Dolan jest kolejnym złotym dzieckiem kina. flirtować z filmem zaczynał jako dzieciak, niemal natychmiast został dostrzeżony. Mając zaledwie dwadzieścia pięć lat, pokazywał filmy na wszystkich ważnych festiwalach, kochają go widzowie i krytycy. Doskonały wygląd, granicząca z narcyzmem pewność siebie, homoseksualna wrażliwość (Dolan jest otwartym gejem), wreszcie niemal całkowita kontrola, jaką sprawuje nad dziełem – od pierwszego szkicu po tłumaczenia list dialogowych – sprawiają, że młody Kanadyjczyk stał się największym bożyszczem kinofilskiego salonu, godnym następcą Truffauta, Fassbindera czy Ozona.
„Mamę”, najnowszy film Dolana, po raz pierwszy obejrzałem wiele miesięcy temu na jednym z międzynarodowych festiwali. Gigantyczna, wypełniona po brzegi sala kinowa, towarzystwo raczej branżowe: lekko snobistyczne, lekko ironiczne, jednak podczas seansu tama obcości stopniowo pękała. chociaż film nie jest wcale sentymentalny, większość z nas pod koniec seansu wstydliwie wyciągała chusteczki. Wzruszenie było mimowolne i niespodziewane, oznaczało również radość z obcowania z dziełem, które uszczęśliwia swoją klasą oraz podziw dla zachwycającego rozwoju cudownego dzieciaka. Ja też się zachwyciłem – po raz pierwszy. Dotychczas bowiem miałem z kinem Dolana więcej problemów niż przyjemności. nieufnie podchodziłem do zachwytów kolegów widzących w twórcy „Zabiłem swoją matkę” nowe objawienie kina. Większość jego wczesnych filmów, zwłaszcza te najgłośniejsze, z „Wyśnionymi miłościami” na czele, uważałem za szczeniackie, teledyskowe i zbyt minoderyjne. owszem, doceniałem talent i twórczą brawurę reżysera, ale końcowe efekty jego pracy z reguły mnie rozczarowywały. pierwszym ważnym artystycznym krokiem dorosłego i dojrzałego już reżysera był pokazywany w zeszłym roku w polskich kinach „tom”; „Mama” to kolejny krok do przodu, niemal całkowite spełnienie artystyczne.
"Bogowie" Palkowskiego wchodzą do kin. Biografia prof. Religi to majstersztyk>>
Relacje dziecka z matką, ściślej syna i matki, to najważniejszy temat twórczości młodego Kanadyjczyka. Dolan, czerpiąc z autobiograficznych doświadczeń, pokazuje niemal typowy, psychoanalityczny profil matki dominującej, sprawującej kontrolę nad dzieckiem, uśmiercającej własną miłością. portret matki wyłaniający się z jego kina nie jest jednak dwubarwny, czarny lub biały. Gra toczy się o perwersyjną często żądzę przewagi. synowie w kinie Dolana bywają okrutni, zaborczy, są mało komunikatywni, matki zaś często wyrozumiałe i lojalne, trzon tego narracyjnego rozdania jest jednak stały: parafrazując tytuł debiutanckiego filmu reżysera – dziecku nigdy nie udaje się zabić w sobie matki, to biologiczna, symbiotyczna relacja krwi, hormonów, współistnienia. nie sposób się od matki uwolnić, nie da się z nią żyć, zwłaszcza jeżeli dziecko jest wrażliwym, nadwrażliwym chłopcem, matka zaś trudną do okiełznania ekstrawertyczką.
"La Strada" mistrza Felliniego to kinowe arcydzieło od 50 lat>>
Brzmi to wszystko jak dęty referat na kozetce u psychoanalityka, ale Dylan jest bardzo utalentowany i potrafi każdy banał przepisać na język unikatowego kina. Ma swój styl. Hipsterka narracyjna spotyka się z rafinadą obrazową. Dylanowi bardzo się spieszy. chce opowiedzieć o wszystkim w tempie przekraczającym oczekiwania widza art-house’u, do którego adresuje swoje filmy. szesnastolatek Steve (brawurowy Antoine-Olivier Pilon), cierpiący na ADHD bohater „Matki”, rusza na podbój naszych serc w szaleńczym tempie. Jeździ na deskorolce, robi wszystko dwa razy szybciej i głośniej, niż jesteśmy przyzwyczajeni. nie ma w tym fałszu. opowieść o wielkiej miłości matki (Anne Dorval) do trudnego syna oraz ich relacji z autystyczną sąsiadką z naprzeciwka (wspaniała Suzanne Clement) sytuuje się bardzo blisko wielkiego zmęczenia i jeszcze większej rozpaczy, ale to życie namiętne, czasami radosne, złapane w locie. Jest jak jest, czasami gorzej, rzadko lepiej, niekiedy jednak naprawdę się uśmiechamy. pokazując relacje ekstrawaganckiego rodzica i rozsadzającego energią dziecka, bardzo łatwo było popaść w klisze pełne łez, wyrzutów sumienia i histerii. Dolan jest daleki od tego rodzaju ckliwych klasyfikacji. unika patosu. tak jak niegdyś Reiner Werner Fassbinder, jeden z patronów „Matki” i całej twórczości Kanadyjczyka, opowiadając przejmującą historię, równocześnie się od niej dystansuje. pokazuje warianty powrotów i rozstań, życia razem i osobno, plusy i minusy koegzystencji, ale nie ma w tych gęstych, mocnych obrazowych portretach prawa do autorskiej wyłączności, narzucania gotowych tez. po prostu pędzimy razem ze Steve’em. W drodze do mamy: wszędzie, czyli donikąd.
Mama | Kanada 2014 | reżyseria: Xavier Dolan | dystrybucja: Solopan | czas: 139 min | Recenzja: Łukasz Maciejewski | Ocena: 5 / 6