"Bez wątpienia tzw. operacja polska NKWD z lat 1937-38 była jedną z największych zbrodni ludobójstwa, jaka miała miejsce w historii XX wieku" - podkreśliła dyrektor Archiwum IPN Marzena Kruk, otwierając uroczystość w Domu Polonii w Warszawie. W jej opinii, mimo ogromnych rozmiarów sowieckiej zbrodni (szacuje się, że pochłonęła ona nawet 200 tys. ofiar) nie zajmowała ona do tej pory należytego miejsca w świadomości społecznej.
"Nie było jej w programach szkolnych, a również literatura naukowa, biorąc pod uwagę rozmiary zbrodni, jest dość skąpa" - podkreśliła szefowa Archiwum IPN, dodając, że Instytut od wielu lat systematycznie działa na rzecz upowszechnienia wiedzy o martyrologii Polaków na Wschodzie. W ocenie archiwistów IPN, prezentowane na wystawie dokumenty - wytworzone przez NKWD - są dowodem planowej, zbrodniczej działalności Sowietów, która nigdy nie miała zostać ujawniona.
"Otwieramy dzisiaj tę wystawę w sercu Warszawy" - powiedział prezes IPN Jarosław Szarek. Wyjaśnił, że ekspozycja, którą po raz pierwszy zaprezentowano 23 listopada br. na Ukrainie, powstała dzięki dobrej współpracy z trzema ukraińskimi Państwowymi Archiwami Obwodowymi w Chmielnickim, Winnicy i Odessie.
"W tych i innych miejscach przed 80 laty mordowano naszych rodaków tylko za to, że byli Polakami" - przypomniał Szarek. Odnosząc się do polsko-ukraińskiej współpracy archiwalnej prezes IPN podkreślił, że oba narody - Polacy i Ukraińcy - były w XX wieku ofiarami komunizmu.
Tzw. operacja polska NKWD z lat 30. - jak przypomina na wystawie IPN - nie dotknęła tylko Polaków, ale również osoby innych narodowości, najczęściej Ukraińców. Na wystawie jest wykaz np. 33 aresztowanych mężczyzn ze wsi Zozowo, Aleksandrowka i Rotmistrowka, z których jedenastu było narodowości ukraińskiej. Wszyscy mężczyźni zostali zamordowani, a oskarżono ich o trucie bydła, niszczenie maszyn rolniczych i sabotowanie planów produkcyjnych kołchozu.
Na to, że ekspozycja o ludobójstwie NKWD na Polakach jest efektem dobrej polsko-ukraińskiej współpracy zwrócił uwagę także wiceminister spraw zagranicznych Bartosz Cichocki. "Niech będzie to przykładem dla innych osób zaangażowanych w dialog historyczny. Pokazujecie państwo model, który powinien mieć więcej naśladowców" - powiedział Cichocki, gratulując przedsięwzięcia.
Polska strona oczekuje, że uda się - jak mówił wiceszef MSZ - godnie upamiętnić ofiary także innych konfliktów i represji. "Nie jest dla nikogo tajemnicą, że tej wspólnoty oceny i współpracy brakuje w przypadku ofiar zbrodni wołyńskiej" - przypomniał Cichocki. Dodał, że MSZ oraz IPN działają na rzecz odblokowania przeszkód w tym obszarze (chodzi o wydany przez Ukrainę zakaz ekshumacji polskich ofiar, które chce przeprowadzić polski IPN).
W uroczystości wzięli udział także przedstawiciele ukraińskich archiwów, w tym ich dyrektorzy dr Wołodymir Bajdycz z Chmielnickiego i dr Jurij Łehun z Winnicy. Obaj zwrócili uwagę, że pamięć o ofiarach ma służyć temu, żeby już nigdy podobne do operacji NKWD zbrodnie się nie powtórzyły. Podkreślili też wysoki poziom polskich badań historycznych, które - jak zaznaczył Jurij Łehun - są dla ukraińskich historyków wzorcowe w tematyce sowieckich represji z lat 30.
"To jest kwestia źródeł, które były niedostępne dla badaczy i historyków innych niż Polska krajów" - tłumaczył dyrektor ukraińskiego archiwum.
Wystawę "Rozkaz nr 00485. Antypolska operacja NKWD na sowieckiej Ukrainie 1937-1938" tworzy 16 plansz przedstawiających m.in. losy kilku osób represjonowanych w ZSRS w latach 1937-38. W ramach operacji NKWD co najmniej 111 tys. osób skazano na karę śmierci, a blisko 30 tys. zesłano do łagrów. Tylko na Ukrainie, gdzie znajdowało się największe skupisko ludności polskiej w ZSRS, osądzono ponad 55 tys. osób, z których ponad 47 tys. zamordowano.
Aresztowanych w ramach operacji mężczyzn oskarżano o przynależność do Polskiej Organizacji Wojskowej - nieistniejącej od 1921 r., która miała rzekomo prowadzić działalność szpiegowsko-wywrotową na rzecz II Rzeczypospolitej. Na większości z nich wykonano wyrok śmierci.
Żony "szpiegów" lub "wrogów ludu" były zsyłane na 5 do 10 lat w głąb ZSRS za to, że nie informowały organów władzy sowieckiej o "kontrrewolucyjnej działalności szpiegowskiej" męża. Ich dzieci często odsyłano do sierocińców lub więziono w obozach i koloniach pracy.
Patronat narodowy nad ekspozycją objął prezydent Andrzej Duda w związku z obchodami 100-lecia odzyskania niepodległości. Podczas wernisażu list Dudy przeczytał prezydencki doradca Tadeusz Deszkiewicz. "Narodowość polska była wówczas jedynym i wystarczającym powodem aresztowania, prześladowań i tortur jakże często kończących się egzekucją wykonaną bez sądu" - napisał prezydent, przypominając o metodach NKWD z lat 30.
Po wernisażu odbyła się konferencja naukowa poświęcona sowieckim zbrodniom, a także zaprezentowano film dokumentalny pt. "Rozstrzelać Polaków", który powstał z inspiracji dziennikarza Tomasza Sommera, od wielu lat badającego tzw. operację polską NKWD. Twórcy, w tym reżyser filmu Mirosław Majeran, za pomocą archiwalnych fotografii, ujęć filmowych ukazujących m.in. Józefa Stalina i członków jego politbiura, a także animacji przybliżających grozę tej zbrodni, przedstawili istotę Wielkiego Terroru i jego polskich ofiar.
Widzowie mogli obejrzeć także faksymile z oryginalnych dokumentów sowieckich zbrodniarzy, w tym osławionego rozkazu nr 00485 szefa NKWD Nikołaja Jeżowa, który dał początek gehennie Polaków.
Ponadto po otwarciu wystawy odbyła się uroczystość posadzenia dębów upamiętniających 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Z inicjatywą tą wystąpiło Zrzeszenie Nauczycieli Polskich w Ameryce, które zaznacza, że m.in. szkoły, stowarzyszenia, a także instytucje kultury i osoby prywatne upamiętniają w ten sposób tysiące ochotników, którzy wstąpili do Armii Polskiej we Francji dowodzonej przez gen. Józefa Hallera i walczyli o wolną Polskę.