PREZENTACJA | Rozmowa z prof. Krzysztofem Koehlerem, zastępcą ds. programowych dyrektora Instytutu Książki
/>
/>
Za nami ogłoszenie wyników VI edycji Rankingu Najlepszych Bibliotek. Jakie miejsce będą zajmowały biblioteki w programie Instytutu Książki w przyszłym roku?
Biblioteki to dla wielu ludzi w Polsce, młodych i starszych, najważniejsze miejsce spotkania z książką. Stąd biblioteki są dla Instytutu bardzo ważne. Jest kilka programów, dawnych i nowych, za pomocą których staramy się polskie biblioteki wspomóc. To przede wszystkim – „Partnerstwo dla książki” – program chyba najobszerniejszy tematycznie, kierowany do wszystkich instytucji z książkami związanych – bibliotek, księgarni, wydawców. Również „Infrastruktura bibliotek”, program adresowany bezpośrednio do bibliotek, mający na celu ich doinwestowanie. Jest także „Biblioteka Nowa”, w którym to programie chodzi o prezentację najnowszych światowych trendów (w tym roku seminarium poświęcone było architekturze bibliotek, przyjaznych środowisku). Mamy wreszcie różnego rodzaju cykle szkoleń skierowanych do pracowników bibliotek, a także realizowany we współpracy z bibliotekami wojewódzkimi, program Dyskusyjnych Klubów Książki, który będziemy rozwijać. Jest tego bardzo wiele, ale warto też wspomnieć o programach o książce w różnego rodzaju mediach. W jednym z nich, realizowanym dzięki finansowaniu Instytutu Książki dla TVP 2, zatytułowanym „Dachy Krakowa, czyli literatura jest rozmową” pojawia się swego rodzaju refren: „Jeśli chcesz wiedzieć więcej, idź do biblioteki”. To motto naszego działania! Biblioteki są ważne, Instytutowi bardzo na nich zależy. Wciąż jednak chcemy robić więcej...
Czyli? Co chcecie osiągnąć?
Podczas spotkania z koordynatorami Dyskusyjnych Klubów Książki jesienią w Warszawie zobowiązałem się, że wyruszymy w podróż po Polsce, by rozmawiać z samorządowcami i przekonywać ich (wielu zapewne nie trzeba!) do znaczenia czytelnictwa, a zatem i bibliotek dla cywilizacyjnego rozwoju kraju. Czytanie przekłada się wszak na jakość życia. Ci, którzy czytają, zarabiają więcej, rzadziej dotyka ich bezrobocie, są bardziej aktywni i ciekawi świata. Nie chodzi tylko o intelektualistów, wszak Robert Lewandowski też lubi czytać i ludzie powinni to wiedzieć. Naszym zadaniem jest stworzenie pozytywnego wizerunku książki.
Myśli pan, że promocja czytelnictwa poprzez zapraszanie gwiazd to dobry pomysł?
Chodzi nie tylko o to. Sądzę, że musimy uświadomić sobie, że czytanie jest niezbędne, by lepiej żyć. A znane osoby, które nie odkładają czytania na później, są naturalnymi ambasadorami tej idei. Ponieważ cieszą się autorytetem, mogą do tej oczywistej prawdy lepiej przekonać niż ktokolwiek inny. Wspominam o panu Lewandowskim, bo mamy świadomość, że grupą mającą szczególne problemy z czytaniem są nastoletni chłopcy...
Potrzebna jest praca u podstaw?
Tak. Bo chłopaków zafascynowanych piłką nożną mało kto namawia do czytania. Zainteresować ich lekturami szkolnymi nie jest łatwo. Jeśli zatem kontakt ze znanym piłkarzem może być dla nich okazją do sięgnięcia po książkę, to należy próbować. Wszak tak może zacząć się ich przygoda, która może zaprowadzi ich o wiele dalej. Bo literatura to przygoda. Mówię więcej akurat o jednej charakterystycznej grupie nieczytających, ale mamy świadomość, że są też inne. Pracujemy nad nowymi projektami, które skierowane byłyby do osób wykluczonych i nieczytających. Chcemy je tworzyć wspólnie z przedstawicielami ministerstw edukacji czy nauki. Chodzi o to, żeby dotrzeć zarówno do ludzi starszych, jak i młodzieży. Powtarzam, jeśli przyczynimy się do zwiększenia czytelnictwa w Polsce, wszyscy na tym skorzystamy. Dosłownie wszyscy.
Czy macie już pomysł, jak to zrobić?
Chodzi nie tylko o programy, choć oczywiście one są najważniejsze, ale wszystko: począwszy od opracowania nowej metody badań czytelniczych (Instytut uczestniczy w pracach zespołu powołanego przez MKiDN), adekwatnej do zmieniającego się sposobu lektury książek, a skończywszy na projektach, które będą wspomagać czytelnictwo wśród osób na przykład elektroniczne czy geograficznie z czytania wykluczonych...
Mówi pan o wykluczonych i nieczytających. Czy to znaczy, że Instytut zamierza zwrócić swoje zainteresowanie w kierunku grup zagrożonych?
Widzę tu ważny problem społeczny. Przecież wiemy to wszyscy, że w małych miejscowościach księgarnie upadają, a wielkie sieci nie otwierają swoich filii. Jedyną formą kontaktu z książką dla ludzi tam mieszkających jest biblioteka. Stąd należy wspomóc biblioteki (pomysłami czy finansami), by stawały się miejscami coraz bardziej atrakcyjnymi. Biblioteka jako centrum kultury? Czemu nie. Zresztą to już się dzieje.
A małe księgarnie? Czy Instytut ma zamiar je wspierać?
Zdecydowanie. Właśnie odbywa się ostatni w tym roku cykl szkoleń dla księgarzy i będziemy go kontynuować. Wielką uwagę przykładamy do programu „Partnerstwo dla książki”, czy do programu „Promocja czytelnictwa”... A jest też wszak program „Literatura”, nie mówiąc już o programach i działalności zagranicznej...
A propos „Promocji czytelnictwa”, Polska stała się w ostatnim czasie krajem festiwali literackich. Jak pan to ocenia?
Dobrze, że tak jest, ale i tu, jak wszędzie, chodzi nam o więcej. Z mojej perspektywy najlepiej by było, gdyby festiwal był nie początkiem, lecz zwieńczeniem aktywności proczytelniczej. To nie powinien być jednorazowy event, ale rozciągnięta w czasie akcja społeczna, okazja do spotkania odbiorców z książkami czy autorami.
A czy Instytut Książki ma zamiar zwracać uwagę na e-booki i powieści elektroniczne?
Oczywiście. Nie wolno ignorować rozwoju technologii. Świat zmienia się na naszych oczach, a e-book, który raptem piętnaście lat temu był ciekawostką wydawniczą, dziś urósł do rangi osobnego medium. Medium, które często jest jedynym, z jakim czytelnik ma styczność, a w niektórych wypadkach (jak w przypadku na przykład osób niesłyszących) jedynym. Stąd finalizujemy obecnie prace (czynimy to wspólnie z innymi instytucjami) nad platformą czy biblioteką dla niesłyszących.
Jaki zatem ma być Instytut Książki?
Instytut Książki musi służyć literaturze i książce polskiej. Wykonamy swoją misję, jeśli podniesie się poziom czytelnictwa w Polsce, spełnimy swoje zadanie, jeśli przyczynimy się do rozwoju rynku książki. Chcemy w tym dziele współpracować zarówno z instytucjami, jak i z ludźmi. Z wydawcami, bibliotekarzami, z pisarzami, ale i z tłumaczami autorów polskich, a także z tymi, którzy nasze książki chcą wydawać. Bardzo zależy nam na współpracy z całym środowiskiem. Chcemy pomóc w promocji polskiego piśmiennictwa. Oczywiście nasza literatura ma wysokie notowania nie tylko w Europie, ale i na świecie. Jesteśmy obecni na targach w Pekinie, w New Delhi, w Chicago, ale też w Abu Dhabi. Ale chcemy więcej. Chcemy mocniej dotrzeć na przykład do Ameryki Południowej. To jest ogromny i znaczący rynek. Konieczne jest wypracowanie nowych modeli, nowych sposobów docierania do świata z literaturą polską.
Jaką literaturę Instytut ma zamiar promować za granicą?
Dobrą, to jedyne kryterium, jedyny przymiotnik, którymi chcę się posługiwać w naszym działaniu. Co to oznacza? Że jesteśmy otwarci na poszukiwania, nie zamykamy się w środowiskowych gettach, ale też że nie zamykamy się na jakieś literackie gatunki. Chcemy np. zwrócić uwagę świata na gatunek, który jest bardzo ważny dla polskiej kultury literackiej: esej. Ale naprawdę nasi twórcy mają wiele do powiedzenia na temat najważniejszych kwestii współczesnego świata. Literatura polska pyta o religię, o politykę, o historię, ale i o współczesność, o naszą codzienność i czyni to z najróżniejszych punktów widzenia. Trzeba o tym czytelnikom zagranicznym opowiadać. To jest nasze zadanie: promocja wielobarwnej, wielonurtowej kultury piśmienniczej tworzonej w języku polskim. Uważam, że to pasjonujące.
W przyszłym roku Polska będzie gościem honorowym na londyńskich targach książki. Jakie oczekiwania ma Instytut wobec tej imprezy?
Targi w Londynie to przede wszystkim wielka szansa dla polskiego rynku książki. Brytyjczycy są bardzo ciekawi tego, co zaprezentujemy, i podkreślają to niemal na każdym spotkaniu. Dlaczego? Nie chodzi tu tylko wysoką jakość literatury polskiej, ale też o intrygujący naszych partnerów rynek książki, który postrzegają jako duży i stabilny. Brytyjczycy są bardzo polskiej książki ciekawi, także dlatego, że na Wyspach mieszka kilkaset tysięcy Polaków. Myślę zatem, że londyńskie targi to wielka szansa dla naszych wydawców. I wydawcy to dostrzegli. Dołożymy wszelkich starań, aby ich obecność na targach była jak najbardziej owocna, także biznesowo. Dlatego współpracujemy z brytyjską stroną. Wraz z British Council tworzymy też program literacki targów i mamy nadzieję, że targi to będzie wielkie święto polskiej książki.
Powrót Conrada
Conrad wraca do Polski. Przyszły rok upłynie pod znakiem wydarzeń związanych z twórczością autora „Lorda Jima”.
Choć to 2017 rok ogłoszony został przez Sejm RP Rokiem Józefa Conrada Korzeniowskiego, rok Conrada już trwa. Zaczął się 19 grudnia galą w Teatrze Polskim, podczas której orkiestra kameralna Aukso wykonała partyturę Bronisława Kapera do hollywoodzkiej ekranizacji „Lorda Jima” z 1965 roku. Taki wybór utworu i wykonawcy nie był przypadkowy. W obu tych przypadkach mówimy o polskich artystach, którzy zdobyli światową renomę, odnosząc wielkie sukcesy w świecie anglosaskim. Bronisław Kaper, który trafił do Fabryki Snów jeszcze przed wojną, był czterokrotnie nominowany do Oscara, a raz zdobył najbardziej prestiżową nagrodą w świecie filmu. Z kolei orkiestra Aukso wsławiła się współpracą z muzycznym eksperymentatorem Aphexem Twinem i Jonnym Greenwoodem z Radiohead.
3 grudnia 2017 roku przypada 160. rocznica urodzin najbardziej polskiego z brytyjskich i najbardziej brytyjskiego z polskich pisarzy. Jednak, choć kulminacja nastąpi w listopadzie i grudniu, wydarzenia związane z Conradem trwać będą przez cały rok 2017 w Polsce i Wielkiej Brytanii.
Polskie pochodzenie wielkiego pisarza nie jest powszechnie znane ani w naszym kraju, ani tym bardziej na Wyspach. W świadomości znacznej części odbiorców w Polsce (i niemal wszystkich za granicą) Conrad to pisarz brytyjski, co jest o tyle zrozumiałe, że pisał po angielsku i wywarł ogromny wpływ na kulturę anglosaską.
Tymczasem, mimo że opuścił ojczyznę w wieku 17 lat, pisarz uważał się za Polaka oraz wspierał polskie dążenia niepodległościowe. Sam o sobie mówił „Polak, katolik, dżentelmen”. Autor „W oczach Zachodu” wpływał też znacząco na naszą kulturę współczesną. „Spór o Conrada” w latach 40. z udziałem Marii Dąbrowskiej i Jana Kotta to bodaj najważniejsza w powojennej historii dyskusja literacka, która była w istocie sporem o stosunek do komunizmu. Autorka „Nocy i dni” stanęła w nim po stronie idealistów z Armii Krajowej, wiernych sprawom beznadziejnym, wbrew wszystkiemu. W tamtych czasach to właśnie etyczne przesłanie twórczości Conrada było dla Polaków najważniejsze, dziś równie istotne stały się inne wątki. Przede wszystkim te stawiające pytania o cywilizację i barbarzyństwo.
Choć kojarzy się z literaturą XIX-wieczną, Conrad jest dziś bardzo aktualny. Jego utwory interpretowane są wciąż na nowo. Dowodem ekranizacje „Jądra ciemności” („Czas Apokalipsy” Francisa Forda Coppoli), „Smuga cienia” Andrzeja Wajdy czy sfilmowany niedawno przez BBC „Tajny agent”, w którym pisarz przewidział, jak będzie wyglądał terroryzm.
W lutym 2017 roku Instytut Książki rozstrzygnie ministerialny program Conrad 2017 na wystawy, spektakle, filmy, seminaria i inne działania popularyzujące dzieło oraz biografię pisarza. Niezależnie od wyników konkursu Teatr Telewizji oraz Teatr Polskiego Radia zapowiadają realizację przedstawień związanych z Conradem, odbędzie się przegląd filmów conradowskich, przygotowywane są też nowe teksty biograficzne. W roku 2017 Conrad na dobre wróci do Polski.
Warto dodać, że strona polska wspólnie z British Council organizuje, w ramach imprez towarzyszących wielkiej prezentacji naszej literatury na marcowych targach książki w Londynie, Conrad Study Day w prestiżowej British Library. Na rynku brytyjskim ukaże się też zbiór opowiadań czołowych polskich i angielskich pisarzy inspirowanych Conradem, który wyda Comma Press.
PARTNER