„Kumernis” Agaty Dudy-Gracz w Teatrze Muzycznym w Gdyni uderza z siłą pioruna. To czasem fascynująca, a za chwilę celowo odpychająca przypowieść o dobru i złu, poświęceniu i zwulgaryzowanej, ale nieskompromitowanej religijności. Moralitet na nasze czasy
Najpierw zdarzył się skandalik na naszą miarę. Okazało się, że reklamowe wizerunki aktorów z nowego przedstawienia Teatru Muzycznego obrażają moralność gdyńskich urzędników i nie będzie można ich eksponować na ulicach miasta. Dlaczego? Bo na fotografiach Grega Noo-Waka artyści są prawie nadzy, jednak „prawie” robi poważną różnicę. A przy tym kampania związania z nową produkcją Teatru Muzycznego nie była jedynie mającym przyciągnąć uwagę ekscesem, ale elementem estetycznej warstwy widowiska, nierozerwalnie związanym ze stworzonym przez Agatę Dudę-Gracz na scenie światem. W Gdańsku więc było wolno, a za trójmiejską miedzą już nie. Zabawne, ale Teatr Muzyczny mógł być wdzięczny zapobiegliwym rajcom. Dzięki nim uzyskał nieplanowaną, za to bardzo potężną reklamę.
Piszę o incydencie przed premierą „Kumernis” nie tylko z publicystycznego obowiązku. Teatr Agaty Dudy-Gracz dość często chował się ostatnio za cudzymi tekstami. Bywała to czytana na wskroś współcześnie klasyka, jak w „Iwonie, księżniczce Burgunda” Gombrowicza w łódzkim Teatrze Jaracza, bywały rzeczy stosunkowo nowe, choćby mniej udana „Mary Stuart” Hildesheimera w Ateneum w Warszawie. Śledzę niemal wszystkie inscenizacje artystki, zauważając w jej drodze ciekawą prawidłowość. Jej sztuka nabiera szczególnego wyrazu wtedy, gdy Duda-Gracz mówi pełnym głosem, całkowicie od siebie, nie kryjąc się za najbardziej wartościową nawet literaturą. Gdy wyraża jedynie swoje emocje i przeczucia względem rzeczywistości, a na scenie wolno jej ryzykować prawie do końca, gdy na najbardziej ekstremalne rozwiązania ma zielone światło. Oczywiście, wówczas autorka kładzie głowę pod topór, ryzykując w tej akurat grze niemal wszystko. W razie porażki cenę zapłaci z nią także dyrektor i trudno się dziwić, że niektórym brakuje odwagi. Mimo to ryzykować warto. W swoich najlepszych spektaklach Duda-Gracz mówi własnymi słowami, tworząc sceniczne zdarzenia wymykające się wszelkim klasyfikacjom. Tak było z monumentalnym „Ja, Piotr Riviere...” we wrocławskim Capitolu i tak jest teraz w Gdyni z „Kumernis” – najwybitniejszymi dotychczas dziełami artystki.