„Kamerdyner" to zarówno opowieść o jednostkowych losach Polaków, Niemców i Kaszubów, jak i "wielka narracja" o przemianach świata od 1900 roku, aż do zdobycia Pomorza przez sowieckich żołnierzy. W filmie wędrujemy przez m.in. odzyskanie przez Polskę niepodległości, pierwszą i drugą wojnę światową oraz próbę eksterminacji Kaszubów przez okupantów niemieckich w ramach tzw. zbrodni w Piaśnicy, w ramach której zginęło między 12 a 14 tys. Kaszubów, wielu przedstawicieli inteligencji oraz kilka tysięcy chorych psychicznie zwożonych ze szpitali Rzeszy i okupowanej Polski.
Jednym z głównych bohaterów filmu jest grany przez Sebastiana Fabijańskiego Mateusz Krol, który po śmierci matki zostaje przygarnięty przez pruską arystokratkę Gerdę von Krauss (Anna Radwan). Kaszubski chłopiec dorasta w pałacu u boku Marity, swojej rówieśniczki, córki von Kraussów (Marianna Zydek). Między młodymi rodzi się uczucie, gdy w tle miejsce mają znaczące wydarzenia historyczne - także m.in. konferencja w Wersalu, na której ojciec chrzestny Krola kaszubski patriota Bazyli Miotke (Janusz Gajos) walczy o miejsce Kaszub na mapie Polski, a potem buduje symbol jej gospodarczego sukcesu - Gdynię.
Dla reżysera filmu Filipa Bajona "Kamerdyner" jest kolejnym filmem o splecionych relacjach polsko-niemieckich losach - po m.in. "Wizji lokalnej 1901" i "Magnacie". Temat Kaszubów interesował go od wielu lat, a reżyser unika określania go jako sumy dotychczasowych badań czy poszukiwań.
"Boję się określenia suma, bo chcę zrobić jeszcze kilka filmów. (...) +Kamerdyner+ jest z tych moich polsko-niemieckich filmów najbardziej epicki i pozwolił mi na użycie obrazu jako narzędzia do opowiedzenia pewnej historii. (...) W filmie poruszamy się na pograniczu melodramatu i kina historycznego; elementy melodramatyczne są w nim kluczowe, poza tym jest to dzieło dramatyczne, o zdecydowanym konflikcie historycznym. +Kamerdyner+ przechodzi z jednej estetyki w drugą, tylko epicki film daje tę możliwość" - podkreślił reżyser na wtorkowej konferencji prasowej.
"Wśród Kaszubów zawsze były dwie opcje, polska i niemiecka. Kaszubi to nie są ludzie złotouści, za nimi nie stoją wielkie hasła. Charakteryzuje ich działanie, co jest bardzo filmowe. Przedstawiony w +Kamerdynerze+ melting pot (tygiel narodów - PAP) i naturalne konflikty między nacjami zawsze dobrze w kinie wychodzą. Pokazujemy pewną idyllę współżycia, która funkcjonowała na Kaszubach na początku XX wieku, a potem obserwujemy mechanizm, który tę idyllę powoli niszczy" - dodał Bajon.
Zdaniem reżysera zaplanowana na wrzesień premiera "Kamerdynera" może się wpisywać w obchody stulecia odzyskania niepodległości zwłaszcza fragmentem, w którym Bazyli Miotke jedzie do Wersalu, tak jak pojechał jego pierwowzór - zasłużony kaszubski działacz Antoni Abraham, nazywany +królem Kaszubów+.
Janusz Gajos przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że przygotowując się do roli Miotkego - człowieka "wielkiej, niekłamanej idei" - czuł lekką obawę, żeby nie pokazać samej idei. "Chciałem pokazać także człowieka i robiłem wszystko, aby tak się stało. Nie wiem, jak ocenią to widzowie, ale myślę, że udało się złożyć tych kilka postaci, w tym Abrahama, w jednego bohatera, Kaszuba z prawdziwego zdarzenia. Kaszubów walczących o polskość było wielu, Abraham - odznaczony za zasługi przez prezydenta Stanisława Wojciechowskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski - jest tylko tym bohaterem, o którym się najczęściej mówi" - dodał.
"Kamerdyner" powstawał przez trzy lata, w pięciu turach. Łącznie zrealizowano 56 dni zdjęciowych. Autorami scenariusza obrazu są Mirosław Piepka, Michał S. Pruski i Marek Klat. Za zdjęcia odpowiadał Łukasz Gutt, za kostiumy Małgorzata Gwiazdecka, za charakteryzację Mira Wojtczak, a za konsultacje historyczno-militarne Stanisław Marek Łukasik.
Na ekranie zobaczymy także m.in. Adama Woronowicza, Annę Radwan, Borysa Szyca, Łukasza Simlata, Daniela Olbrychskiego, Kamilę Baar-Kochańską, Marcela Sabata oraz Sławomira Orzechowskiego.
Film wejdzie na ekrany kin 21 września.