„Każdy żyje odseparowany od innych ludzi” – mówił Paul Bowles, kompozytor, poeta, prozaik i podróżnik. Nakładem Świata Książki w nowym tłumaczeniu ukazała się najgłośniejsza powieść pisarza – „Pod osłoną nieba”
Dziennik Gazeta Prawna
O ile turysta zazwyczaj spieszy się do domu po kilku tygodniach czy miesiącach, podróżnik, który do żadnego miejsca nie pragnie przynależeć bardziej niż do innego, porusza się powoli, latami, z jednego krańca ziemi na drugi” – czytamy na pierwszych stronach „Pod osłoną nieba”. Bohaterowie powieści, Port i Kit Moresby, uważają się za podróżników. Małżonkowie udają się na Saharę, chcąc trzymać się jak najdalej od miejsc dotkniętych wojną. Tak naprawdę jednak uciekają przed gnuśnym nowojorskim życiem i przed tym, kim się stali na przestrzeni lat. Paul Bowles napisze, że dopuścili się grzechu życia tak, jakby czas nie płynął. Teraz pora na pokutę i zadośćuczynienie. Czy to ostatnie w ogóle jest możliwe?
Bowles, jeden z najbardziej znaczących pisarzy amerykańskich ubiegłego wieku, mówił, że jego debiutancka, a zarazem najgłośniejsza powieść jest „książką przygodową, rozgrywającą się jednocześnie na dwóch planach: na prawdziwej pustyni i w wewnętrznej pustyni duchowej”. Kiedy indziej miał stwierdzić, że bohaterowie jego powieści „prześlizgują się przez życie, nie dotykając innych ludzi, jeśli to tylko możliwe”. Kit i Port zdają się różni, ale w gruncie rzeczy trawi ich ta sama choroba. Gnany potrzebą nowych doświadczeń Port nigdzie nie potrafi zagrzać miejsca ani obdarzyć innego człowieka trwalszym uczuciem. Kit boi się tego, co nowe, ucieka w lęki i histerię, ale i ona, jak przeczytamy, patrzy na życie „przez szybę”. Oboje starają się odzyskać poczucie bliskości, którego doświadczyli w pierwszych latach małżeństwa, lecz żadne z nich nie jest w stanie sprostać temu zadaniu. Powieściowi bohaterowie zdają się zdani na wieczną separację od innych ludzi, żyją jak pod szklaną kopułą. Zderzenie z obcą kulturą okazuje się najlepszą metaforą stanu ich umysłów.
To za sprawą „Pod osłoną nieba” Paul Bowles dał się poznać jako utalentowany pisarz i autor, którego książki niezmiennie będą przywodzić obrazy posępnych ulic marokańskich miast i bezkresnej pustyni, przemierzanej bez końca w pyle i skwarze. Podróżnik w jego prozie oznacza stan ducha, wieczne poczucie nieprzynależności i konfrontowanie się z tym, co obce. Wielu krytyków do dziś odczytuje literacki debiut Bowlesa jako powieść quasi-autobiograficzną, w której Amerykanin czerpał sporo z doświadczeń swojego małżeństwa z pisarką Jane Auer. Oboje, osiadłszy wspólnie w Tangerze w 1947 r., wiedli dość niekonwencjonalne życie. Ona była lesbijką, on miał orientację biseksualną. Poznali się dziesięć lat wcześniej na przyjęciu w Nowym Jorku, a rok później byli małżeństwem. Każde z nich wplątywało się w niezliczone romanse, zachowali jednak specyficzną więź, którą utrzymali aż do śmierci Jane w 1973 r. Gdy wyjeżdżali do Tangeru, Paul znany był jako kompozytor. Studiował kompozycję z Aaronem Coplandem i w dziedzinie muzyki odnosił spore sukcesy. Do pisania popchnął go literacki sukces Jane. Był redaktorem jej powieści „Dwie poważne damy” i świadkiem kariery, jaką zaczęła robić jako pisarka. Paul Bowles podobnie jak Port Moresby był niespokojnym duchem. Wielokrotnie zawracał z obranych ścieżek, zaczynał wszystko od nowa. Najpierw porzucił muzykę na rzecz literatury, potem zerwał z pisaniem powieści, by zająć się zbieraniem i tłumaczeniem tradycyjnych arabskich opowieści. Wokół jego biografii krążyło wiele legend, jak ta, że ojciec Paula, wzięty dentysta z Long Island, chciał zamordować kilkutygodniowego syna, wystawiając niemowlę za okno podczas burzy śnieżnej. Tragedii miała zapobiec babka pisarza. Jako trzylatek podobno umiał już czytać, a niedługo później komponował i pisał surrealistyczne wiersze. Rodzinny dom opuścił w charakterystyczny dla siebie sposób: bez słowa wyjechał do Paryża, nie zamierzał więcej widzieć rodziców. Do pierwszego wyjazdu do Tangeru namówiła go Gertrude Stein. To miasto przyciągało go jak magnes, coś sprawiało, że zawsze do niego wracał.
„Pod osłoną nieba” okazało się bestsellerem, a Bowles stał się idolem pokolenia bitników. On sam nie przynależał do żadnej literackiej formacji. Mówił, że ma duszę romantyka, a w Maroku odnajduje to, co fascynuje go najbardziej – zderzenie dzikości z cywilizacją.
Pod osłoną nieba | Paul Bowles | przeł. Tomasz Bieroń | Świat Książki 2015