Kryminalna intryga mocno zainspirowana kinem noir i oczywiście klasycznymi, detektywistycznymi fabułami z samym Batmanem, należy do tego samego komiksowego świata co słynne dzieło Franka Millera „Batman: Rok pierwszy”, choć żeby czerpać przyjemność z lektury powieści graficznej Jepha Loeba i Tima Sale’a, nie trzeba znać na pamięć tamtego albumu. „Długie Halloween” potrafi zakręcić w głowie swoją niejednoznacznością oraz ciągłym myleniem – wydawałoby się pewnych – tropów. Loeb chwyta moment w życiu mściciela z Gotham przełomowy, kiedy to młody jeszcze Batman wkracza z impetem w świat zamaskowanych złoczyńców w kostiumach; mocowanie się z gothamskim półświatkiem gangsterskim wydaje się przy tym jedynie superbohaterskim stażem.
Opasłe tomiszcze to także swoiste portfolio tych, którzy wyrośli przez lata na nemezis nietoperza. Joker, Penguin czy Poison Ivy przewijają się gdzieś w tle głównej intrygi dotyczącej serii tajemniczych morderstw. Nie bez znaczenia pozostaje też triumwirat Batman – Jim Gordon – Harvey Dent, istna koalicja przeciwko zbrodni. Jeph Loeb i Tim Sale szybko napisali sequel „Dark Victory” (również w planach wydawniczych Mucha Comics) oraz rozgrywający się równolegle z nim spin-off „Catwoman: When in Rome”, które składają się na nie byle jaką trylogię o Mrocznym Rycerzu.
Batman: Długie Halloween | scenariusz: Jeph Loeb, ilustracje: Tim Sale | Mucha Comics 2013 | Recenzja: Bartosz Czartoryski | Ocena: 5 / 6