Nie tylko tytuł jest oryginalny. „Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków” Aleksieja Fedorczenki to rzadki we współczesnym kinie przykład folkowego fresku o kobiecej seksualności.

Uważajmy ze schematami. Prostolinijne lica uczciwych wiejskich dziewuch bywają zaróżowione od bezwstydnych myśli, czynów i czarów. Eros w „Niebiańskich żonach” bywa dosłowny, ludyczny, ale także wyrafinowany. Fedorczence udała się rzecz karkołomna: nie roniąc niczego z autorskiej konstrukcji dramatycznej, nasycił ją życiem przełamującym surowy etnograficzny zapis. Film został podzielony na dwadzieścia sześć rozdziałów różnej długości. Wszystkie bohaterki mają imiona rozpoczynające się od litery O. „To rodzaj kalendarza” – tłumaczył reżyser. „Litera O wygląda jak koło, wszystkie pory roku i życia”. W ukazanych jakby poza czasem opowieściach kobiet wywodzących się z ludów ugrofińskich: Okanay, Oshanyak, Oshtylech, Oshiviki, Orazvi czy Odochy, najwięcej jest popędów i biologii, nie brakuje także wyższych uczuć. Seksowna jest miłość, erotyczna bywa czułość.

Niemal wszystkie historie uwodzą perwersyjnym chichotem. Łąkowi Maryjczycy to na przykład krążący trup, polny bukiet z grzybów przypominających fallusa, obwąchująca krocze męża Onya, ożywione drzewa, wreszcie wstrętna leśna wiedźma panosząca się i krzycząca w waginie kobiety sprzeciwiającej się oddać w jej władanie własnego męża. Seks ma charakter erotyczny i jednocześnie rytualny: dostarcza rozkoszy, ale równocześnie karze zbyt krótkotrwałym spazmem, za którym będziemy tęsknili do końca życia. „Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków” to nie tylko otwarta księga ludowych guseł i legend, lecz także nawiązanie do klasyki kina radzieckiego. Najważniejsze jest odwołanie do twórczości Siergieja Paradżanowa. Tę zbieżność stylu widać zwłaszcza w momencie, gdy zestawimy warsztat wizualny obu artystów. Fedorczenko, podobnie jak Paradżanow, posługuje się paradoksalnymi zestawieniami stylistycznymi. Kompozycja kadru, kolory, wywodzą się wprost z tradycji malarstwa, z kolei obraz budowany jest niemal płasko. U obu twórców horyzontalny ruch wewnątrz kadru oraz oblicza niezawodowych aktorów skierowane wprost do kamery robią wrażenie spotkania z malowidłem stającym się filmowym i etnograficznym freskiem.

Istotne jest również usytuowanie filmu w określonej przestrzeni czasowej. Gdyby nie pojawiające się od czasu do czasu akcenty jednoznacznie wskazujące, że akcja filmu rozgrywa się współcześnie, można by podejrzewać, że chodzi o założoną stylizację. Komunistyczne blokowiska są jednak wyraźną wskazówką interpretacyjną. „To jedynie nam zostało” – zdaje się podkreślać reżyser. „Nowe jest wspólne, wtórne, nijakie, to, co było w nas oryginalne, zamieszkało w przeszłości narodu, właśnie znika”. W tym kontekście „Niebiańskie żony” stają się swoistym pożegnalnym hymnem na cześć „zapomnianych przodków” (cytując tytuł legendarnego filmu Paradżanowa). Rubasznych, hedonistycznych, nieumiarkowanych, szukających szczęścia wśród niebiańskich łąk.

Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków | Rosja 2012 | reżyseria: Aleksiej Fedorczenko | dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty | czas: 106 min | Recenzja: Łukasz Maciejewski | Ocena: 4 / 6