65 lat temu, 5 grudnia 1953 r., wicedyrektor Departamentu X polskiej bezpieki Józef Światło oddał się w ręce Amerykanów. Kilka miesięcy później nagrał i wyemitował na falach Radia Wolna Europa nieco ponad setkę audycji, które w zasadniczym stopniu przyczyniły się do zakończenia najbardziej represyjnej fazy stalinizmu.

W grudniu 1953 r. Berlin był co prawda miastem okupowanym i podzielonym na strefy, ale komunikacja między nimi była płynna. Jak raportował wywiadowca konspiracyjnej organizacji Wolność i Niezawisłość Tomasz Gołąb:

„Ruch komunikacyjny miejski istnieje w całym mieście jako jedna całość i przejeżdża się z jednej części do drugiej, bez żadnego śladu tego”.

Dopiero ustawiony osiem lat później mur berliński ograniczył komunikację między wschodem a zachodem. W 1953 r. można było przemieszczać się po całym mieście bez najmniejszych przeszkód i jedynie odrębne waluty wprowadzone w strefach okupacyjnych stanowiły pewien problem, choć rzecz jasna istniały kantory. Józef Światło i Anatol Fejgin nie mieli o tym jednak pojęcia, mimo że zasadniczo obaj wiedzieli dużo – byli wysoko postawionymi funkcjonariuszami polskiej bezpieki, a sprawa, która w grudniu tamtego roku skierowała ich do Berlina, była służbowa.

W sobotę 5 grudnia o godz. 8.30 przysłane po nich auto analogicznych niemieckich służb odwiozło ich do ambasady, w której otrzymali pokój. Po kilku godzinach przekazali wyniki swojej pracy niemieckim kolegom, ci zaś zaprosili ich na obiad. Po nim polscy funkcjonariusze pożegnali się, umówili na poniedziałek i udali się do hotelu Newa, po drodze robiąc zakupy dla rodzin (Fejgin kupił pantofle, a Światło aparat fotograficzny). Nie mając jednak zajęć w hotelu, postanowili wyjść na miasto i jeszcze pochodzić po sklepach. Udali się w stronę stacji metra Friedrichstrasse.

„Światło kupił bilety i nie pytając nikogo o kierunek jazdy, wsiedli do pierwszego pociągu, który nadjechał. Najbliższy przystanek był przy Walter Ulbricht Stadion. Jechali dalej. Drugi odcinek wydawał się dosyć długi, więc Fejgin orzekł, że chyba trzeba będzie wysiąść, co też uczynili. Rozmawiając po polsku, wyszli na ulicę, ale po kilku minutach zorientowali się, że +coś jest nie w porządku+. Tym, co ich zastanowiło, było przede wszystkim to, że wszystkie samochody, które widzieli, miały rejestrację zaczynającą się od liter KB, a widziane uprzednio miały litery GB. Gdy podeszli do dużego sklepu z obuwiem, upewnili się: to nie mógł być sklep socjalistyczny […] Byli coraz bardziej zaniepokojeni, ale obawiali się wracać na piechotę i uznali, że najlepiej podjechać metrem. Wówczas zdali sobie sprawę, że mają tylko marki wschodnie, a za bilet na pewno będzie trzeba zapłacić w zachodnich. Blisko rogu Gericht- i Müllerstrasse zobaczyli trafikę, postanowili kupić papierosy i poprosić o resztę w westmarkach. Operacji tej miał dokonać Fejgin +jako lepiej znający język niemiecki+” – rekonstruował przebieg zdarzeń historyk, prof. Andrzej Paczkowski.

Anatol Fejgin kupił papierosy, ale sprzedawca odmówił wymiany waluty. Nie był to jednak w tym momencie największy problem. Kiedy Fejgin wyszedł, ani przed trafiką, ani nigdzie w okolicy nie było Światły. Rozpętała się burza. Berlin przeczesywały wszystkie operujące tam służby wschodnioniemieckie i sowieckie, a mimo to Światły wciąż nie dawało się odnaleźć. Na jego ślad natrafili dopiero jedenaście dni później Niemcy, którzy poinformowali Polaków, że w dniu jego zniknięcia na pobliski posterunek zgłosił się jakiś mężczyzna, prosząc o podwiezienie go do Amerykanów. Wciąż jednak nie znano motywu. Dopuszczano opcję aresztowania go przez zachodnie służby, porwania, a nawet jakiegoś wypadku losowego. Sprawa wyjaśniła się kilka dni później. Ambasador sowiecki w Warszawie w piśmie do Wiaczesława Mołotowa donosił: „Niedawno uciekł do Niemiec Zachodnich znaczący pracownik bezpieczeństwa – Światło”.

Józef Światło istotnie był w 1953 r. pracownikiem znaczącym. W tamtym momencie był wicedyrektorem osławionego Departamentu X. Specjalnie powołana komisja ustaliła, że – jak wylicza Robert Spałek w książce „Komuniści przeciwko komunistom”:

„Uznano, że dyrektor znał wszystkie najważniejsze dokumenty śledcze, agenturalne i archiwalne Departamentu X. Zbierał informacje o ludziach, wydarzeniach, zagadnieniach, które pozwalały wykryć i zwalczyć przeciwnika politycznego. Zamawiał w odpowiednich komórkach MBP instalowanie podsłuchów telefonicznych i mieszkaniowych, organizował śledzenie wytypowanych osób (sam dokonywał również tego wyboru), przeprowadzał aresztowania (wcześniej opracowując ich plany i warianty). Czasem sam asystował przy przesłuchaniach, studiował protokoły dochodzeń, zapisy i opracowania posłuchów, przeglądał przechwyconą przez bezpiekę korespondencję i jej opracowania […] Był więc chyba funkcjonariuszem najlepiej zorientowanym w całokształcie poszukiwań wroga wewnętrznego”.

Ale nawet to nie było dla polskich władz – niepolskich zresztą też – najgroźniejsze. Światło był bowiem naocznym świadkiem i czynnym uczestnikiem całej operacji przejmowania w Polsce władzy przez komunistów. Jeszcze jako oficer polityczny armii Berlinga brał udział w aresztowaniach i przesłuchaniach ujawniających się żołnierzy Armii Krajowej. To samo robił po przeniesieniu do formującej się milicji, gdzie – w niejasnej formalnie roli – współpracował z NKWD, biorąc osobiście udział nie tylko w brutalnych przesłuchaniach, lecz i w obławach na niepodległościowych konspiratorów. Szybko awansował – wkrótce został mianowany zastępcą komendanta Urzędu Bezpieczeństwa w Warszawie, a następnie w Olsztynie i Krakowie. Odsyłania go dalej od Warszawy nie należy jednak w tym przypadku traktować jako degradację. Przeciwnie. Jeśli Warmia i Mazury nie posiadały rozbudowanej konspiracji, to Małopolska była pod tym względem ich przeciwieństwem. Tam właśnie koncentrowały się największe siły podziemia, zwalczanie ich wymagało więc jak najbardziej doświadczonych funkcjonariuszy. Takich jak Światło.

Światło w zwalczaniu przeciwników komuny był brutalny i bezwzględny, ale maczał też ręce w subtelniejszych, choć potężnych oszustwach, takich jak fałszowanie wyników referendum dotyczącego przyszłego ustroju Polski, a także wyborów do Sejmu.

„Jest jedną z niewielu osób, które uosabiają całe zło komunistycznego reżimu, również to, które było popełniane, gdy on sam, jako uciekinier, przebywał po drugiej stronie Atlantyku. Osobiście aresztował i znęcał się nad setkami osób o różnej proweniencji ideowej czy politycznej, na mocy jego rozkazów aresztowano tysiące ludzi, należał do elity organizacji, która bez żadnych wątpliwości była instytucją zbrodniczą, służyła zaprowadzeniu i umocnieniu w Polsce przestępczego systemu politycznego, uciekając się w tym celu do masowych morderstw i dążąc do upodlenia tysięcy ludzi” – pisał prof. Andrzej Paczkowski.

Ktoś taki jak Światło, wyposażony w pełnię wiedzy o mechanizmach, jakimi komuniści zdobywali władzę, nie tylko przecież w Polsce, ale całym bloku wschodnim, gdy znalazł się na Zachodzie, stał się dla tychże komunistów ogromnym zagrożeniem. Trzeba pamiętać, że roztaczali oni propagandowy obraz budowania ustrojowego raju na ziemi, krain szczęścia i dostatku. Światło, który istotnie uosabiał całe zło komunistycznego reżimu, był jednocześnie tą osobą, która była w stanie ten propagandowy mit zburzyć. Powiedzieć o nim prawdę. I powiedział.

Przez wiele miesięcy panowała cisza. W tym czasie Światło był już w USA, gdzie poddawano go intensywnym przesłuchaniom w CIA. W Polsce nikt jednak o tym nie wiedział. Mimo to przedsięwzięto środki zapobiegawcze. 27 lutego 1954 r. minister bezpieczeństwa publicznego Stanisław Radkiewicz wydał rozkaz o redukcji kadr bezpieki, zrezygnowano wówczas ze sporej części agentury. Bardziej znamienny rozkaz wydał zaś 3 marca. Dotyczył on postępowania w trakcie przesłuchań; wyraźnie i jasno zakazano w nim m.in. „znęcania się nad człowiekiem”, ponadto zagwarantowano podejrzanym minimum siedem godzin snu na dobę, a na ograniczenie tych przepisów wydano zgodę jedynie w wyjątkowych i pojedynczych przypadkach.

Po tych posunięciach i wobec milczenia Światły nerwowość pierwszych tygodni po ucieczce powoli się uspokajała i reżim funkcjonował w swojej nieco zreformowanej strukturze. Tąpnięcie nastąpiło 28 września 1954 r. o godz. 14.30 (20.30 czasu polskiego), kiedy odbyła się konferencja prasowa, zorganizowana przez Foreign Operations Administration. Światło – jak pisał reporter „New York Times” – wydawał się „niski, podobny do sowy w swych grubych okularach w rogowej oprawie”, ale jednocześnie pewny siebie, swobodny i dobrze ubrany. Jak się obawiano, mówił rzeczy dla komunistów bardzo niewygodne.

I mówił dużo. Począwszy od 20 października Radio Wolna Europa rozpoczęło nadawanie cyklicznej audycji „Za kulisami bezpieki i partii”. Do lutego następnego roku wyemitowano siedemdziesiąt siedem odcinków, ponadto dwanaście audycji specjalnych. Łącznie 139 audycji z udziałem Światły. Nie były długie, trwały około dziewięciu minut, to jednak wystarczyło.

„Jestem skłonny sądzić, że dopiero to uderzenie propagandowe, które zaczęło się 20 października, uświadomiło kierownictwu PZPR, że sprawa jest naprawdę poważna i jakaś doraźna łatanina może nie wystarczyć” – pisał prof. Andrzej Paczkowski.

„Doraźną łataniną” historyk nazywał wcześniejsze posunięcia ministra Stanisława Radkiewicza. Po wystąpieniu Światły podjęto działania cięższego kalibru – restrukturyzację Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i podzielenia go na dwa resorty: Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oraz Komitet ds. Bezpieczeństwa Publicznego przy Radzie Ministrów. Ale sprawa miała jednak dalszy zasięg. W szeregach bezpieki, które zredukowano zresztą o 10 proc., zapanowały niepewność i nerwowość. Partyjna góra poddała jej działania ostrej krytyce, opracowano takie dokumenty jak „O służbie w organach bezpieczeństwa” czy „Przepisy o zachowaniu się funkcjonariuszy wobec sądów i prokuratur”, wreszcie „Regulamin służby bezpieczeństwa publicznego”. Zlikwidowano wreszcie powszechnie znienawidzony Departament X.

Warto zastanowić się jednak, na ile wpływ na te wszystkie działania miał Józef Światło, a na ile były one elementem naturalnego procesu targającego wówczas państwami komunistycznymi. Po śmierci Stalina 5 marca i aresztowaniu Ławrientija Berii w czerwcu 1953 r. (rozstrzelano go w grudniu) skrajnie opresyjny stalinizm zaczął się sypać. Być może państwa socjalistyczne okrzepły już na tyle, że utrzymywanie dalszego napięcia po prostu bardziej szkodziłoby, niż pomagało systemowi, a może decydowała tu kwestia rozgrywek frakcyjnych wewnątrz rządzących partii. Bezpieki powoli przestawały skutecznie funkcjonować, bo zjadały własny ogon – z paranoicznym zapałem szukano głównie wroga we własnych szeregach, co sprawiało, że sami agenci czuli przede wszystkim paraliżujący strach, który uniemożliwiał podejmowanie standardowych nawet działań. Robert Spałek cytuje w swojej pracy notkę przygotowaną dla komisji badającej sytuację po ucieczce Światły. Anonimowy pracownik bezpieki pisał w niej wprost (o nastrojach przed ucieczką):

„W końcowej fazie mojej pracy w Departamencie X była taka atmosfera, że nikt do nikogo nie chciał mówić o panującej sytuacji, każdy chciał się usunąć. Jeśli ktoś coś powiedział, to na korytarzu, w przelocie, co zostało zresztą spostrzeżone przez Światłę – nazwał to utworzeniem się grup korytarzowych”.

Czy załamanie stalinowskiego systemu bezpieki nastąpiłoby nawet bez ucieczki i upublicznionych rewelacji Światły? Być może. Innego jednak zdania była osoba będąca blisko wydarzeń, choć rzecz jasna z drugiej strony – Jan Nowak-Jeziorański:

„W ZSRS periodyczne, krwawe czystki, zwłaszcza na wyższych szczeblach władzy, paraliżowały biurokrację partyjno-rządową śmiertelnym strachem o życie własne i rodziny. W tej atmosferze powszechnego lęku nie mogło być mowy o jakichkolwiek walkach frakcyjnych czy nawet różnicy poglądów”.

Ta atmosfera nie wygasła bezpośrednio po śmierci Stalina, ani w ZSRS, ani w krajach satelickich. Nowak-Jeziorański pisał dalej:

„+Wielki strach+ wciąż jednak nie pozwalał wystąpić narastającym fermentom na powierzchnię. Dopiero rewelacje Światły i ich skutki w postaci reorganizacji i rozczłonkowania bezpieki, czystki na jej szczytach, wypuszczenie na wolność części więźniów politycznych, w pierwszym rzędzie członków partii, obaliło barierę strachu i zerwało tamy. Audycje Światły stały się drugim, po śmierci Stalina i aresztowaniu Berii wydarzeniem, które umożliwiło odwilż i otworzyło drogę do polskiego Października”.

A co z samym człowiekiem, który niemal rozmontował system? Otóż nie wiadomo. Mówiło się, że przeszedł operację plastyczną i został zainstalowany przez CIA gdzieś na amerykańskiej prowincji z odpowiednimi sumami pieniędzy na start. Ale to tylko domysły. Sam Jan Nowak-Jeziorański wspominał, że Światło zmarł w 1985 r. Z pewnością nikt tego jednak nie ustalił. Dopiero w roku 2010 Instytut Pamięci Narodowej poinformował, że otrzymał od Amerykanów informację, iż słynny pułkownik UB zmarł w 1994 r.