65 lat temu w protestach przeciw polityce władz komunistycznych NRD zginęło ok. 300 osób.
PAP: Jak wyglądała sytuacja społeczna w NRD trzy lata po powstaniu tego państwa? Jakie były największe problemy tego społeczeństwa?
Dr Dominik Pick: Trzy lata po powstaniu NRD młode wschodnioniemieckie państwo nadal w dużej mierze było zajęte przezwyciężaniem skutków wojny. Jednocześnie wprowadzanie socjalizmu było już poważnie zaawansowane. Partia komunistyczna, SED (Niemiecka Socjalistyczna Partia Jedności), miała już na tyle mocną pozycję, że dla każdego obywatela NRD było jasne, gdzie naprawdę są podejmowane kluczowe decyzje.
Na początku 1952 r. odbył się II Zjazd SED, który ogłosił przyspieszenie budowy państwa socjalistycznego ze wszystkimi znanymi z innych krajów wschodnich cechami, czyli kolektywizacją rolnictwa, zwalczeniem kościołów, prywatnej inicjatywy. Szczególnie ważną rolę odegrała decyzja o zbudowaniu armii wschodnioniemieckiej. Wydatki na zbrojenia oraz koszty związane z reparacjami wojennymi w 1952 r. wyniosły ok. jednej piątej budżetu NRD. Jednocześnie forsowano budowanie przemysłu ciężkiego – także to znamy z innych krajów.
Cele był jednak nierealne, powołanie kilkudziesięciu tysięcy młodych ludzi, w małym w końcu kraju, do wojska pozostawiło poważną pustkę na rynku pracy. Ale też zwalczanie prywatnej inicjatywy doprowadziło do pogorszenia się zaopatrzenia ludności. Sklepy państwowe stały się nieco bardziej puste, pieniądz zaś stracił na wartości. Wszystko to wywoływało słuszne obawy w społeczeństwie, tym bardziej, że zaostrzał się jeszcze konflikt między wschodem a zachodem.
PAP: Jaki był stosunek zwykłych Niemców do okupacji sowieckiej?
Dr Dominik Pick: Sowieci w NRD to temat niejednoznaczny. Z jednej strony faktycznie była to armia okupacyjna, której przedstawiciele, szczególnie pod koniec wojny i w okresie powojennym, dopuścili się licznych przestępstw na ludności niemieckiej. Z drugiej jednak strony państwo enerdowskie mogło istnieć tylko i wyłącznie dzięki stacjonowaniu na jego terenie armii sowieckiej. Armia sowiecka była także wyzwolicielem od nazizmu, który według oficjalnej propagandy był antytezą budowanego w NRD komunizmu.
Oczywiście istniały także w NRD środowiska i osoby krytyczne wobec Związku Radzieckiego oraz komunizmu, jednak inaczej niż np. w Polsce nadal w 1952 r. miały one możliwość dość łatwej ucieczki do Niemiec Zachodnich. Pamiętajmy także, iż początek lat pięćdziesiątych to jeszcze okres utrzymywania się oczekiwań, że komunizm rozwiąże wiele palących problemów światowych, przyniesie pokój i dobrobyt. Pod tym względem społeczeństwo wschodnioniemieckie niekoniecznie znacznie różniło się np. od polskiego.
PAP: Czy można porównywać podległość przywódców NRD z uzależnieniem PRL od Związku Sowieckiego?
Dr Dominik Pick: Raz jeszcze należy podkreślić, że bez ZSRS nie byłoby NRD. Nie tyle więc chodziło o samą podległość Kremlowi. Jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa międzynarodowego, to sytuacja elit PRL i NRD do pewnego stopnia była podobna. Także dla strony polskiej ZSRS były jedynym gwarantem zachodniej granicy polskiej. Pod tym względem jawny opór czy buntowanie się wobec Kremla nie wchodziło w grę, naruszało bowiem żywotne interesy obu państw i ich elit.
Trudno jednak mówić o absolutnej podległości. Wprawdzie władze rosyjskie mogły narzucić dowolną decyzję swoim państwom satelickim i decyzje te były najczęściej skrupulatnie wykonywane, jednak to nie znaczy, że we wszystkich przypadkach tak było. Weźmy chociażby trwające praktycznie przez cały okres powojenny konflikty między polskimi a wschodnioniemieckimi elitami politycznymi.
Inny charakterystycznym przykładem jest nadgorliwość, z jaką wprowadzano w NRD niektóre sowieckie rozwiązania. Tak właśnie było w 1952 i 1953 r., gdy w nad wyraz szybkim tempie przeprowadzano kolektywizację, zamykano prywatne sklepy itp. Tempo było tak szybkie, że nawet towarzysze radzieccy upominali niemieckich polityków, by traktowali sprawę ostrożnie. W czerwcu 1953 r. wyraźnie zakomunikowano to niemieckiej delegacji przebywającej wtedy w Moskwie.
PAP: Jaka była bezpośrednia przyczyna wybuchu protestów w Berlinie i pozostałych miastach NRD?
Dr Dominik Pick: Nie ma jednej przyczyny tamtych wydarzeń. Nie należy jednak zapominać, że protesty wybuchły nie tylko w Berlinie czy innych dużych miastach, lecz także w dziesiątkach małych miasteczek oraz na wsi. Do pewnego stopnia to właśnie ludność rolnicza jedna z pierwszych została dotknięta nową polityką i pierwsza zaczęła się buntować.
Bez wątpienia jedną z przyczyn był katastrofalny stan zaopatrzenia, pogarszany jeszcze przez nową politykę. Do pierwszych strajków dochodziło już w grudniu 1952 r. Sytuacja więc stopniowo się pogarszała.
Powszechne oburzenie wywołało podniesienie norm dla pracowników, co nastąpiło w maju 1953 r. Podniesienie norm automatycznie oznaczało spadek wynagrodzenia dla wielu robotników, co w połączeniu ze wspomnianymi już problemami z zaopatrzeniem stworzyło sytuację zapalną. Od 12 czerwca 1953 r. dochodziło do kolejnych wybuchów niezadowolenia, które 17 czerwca objęły ostatecznie niemal cały kraj.
Same protesty wybuchły jednak na większą skalę dopiero w momencie, gdy ogłoszono rezygnację z planowanej reformy. Inaczej więc niż np. w Polsce w 1970 r. władze ugięły się przed żądaniami robotników, zanim doszło do radykalizacji sytuacji. Wydaje się jednak, że to ustępstwo mogło zostać zinterpretowane przez społeczeństwo jako początek szerszych przemian.
PAP: Jaką rolę w czerwcu 1953 r. odegrały wojska sowieckie? Pojawiają się tezy, że wydarzenia te mogły być prowokacją przygotowaną przez Kreml, na którym kluczową rolę odgrywał wówczas Ławrientij Beria.
Dr Dominik Pick: Z punktu widzenia władz wschodnioniemieckich podstawową rolą wojsk sowieckich było zagwarantowanie, że NRD będzie nie tylko istniała, lecz również że będzie krajem socjalistycznym. Kierownictwo NRD wiedziało, że bez armii radzieckiej nie będzie mogło przetrwać.
Faktycznie w gronie kierownictwa radzieckiego w 1953 r. pojawiły się głosy, by doprowadzić do zjednoczenia Niemiec, a Beria rzekomo argumentował, że w ogóle należałoby zostawić NRD same sobie. Towarzysze radzieccy nie musieli przygotowywać żadnej prowokacji wymierzonej we władze NRD, bowiem gdyby chcieli, zapewne bez problemu doprowadziliby do zmiany tych władz.
Powszechnie natomiast odpowiedzialność za wydarzenia 1953 r. zaczęto zrzucać na Zachód, w tym przede wszystkim na drugie państwo niemieckie. Zgodnie z zasadą, którą także stosowano np. w opisie wydarzeń poznańskiego czerwca w Polsce, robotnicy nie mogli się przecież buntować przeciwko robotniczemu państwu. W grę musiała więc wchodzić obca agentura, która podburzała robotników do wystąpień.
PAP: Na ile jesteśmy w stanie odtworzyć przebieg wydarzeń z czerwcu 1953 r.?
Dr Dominik Pick: Pierwsze strajki i wystąpienia zarówno w miastach, jak i na wsi odbyły się już przed 17 czerwca. Jednak to, co wydarzyło się tego dnia, działo się na znacznie większą skalę. Rano robotnicy nie tylko rozpoczęli strajki, lecz przede wszystkim wyszli na ulice i otwarcie protestowali. Większość z nich nie wiedziała, jak wielka była skala wydarzeń.
Dzisiaj wiemy, że w większości powiatów niemieckich z tego powodu wprowadzono stan wyjątkowy. Oczywiście szczególnie zaostrzyła się sytuacja w dużych uprzemysłowionych miastach ze względu na liczbę protestującej ludności, takich jak Berlin, Lipsk, Drezno, Magdeburg, Halle itp. Nie wiemy, ile dokładnie osób wyszło na ulice, szacunki mówią o co najmniej kilkuset tysiącach. Ponieważ wszystko trwało dość krótko, nie uformowały się żadne komitety ani grupy przedstawicieli strajkujących. Nie było też jednolitej listy żądań.
Z zebranych przez władze wschodnioniemieckie informacji wynika, że domagano się przede wszystkim faktycznego udziału robotników w zarządzaniu państwem, demokratyzacji, zwolnienia więźniów politycznych oraz zjednoczenia Niemiec, ważne były też postulaty ekonomiczne i socjalne.
Kontrolę nad sytuacją już 17 czerwca przejęły wojska radzieckie, które chroniły także władze NRD. Liczbę ofiar szacuje się na kilkadziesiąt osób. Represje objęły natomiast wiele tysięcy osób. Do więzień trafiło co najmniej 15. tys. osób, z czego część była aresztowana przez wojska radzieckie. Władze NRD nie chciały jednak masowych represji, skazano zaledwie ok. 1800 osób. Nie cofnięto się jednak przed wykonaniem kary śmierci.
PAP: Jakie było znaczenie tych wydarzeń dla przyszłych losów NRD? Czy wpłynęły na silny dogmatyzm władz NRD widoczny niemal do końca istnienia tego państwa?
Dr Dominik Pick: Wydaje się, że faktycznie wydarzenia 1953 r. w zasadniczy sposób wpłynęły na sposób myślenia władz NRD. Pamiętajmy, że w tym przypadku nie chodziło o to, czy NRD będzie bardziej czy mniej demokratyczna, lecz o samo istnienie państwa wschodnioniemieckiego. Nie ulegało chyba wątpliwości, że w pełni demokratyczne Niemcy Wschodnie od razu zjednoczyłyby się z RFN.
Nieprzypadkowo więc powtórzenia 1953 r. obawiano się aż do końca istnienia państwa enerdowskiego. Nie jestem jednak pewien, czy należałoby określić to mianem dogmatyzmu, ten ostatni wynikał raczej z faktu starzenia się elit enerdowskich i chyba wolniejszej wymiany kadr, niż działo się to np. w przypadku polskim czy węgierskim.
Rok 1953 miał też prawdopodobnie znaczenie w bardzo restrykcyjnym nastawieniu władz niemieckich do wszystkich prób przewrotu. Zasadniczą zmianą była jednak dalsza rozbudowa aparatu represji, w tym zwłaszcza Stasi. Nieprzypadkowo Stasi dysponowała znacznie gęstszą siecią agentów oraz pracowników niż służby specjalne np. w Polsce.
PAP: Czy informacje z NRD w czerwcu 1953 r. przedostawały się do zachodnich mediów?
Dr Dominik Pick: Wydarzenia 1953 r. bez wątpienia nie rozrosłyby się do takiej skali bez współudziału zachodnich mediów, w tym szczególnie zachodnioberlińskiego radia RIAS, które nie tylko informowało mieszkańców Berlina i w zasadzie całej NRD o wydarzeniach, przyczyniając się do powstawania punktów zapalnych w coraz to nowych ośrodkach, lecz bez wątpienia także odegrało istotną rolę przy wybuchu pierwszych strajków.
Tym samym Zachód był szczegółowo poinformowany o tym, co się w NRD działo, choć informacje obejmowały prawie tylko i wyłącznie wydarzenia z Berlina Wschodniego. Dla wielu mieszkańców NRD, ale też dla publiczności zachodniej długo nie było wiadomo, że powstanie objęło niemal cały kraj, a nie tylko stolicę.
Wydarzenia 17 czerwca 1953 r. dość silnie osadziły się w niemieckiej pamięci historycznej, tym bardziej że są jednym z niewielu przykładów aktywnego opowiedzenia się przeciwko komunizmowi ze strony Niemców. 17 czerwca jest też obecny w przestrzeni publicznej. Jedna z większych ulic Berlina, na której odbywają się liczne wydarzenia sportowe, demonstracje, koncerty itp., nosi właśnie taką nazwę, aczkolwiek sama ulica znajduje się w zachodniej części miasta i nazwę otrzymała już w 1953 r.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)