„Sarila” to niemrawa wycieczka dla najmłodszych do prehistorii czasu i formy. Kanadyjską produkcję od standardów studia Pixara dzielą wieki.

Kanciaste animacje przywodzą na myśl początki osiągnięć w tej dziedzinie. Zestawiona ze współczesnymi standardami „Sarila” jawi się jako ameba: ma mocno ograniczone ruchy, ale zachowuje indywidualizm. To mogła być edukacyjna wyprawa, która najmłodszych widzów zachęci do eksplorowania zwyczajów autochtonów zamieszkujących niegdyś ziemie Alaski i Kanady. Niestety twórcom nie udaje się zaznaczyć ich osobności ani oryginalności. Uniwersum Eskimosów rządza te same prawa, potrzeby i łaknienia, co resztą współczesnego świata.

Trwa ładowanie wpisu

Kiedy historyczne plemię dopada plaga głodu, postępują jak klasyczni bohaterowie: ruszają na wyprawę w nieznane, gdzie poza rozwiązaniem problemów znajdują też miłość i poznają definicję przyjaźni. Twórcom udaje się przemycić kilka wartościowych treści. Na plan pierwszy wysuwa się refleksja nad zjadaniem zwierząt. Bohaterowie w czteronożnych braciach potrafią dostrzec nie tylko mięso, ale też duszę. To za mało, by „Sarila” zapisała się w kanonie lektur obowiązkowych, ale wystarczy, by zaznaczyła swoją obecność na mapie licznych bezpłciowych animacji.

Sarila | Kanada 2013 | reżyseria: Nancy Savard | dystrybucja: Kino Świat | czas: 80 min | Recenzja: Artur Zaborski, Stopklatka.pl | Ocena: 3 / 6