Były wokalista Bauhausu prezentuje swój dziesiąty solowy krążek. W wywiadzie dla magazynu „Billboard” Peter Murphy określił siebie na „Lion” jako połączenie Davida Bowiego, Iggy’ego Popa, Franka Sinatry i Elvisa Presleya.

ROCK | Były wokalista Bauhausu prezentuje swój dziesiąty solowy krążek. W wywiadzie dla magazynu „Billboard” Peter Murphy określił siebie na „Lion” jako połączenie Davida Bowiego, Iggy’ego Popa, Franka Sinatry i Elvisa Presleya. Chyba najbliżej jest tu jednak dokonaniom wspomnianego Bauhausu, „Lion” czaruje bowiem przede wszystkim gotyckim mrokiem. Duża w tym zasługa basisty Killing Joke Youtha, czyli Martina Glovera, który wyprodukował krążek. Płyta powstawała zaledwie w kilka dni i opiera się w dużej mierze na improwizacji. Murphy’emu wyszło to na dobre, jego wokal brzmi, jakby mu rozdzierał klatkę piersiową, dawno nie był tak przejmujący. Dochodzą do tego dźwięki skrzypiec i klawisze. Jest industrialnie, ale jest też niemal dyskotekowo. „Low Tar Stars” to jednak disco na miarę postpunkowego parkietu wypełnionego tancerzami w skórzanych płaszczach i trupich makijażach. Doskonały jest też singlowy „Hang Up” przypominający mroki z krainy Einstürzende Neubauten. Murphy zachwyca też w balladach „Compression” i „Loctaine”, momentami śpiewając, a właściwie mrucząc na bardzo niskich rejestrach. Największe wrażenie robi jednak, gdy wrzeszczy wniebogłosy. Pozostaje teraz liczyć, że Brytyjczyk przyjedzie z tym materiałem do Polski.

Peter Murphy | Lion | Nettwerk | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 4 / 6