Paweł Szkotak ma swój sposób na Szekspira. Przed rokiem udowodnił to „Hamletem”, teraz „Otellem”.

„Hamlet” był odpychający i fascynujący jednocześnie. Z zaciętą twarzą i twardym głosem Michała Kalety przyjmował żelazne reguły rządzące Danią – światem bez uczuć, zaludnianym przez różnej maści polityków. W „Otellu”Kaleta nie został obsadzony w roli tytułowej, ale zagrał Iaga, jego antagonistę. Kaleta jest jednak aktorem, który bez reszty skupia na sobie uwagę widowni. W dodatku Szkotak właśnie na niego kieruje światła. W efekcie Iago Kalety przez niemal całe przedstawienie anektuje dla siebie centrum sceny. Niepostrzeżenie staje się narratorem całej opowieści. Niejako czyni nas współodpowiedzialnymi za jego zbrodnie.

Ci, którzy widzieli Szkotakowego „Hamleta”i pamiętają kreację Kalety, dostrzegą, że grany przez niego Iago mógłby uchodzić za rewers tamtego bohatera. Być może właśnie taki byłby Hamlet, gdyby w imię słusznej zemsty do końca puściły w nim moralne hamulce. Dzięki znakomitej roli Kalety można traktować „Otella” jako dopełnienie Szekspirowskiego dyptyku, w krótkim czasie wystawionego przez szefa Polskiego. Oba spektakle łączy nie tylko obsada (wymieńmy choćby Barbarę Prokopowicz, wtedy Ofelię, a teraz Desdemonę, oraz Barbarę Krasińską wówczas w roli Gertrudy, a dziś Emilii), lecz także jeden klucz, jakim Szkotak otwiera arcydzieła Szekspira. W „Otellu” mniej interesuje go dramat zazdrości, przejmująca love story, wpisana przecież w ten utwór. Bardziej opowieść o męskim świecie, którego przeznaczeniem jest trwanie w stanie wojny. Mówi się tu o Cyprze, a jednak Szkotak umieszcza akcję gdzieś na Bliskim Wschodzie, w upale nie do zniesienia i wśród zbyt częstych wybuchów bomb. To świat dzisiejszy, przyziemnie brutalny, pozbawiony u podstaw właściwej klasycznej tragedii rangi. Warunki dyktują w nim macho, za nic mający swe kobiety, za to bez mrugnięcia okiem oddający się bardzo męskim rozrywkom. Liczą się dla nich instynkty, a uczuciami czy wartościami nikt nie zawraca sobie głowy. Znaczenie mają korzyści i kalkulacje, co wskazuje, że Paweł Szkotak – tak jak „Hamleta”– czyta „Otella” politycznym kodem.

W poznańskim przedstawieniu mniej obeszły mnie orientalne ozdobniki, mające wskazać, że oto znajdujemy się na przecięciu dwóch światów. Wolałbym też, żeby Iago Kalety zyskał pełnoprawnego rywala w postaci Otella, tymczasem Piotr Borowski tylko odpowiednio wygląda. Tak czy inaczej w Polskim powstał spektakl zachęcający do dyskusji. To już dużo.

Otello | William Szekspir | reżyseria: Paweł Szkotak | Teatr Polski w Poznaniu | Recenzja: Jacek Wakar, Polskie Radio | Ocena: 4 / 6