„Ze szkoły zapamiętaliśmy pisarkę jako nobliwą starszą panią, niezbyt piękną, trochę aseksualną, a okazało się, że to wulkan kobiecości. Musiała kochać, żeby pisać” – powiedziała PAP biografistka Mariola Pryzwan, która podczas pracy nad książką „Wypisałam całą siebie” (2006) „poznała i polubiła Marię Dąbrowską”. „Okazała się kobietą wrażliwą, targaną emocjami, bezkompromisową, nawet szaloną. A jednocześnie była męskim typem, co podobało się i mężczyznom, i kobietom. Męski typ urody, a jeszcze bardziej umysłu. Miłości też były męskie i damskie” - oceniła.
Miłosz uważał Dąbrowską za postać groteskową: „Nigdy nie przyszło mi do głowy, ze można na nią spojrzeć jak na kobietę. Ten trochę zezowaty karzełek, z grzywka przyciętą na pacholę, był dla mnie ostatnią istotą, do której mógłbym zwracać erotyczne zapały" – złośliwie w „Abecadle” (2001). „Nic nie wiedziałem o jej stronie lubieżnej” - dodał.
Inne literatki traktowały Dąbrowską protekcjonalnie. Hanna Faryna-Paszkiewicz w biografii Marii Jehane Wielopolskiej uwieczniła obraz Marii Dąbrowskiej, Zofii Nałkowskiej i Marii Jehanne Wielopolskiej pochylonych nad kawą i pucharkami lodów w upalny czerwcowy dzień 1929 roku w ogródku kawiarni „U Rydza”, (Polemira, 2016). Dąbrowska przypomniała ten dzień po 14 latach w „Urywku wspomnień”: „Otóż tę bytność w cukierni pamiętam bardzo jaskrawo. (...) Czułam się młoda, wesoła i prawdziwie +ufetowana+. Obie damy były po rozejściu z drugimi już mężami. Obie mówiły dużo z melancholijnym humorem o swoich +eksach+ (...). W jakiejś chwili pani Zofia popatrzyła na mnie i powiedziała żartobliwie: +A to oto stworzenie zawsze milczy o swoich sprawach osobistych. Nigdy nic z niej na ten temat nie można wycisnąć+”. „Odczułam te słowa jako niby wyższą klasę dowcipu i finezji, wydałam się samej sobie jakaś pospolita i naiwna" – zrelacjonowała.
„To stworzenie” miało już wówczas za sobą jedno małżeństwo, liczne romanse i od dwóch lat żyło w konkubinacie z jednym z najbardziej wpływowych polskich masonów.
W życiorysie urodzonej 6 października 1889 r. córki Józefa Szumskiego i Ludomiry z domu Gałeckiej można przeczytać, że pochodziła ze zubożałej rodziny szlacheckiej. „+Zubożenie+ czy +podupadłość+ brały się zazwyczaj stąd, że po kolejnych powstaniach carskie, najczęściej, władze w ramach represji - zabierały rodzinom majątki” - wyjaśniła Anna Mieszczanek („Przedwojenni. Zawsze był jakiś dwór. Historia ziemian”, 2020). „Ojciec Marii Dąbrowskiej stracił swoje włości po Powstaniu Styczniowym i dlatego jego córka urodziła się w Russowie pod Kaliszem (1889), w którym Józef Szumski był +tylko+ administratorem na czterystu zaniedbanych hektarach” - dodała.
Maria miała czwórkę młodszego rodzeństwa. „Świat naszego dzieciństwa był zamknięty w obrębie kopców granicznych majątku administrowanego przez ojca. (…) Rodzice kochali nas po prostu i nigdy nie mogło nam nic zabraknąć” - napisała w „Kurierze Warszawskim”, 1917).
U schyłku życia napisze w „Dziennikach”: „Cała moja dotychczasowa twórczość obejmuje mały skrawek ziemi kaliskiej, na którym się urodziłam i wychowałam. Wszystkie tematy moich głównych książek wydźwignęły się ze mnie w wiele lat po opuszczeniu na zawsze moich stron rodzinnych”.
W 1901 r. rozpoczęła naukę na pensji Heleny Semadeniowej - podała kaliska regionalistka Aneta Kolańczyk. Ten okres Maria Dąbrowska uważała za „najwznioślejszą sielankę”. Opowiadanie „Strajk szkolny” zawiera opis pierwszych lat jej nauki: „Uczyłam się (...) w polskiej szkole. Nie znałam patriotyzmu pojętego jako nienawiść i bunt. Uczucia te obowiązywały mnie jedynie na lekcjach historii Polski. Poza tym w szkole naszej Polska zdawała się być już dawno niepodległa. Wszystko tchnęło tam życzliwością do świata, do ludzi, do życia. (...) Rzadkie wizyty rosyjskiego inspektora były w tej naszej szkole traktowane humorystycznie, za nauczycielki rosyjskiego miałyśmy zawsze łagodne, dobre osoby, raczej zażenowane swoją przynależnością do +rasy panującej+ – nauczycielka Niemka była niezrównaną postacią, której pamięć przechowam w sercu do końca życia. W tych warunkach nie było żadnej przeszkody do swobodnego zachwycania się tym, co u Niemców i Moskali wydawało się godne zachwytu” - wspominała Dąbrowska. „Do klasy czwartej entuzjazmowała mnie literatura niemiecka, dzięki bardzo inteligentnej nauczycielce Niemce, która pięknie czytała” - odpowiedziała w ankiecie „Wiadomości Literackich” „Jak się uczyli współcześni wybitni, pisarze polscy?” (1926).
W 1925 r. Dąbrowska powiedziała Stefanii Podhorskiej-Okołów: „Jako dziecko pragnęłam być +poetką+. Pamiętam, że pytałam matki, co trzeba zrobić, żeby poetką zostać. Było to w nocy, i matka odpowiedziała mi napół przez sen: +Trzeba być bardzo dobrym człowiekiem+. Wtedy przeżyłam moje pierwsze rozczarowanie literackie, gdyż doszłam do przekonania, że nigdy nie będę dobrym człowiekiem. Mimo to próbowałam pisać wiersze i jako jedenastoletnie dziecko miałam ich pełen zeszyt”. W 15. roku życia wydrukowała pierwsze „nowelki” w „Gazecie Kaliskiej”. Regionaliści twierdzą, że nie zachowały się numery pisma z tego okresu.
„W rok potem podarłam wszystkie moje drukowane +utwory+ i postanowiłam, po skończeniu szkoły, iść na przyrodę, następnie na nauki społeczne, nakoniec na filozofję. Z tego wszystkiego miały się urodzić niesłychanie światoburcze czyny – wielkie społeczne prace i.t.d” - wyjaśniła Podhorskiej-Okołów, że wskutek młodzieńczych postanowień uzyskała w Brukseli stopień „kandydata nauk”. Anna Mieszczanek dopowiedziała, że w Brukseli Maria „poznała Mariana Dąbrowskiego, który był - w dowolnej kolejności - masonem, zbiegiem politycznym z Królestwa, członkiem Frakcji Rewolucyjnej PPS i studentem historii”. O ich małżeństwie Grażyna Borkowska napisała: „Stanowili parę niezwykłą: aktywną i niekonwencjonalną, twórczą i niesytą wrażeń, wzajemnie inspirującą się do działania”(„Maria Dąbrowska i Stanisław Stempowski”, 1999) W 1925 r. Dąbrowska owdowiała, a wówczas jej partnerem życiowym został Stanisław Stempowski, dawny ziemianin, bibliotekarz, z którym żyła w konkubinacie aż do jego śmierci w 1952 r. „Masonem z loży +Kopernik+ został w roku 1921. Jakkolwiek zabawnie by to dziś brzmiało dla niewtajemniczonych, był sekretarzem i mistrzem Wielkiej Loży Narodowej, członkiem Komisji Rytów i Wielkiego Trybunału, wielkim kanclerzem i sekretarzem generalnym Rady Najwyższej 33 i ostatniego stopnia Obrządku Szkockiego Dawnego i Uznanego na Polskę, wielkim komandorem Rady Najwyższej” - czytamy w „Historii ziemian”.
W czerwcu 1914 r. Dąbrowska opublikowała pierwsze opowiadanie. Pisała nowele, powieści, szkice i eseje, dramaty, a także utwory dla dzieci i utwory okolicznościowe. Tłumaczyła z rosyjskiego, angielskiego i duńskiego. „Dąbrowska +Nocami i Dniami+, które osiągnęły niezwykły sukces czytelniczy, weszła do kanonu literatury polskiej i już za życia stała się klasykiem. Niezależnie od walorów artystycznych dzieła, pisarka trafiła w oczekiwania społeczeństwa, które po długiej niewoli poszukiwało swoich korzeni i tożsamości i zapewne dlatego tak żywo zareagowało na autentyzm, jaki przebija z tej powieści, opartej zresztą na dziejach jej rodziny” – powiedziała PAP dr hab. Ewa Głębicka, profesor IBL, kierownik Pracowni Dokumentacji Literatury Współczesnej w Instytucie Badań Literackich. „Dąbrowska była mistrzynią plastycznego opisu i operowała polszczyzną w niedościgły sposób” - dodała.
Pomysł „Nocy i dni” pojawił się kilka lat przed ich napisaniem. „Pamiętam dobrze ten dzień. Kupowałam coś w sklepiku spożywczym, do którego przynieśli akurat kosz drożdży. Pełno paczek z napisem: +Niechcice+. Jest podobno taka fabryka drożdży” - opowiedziała Dąbrowska w 1933 r. „Wiadomościom Literackim”. „Na tych drożdżach wyrósł w ciągu jednego dnia pomysł powieści. Oczywiście, magiczne słówko +Niechcice+ wywołało go tylko z podświadomości” - wyznała. Sukces dzieła ukazuje wspomnienie Hanny Mortkowicz-Olczakowej, córki Jakóba i Janiny, wydawców Dąbrowskiej, o oczekiwaniach pierwszych klientów księgarni po kapitulacji Warszawy we wrześniu 1939 r. „Ktoś zupełnie nieznany zapukał do drzwi późnym wieczorem i prosił (…) o następny tom +Nocy i dni+ Dąbrowskiej - nie uspokoi się, póki nie pozna dalszych losów Bogumiła i Barbary” („Pod znakiem kłoska”, 1962). „Wychodząc z domu po upadku Powstania Warszawskiego, zostawiła na drzwiach kartkę, że prosi tych, którzy tu przyjdą, aby ocalili mieszkanie, bo w nim mieszkała pisarka Maria Dąbrowska” - przypomniała Pryzwan.
Ciąg dalszy opisał Stanisław Lorentz we wspomnieniu o tzw. akcji pruszkowskiej czyli akcji ratowania książek i przedmiotów muzealnych z instytucji i mieszkań prywatnych w okresie systematycznej rujnacji Warszawy jesienią 1944 r.: „W listopadzie zwróciły się do mnie Maria Dąbrowska i Anna Kowalska, zamieszkałe wówczas w Żółwinku obok Podkowy Leśnej. Zapytywały, czy nie mógłbym wywieźć rękopisów dzieł Ludwika Krzywickiego, pamiętników Stanisława Stempowskiego oraz ich własnych prac, schowanych w piwnicy domu przy ul. Polnej 40. Wielkie paki wszystkich rękopisów przekazałem im w najbliższych dniach w kawiarni u p. Sucheckiej”(„Walka o dobra kultury”, 1970).
13 marca 1953 r. Maria Dąbrowska wpisała do prywatnej kroniki przejawy „ludowej” twórczości po śmierci Stalina: „Przykład samorodnej twórczości wychodkowej, która jest jedynym obecnie wyrazem opinji publicznej: Sraj na trumnę Lenina,/ sraj na trumnę Stalina,/ sraj na cały ten rząd pieski,/ ale nie sraj na te deski”. 30 marca 1953 r. Dąbrowska wyznała, że uległa presji i wbrew sobie napisała nekrolog dla Stalina. „26 marca 1956 (…) Numer stalinowski +Nowej Kultury+. Ciekaw jestem, co by Dąbrowska powiedziała, gdyby jej to pokazać po +wyzwoleniu+. Że musiała, że dla +chleba+? Dlaczegoż więc Parandowski niczego takiego nie napisał? I pomyśleć, że przez całe lata stylizowała się ona na sumienie narodu, że udawała Żeromskiego” - ocenił jej postępek Jan Lechoń w „Dzienniku”.
Anna Machcewicz, biografka Kazimierza Moczarskiego, przypomniała, że wkrótce Dąbrowska znalazła się w gronie 19 intelektualistów, którym zawdzięczał on zwolnienie po 11 latach bezprawnego uwięzienia oraz tortur. W kwietniu 1956 r. podpisała list domagający się sprawiedliwych procesów dla więźniów politycznych, skierowany do przewodniczącego Rady Państwa Aleksandra Zawadzkiego i prezesa Rady Ministrów Józefa Cyrankiewicza. Tekst przygotowała mecenas Aniela Steinsbergowa. Zaczynał się od słów: „Naród żąda Polski sprawiedliwej, żąda poszanowania prawa, moralności i czystości w wykonywaniu władzy państwowej i nie może się pogodzić z bezprawiem zalegalizowanym prawomocnymi wyrokami sądowymi”. W marcu 1964 r. Dąbrowska podpisała List 34.
Maria Dąbrowska była pięciokrotnie nominowana do Nagrody Nobla za powieść „Noce i dnie”. Po raz pierwszy w 1939 r. przez slawistę z Uppsali Stena B. Liljegrena. Fizyk, prof. Arkadiusz Jadczyk, na portalu salon24.pl przytoczył kpiny noblowskiego recenzenta Alfreda Kalgrena, które zwichnęły szanse Dąbrowskiej: „Kalgren (…) nie rozumie, dlaczego jej dzieło, liczące 2250 stron, nosi tytuł +Noce i dnie+, skoro nocą nic się nie dzieje”. Kalgren stwierdził, że rozumie rolę, jaką mogły „Noce i dnie” odegrać w życiu Polaków. Pomogły „schłodzić heroiczne nastroje” i „zapomnieć o kryzysie i dyktaturze”. „Dobra lektura na bezsenne noce”- podsumował. Stwierdził też, że Dąbrowska nie wykorzystała szansy, by „Noce i dnie" okazały się swoistym dopełnieniem „Chłopów” - były wszak polską epopeją ziemiańską. Najbardziej bezlitośnie recenzent Akademii potraktował Bogumiła. „Odnosi się wrażenie, że jego życie wewnętrzne jest ułomne, że jest on raczej zwierzęciem roboczym, kozłem ofiarnym, bez jakiejkolwiek duchowej głębi. Brak mu nawet zwykłych ludzkich odruchów. Nie tak powinien wyglądać główny bohater wielotomowego dzieła” - ocenił.
Po wojnie Dąbrowską nominowano do literackiego Nobla czterokrotnie - w 1957, 1959 , 1960 i 1965 roku. W kontekście ostatniej szansy warto przypomnieć list Jerzego Giedroycia do Konstantego A. Jeleńskiego z 14 czerwca 1964 r. „Ponieważ echa memoriału 34 są jeszcze żywe, czy nie sądzi Pan, że może byłyby szanse zalansowania Marii Dąbrowskiej na Nagrodę Nobla. Może miałaby szanse na zasadzie +pasternakowskiej+ (ma się takich Pasternaków, na jakich się zasługuje)” - napisał Giedroyc.
Dąbrowska przeżywała noblowskie niepowodzenia. „Melancholijne rozmyślania o sobie. Zaliczona do pisarzy XlX-wiecznych (Sandauer) – co za pomyłka! Zepchnięta do lektur szkolnych - co za nieporozumienie! Czy ktoś mnie kiedyś odkryje?” - zapisała 4 maja 1958 r. „Z moimi głupimi nadziejami na +wyjście w świat+ klops kompletny. (...) A więc moja twórczość okazała się światu niepotrzebna. To też nie jest łatwa do zniesienia porażka przed końcem życia. (...) Wielkie ostateczne rozczarowanie co do siebie i mej twórczości. Klapa generalna (….) Czym teraz żyć?” (8 grudnia 1958 r.).
Annę Kowalską Dąbrowska poznała w okresie okupacji, we Lwowie. „Po południu przyszła Anna. Przeraziła mnie siłą swoich uczuć. Powiedziała mi: +Wypełnię moją osobą resztę twojego biednego żywota+. Jej szalone rojenia na przyszłość: +Ja zupełnie nie mogę żyć bez ciebie+ . +Myślę o tobie bez przerwy - bez przerwy+” - zapisała Dąbrowska w początkach związku, 5 sierpnia 1943 r. Odtąd, przez długi czas, pisarka będzie zdolna do tworzenia jedynie listów do Anny. „Szaleństwo Anny, na które nie potrafię poradzić, któremu ulegam, i z którym nie wiem, co robić. Ogarnia mnie przerażenie” - zanotowała w marcu 1943 r. A Kowalska jej sekundowała: „Aby ci przynieść szklankę wody, chętnie obiegłabym kulę ziemską po równoleżniku”.
Dzieje ich związku odsłania dziennik Anny Kowalskiej: „Szkoda, żeśmy się spotkały, że nie trafiła na kogoś, kto by zgodził się nie być – oddał się jej i żył jej życiem, nie własnym” - oceniła po latach, 15 lipca 1952 r., tę skomplikowaną miłość. („Dzienniki 1927-1969”, 2008)Anna nazywała to uczucie „trucizną” i „złą miłością”. Wielokrotnie odnajdywała w zapiskach Dąbrowskiej swoje stwierdzenia, sądy i opinie. „Ona kiedyś urośnie. Ona będzie wielka – ja będę tą, która była jej przyjaciółką. Ale nikt się nie domyśli, ile jest ze mnie we wszystkim, co teraz pisze. Tak dawniej we dworach, gdy latem przysłano róże cięte, wbijano łodygę w ogórek, aby róża się dobrze trzymała. Ja jestem tym ogórkiem” - zauważyła Kowalska z goryczą 25 września 1955 r.
25 maja 1965 r. Kowalska zapisała: „Umarła Maryjka, przeżyłam ciężką jej agonię, ubierałam ją (...) po śmierci”. „Po śmierci Dąbrowskiej wielkim zaskoczeniem okazały się jej dzienniki. Wiedziano, że je prowadzi, ale nikt się nie spodziewał tak ogromnego rozmiaru tego diarystycznego pisarstwa (pełne ich wydanie liczy 13 tomów). Odkrycie było wręcz oszałamiające” – powiedziała PAP prof. Ewa Głębicka, która opracowuje korespondencję prywatną pisarki. „Zestawienie +Dzienników+ z korespondencją pisarki pozwoli na pokazanie społeczeństwa funkcjonującego w trudnych, wymagających hartu ducha czasach. Bo trzeba zauważyć, że Dąbrowska zawsze żyła w takich czasach: najpierw zabory, potem pierwsza wojna i walka o Niepodległość, krótki okres wolnej Polski i wkrótce druga wojna światowa, a na koniec stalinizm” – oceniła prof. Głębicka.
Literaturoznawczyni doprowadziła już do wydania listów Marii i Mariana Dąbrowskich z okresu 1909-25 („Ich noce i dnie”, 2005), a także korespondencji „Tadeusz Sułkowski. Maria Dąbrowska. Listy 1943-1959” (2007). „Od pięciu lat jest gotowa do druku korespondencja Dąbrowskiej ze Stanisławem Stempowskim z okresu 1924-1952 – około 1030 listów w trzech tomach, jednak brakuje 90 tys. zł na ich wydanie. Instytut szuka współwydawcy tego zespołu, którego tom pierwszy jest gotowy do produkcji” – wyjaśniła Głębicka. „W planach jest opracowanie i wydanie korespondencji Marii Dąbrowskiej z Anną Kowalską z lat 1940-1964, liczącej ponad 2300 obszernych, wielostronicowych listów” - dodała.
Zdaniem Marioli Pryzwan, Dąbrowska wyprzedziła swoją epokę. „To nie jest postać schematyczna, podręcznikowa. To nie jest starsza, nieciekawa kobieta, która mówi w kółko o tradycjach rodzinnych i wszystko się na tym kończy” - wyjaśniła biografistka.
W spisie szkolnych lektur obowiązkowych nie ma obecnie utworów Marii Dąbrowskiej.
Iwona L. Konieczna (PAP)