„Trójca” Matta Wagnera, czyli opowieść o pierwszej wspólnej misji Supermana, Batmana i Wonder Woman, robi wrażenie zwłaszcza na tle mizerii nowych komiksów superbohaterskich.

Opowieści o superherosach żyją dzięki kolejnym reaktywacjom, rebootom, wariacjom na znane tematy. To znaczy „żyją” w sensie utrzymywania się na rynku wydawniczym: po komiksy sięgają kolejne pokolenia czytelników, potrzebujące dostosowanych do swoich potrzeb wersji ulubionych bohaterów. Kilka lat temu w uniwersum DC Comics namieszał projekt „New 52” (u nas komiksy z tego cyklu ukazują się pod prostym szyldem „Nowe DC Comics”), ale nowe wersje ikonicznych herosów nie wszystkim przypadły do gustu. W świecie Marvela ruszył pierwszy (!) w historii wydawnictwa reboot All-New, All-Different, ale na razie okazuje się większą wydmuszką marketingową niż rzeczywistym przełomem w komiksowej narracji.

ikona lupy />
Okładka komiksu "Trójca". Fot. Egmont Polska / Media

W pamięci żyją zatem komiksy inne, te, które superbohaterów przedstawiają w nowym świetle, próbują zgłębić ich dusze, zajrzeć w najbardziej niedostępne zakamarki ich umysłów. „Trójca” z pewnością do takich komiksów należy, nawet jeśli nie osiąga poziomu „Zabójczego żartu”, „Długiego Halloween” czy „Azylu Arkham”. Matt Wagner – ceniony scenarzysta i rysownik, twórca m.in. kliku świetnych opowieści o Batmanie – skupia się raczej na pogłębianiu charakterów postaci. Fabuła, czyli walka trójki superherosów ze swoistą anty-trójcą Ra’s al Ghulem, Bizarro oraz zbuntowaną amazonką Artemidą, ma celowo nieco staroświecki sznyt i spokojniejsze – choć bez przesady – tempo, podkreślane przez retro-ilustracje. Dzięki temu łatwiej skoncentrować się na relacjach między bohaterami, szorstkiej przyjaźni Batmana i Supermana, fascynacji, jaką budzi w nich Wonder Woman. Wagner nie unika humoru („Chcę taki mieć”, mówi Batman o niewidzialnym odrzutowcu Wonder Woman), umiejętnie równoważy emocje, może trochę gubi spójność opowieści w finałowym akcie (w oryginale „Trójca” ukazała się pierwotnie jako trzyodcinkowa miniseria). Ale udało mu się uchwycić esencję trójki bohaterów, pokazał – czasami z zaskakującej, nietypowej strony – wszystko, co sprawiło, że Człowiek ze stali, Mroczny rycerz i księżniczka Amazonek stali się ikonami popkultury: herosami i ludźmi jednocześnie. „Nie dajcie się zwieść: to nie jest zwykła historia o superbohaterach. Wagner zaczyna z Supermanem, Batmanem i Wonder Woman – ale odkrywa Clarka, Bruce'a i Dianę” - pisze we wstępie do albumu Brad Meltzer i to świetne podsumowanie „Trójcy”.

Komiksy takie jak „Trójca” zyskują zwłaszcza w zestawieniu z najnowszymi seriami z DC Comics: w ramach „New 52” (swoją drogą, dzisiaj wydawnictwo już nie stosuje tego określenia) najlepiej wypadła Wonder Woman, ale Batman i Superman po liftingu mocno stracili. Owszem, wiele nowych albumów sprawdza się jako rozrywkowe czytadła, ale nic poza tym. Do „Trójcy” będziemy wracać nie raz. Nie tylko dlatego, że to świetnie opowiedziana historia, lecz przede wszystkim dlatego, że zawsze odkryjemy w niej kolejne drobne fragmenty wspaniałego, superbohaterskiego mitu.

Trójca | scenariusz i ilustracje: Matt Wagner | przeł. Krzysztof Uliszewski | Egmont Polska 2015