Większością są ludzie biznesu, nowa burżuazja, która dorobiła się na intratnych stanowiskach w korporacjach. Co ciekawe, w świecie przedstawionym najwyższe pozycje zawodowe zajmują kobiety. Ale tylko w Polsce. Bo już kiedy akcja przeniesie się na chwilę do Rosji, przy biznesowym stole zobaczymy głównie mężczyzn. Na Wschód emancypacja zawodowa płci pięknej jeszcze nie dotarła. Jej wpływy widoczne są za to w Polsce, przynajmniej zdaniem reżysera, który uważa, że to przez feministki miał problem z domknięciem budżetu w naszym kraju (ostatecznie wspomogły go Włochy i Rosja). Nic dziwnego, że to kobietom dostaje się w tym filmie najbardziej.
Kris (Agnieszka Grochowska, która robi, co może, żeby wycisnąć ze swojej papierowej postaci jakiekolwiek soki witalne) nosi męskie imię i zachowuje się jak najbardziej stereotypowy „babochłop”: w pracy bezwzględna i idąca po trupach do celu, w łóżku – chłostająca pejczem panów z agencji. Skądże by przecież miała bohaterka rozwiniętą sferę uczuciową, skoro jej matka była sędziną stalinowską? Zło komunizmu zostało wyssane z jej mlekiem? Nie do końca, bo Kris była przez kobietę adoptowana. Cóż, są widać inne drogi dziedziczenia. Podobnie demonicznie przedstawiono asystentkę Kris, Mirę (Weronika Rosati), która gotowa jest wypełnić każde polecenie przełożonej. Nawet jeśli ma pójść do łóżka z mężczyzną z konkurencji, pójdzie. U Zanussiego bohaterki nie pytają, co firma może zrobić dla nich, ale co one mogą zrobić dla firmy.
Niestety, ten czarno-biały obraz świata (dobra jest tylko bohaterka grana przez Agatę Buzek, która… decyduje się spędzić życie w klasztorze) nie niesie ze sobą przekonującej krytyki. Trudno się dziwić, skoro nie ma on nic wspólnego z rzeczywistością. Na ekranowe uniwersum składają się fantazmaty i sensacje, jakby żywcem wyjęte z „Faktu” czy „Super Expressu”. Działalność pracownic nadałaby się do opisu na pierwszą stronę obu tych periodyków: „Otruła matkę dla spadku!”, „Uwiodła go i zabrała mu to, co najcenniejsze!” czy wreszcie „Szefowa upokorzyła publicznie pracownika. Pejczem!”. W „Obcym ciele” Polska jest jak z gazety. I to, co gorsza, brukowej.
Rozczarowujące to wszystko tym bardziej, że Zanussi uchodził niegdyś za mistrza psychologicznego niuansu. Zwłaszcza w filmach, w których pokazywał burżuazję czy inne klasy posiadające wyklęte w PRL-u. Opowiadając o dzisiejszej nowej burżuazji, wciąż zachowuje się, jakby mówił o klasie wyklętej. Tyle że przez niego samego.
Obce ciało | Polska, Włochy, Rosja 2014 | reżyseria: Krzysztof Zanussi | dystrybucja: Kino Świat | czas: 117 min | Recenzja: Artur Zaborski | Ocena: 1 / 6