Maciej Cuske, Kacper Lisowski, Nenad Miković, Mateusz Rakowicz i Tymon Wyciszkiewicz – łączy ich edukacyjna przeszłość, wszyscy studiowali kiedyś w Szkole Reżyserii Andrzeja Wajdy, dzielą zawodowe doświadczenia, twórcze temperamenty, gusty i ambicje. A jednak wszyscy strzelali do jednej bramki. Inaczej niż w nowelowej „Odzie do radości” sprzed dziewięciu lat twórcy „Stacji Warszawa” nie zindywidualizowali własnych części filmowej układanki. To siła i słabość projektu. Siła, gdyż mimo wszystko udało się zachować stylistyczny balans; słabość – ponieważ obok świetnych sekwencji w filmie znajdują się wątki chybione i postaci zbędne.
Słyszałem, że pierwotnie film miał układać się w odrębne struktury, ale w trakcie montażu reżyserzy uznali, że mocniejszy będzie polifoniczny obraz wspólny. Efekt jest problematyczny. Pomysłów jest trochę za dużo, nie wszystkie sprawdzają się równie dobrze, bohaterowie pojawiają się i znikają, zagadkowy jest również rzadko poruszany w polskim kinie wątek religijny. Miejscami wydawało mi się, że chodzi o gorliwość neofity, miejscami – że o bluźnierstwo.
Spoiwem łączącym kolejne historie jest postać byłego więźnia Matejuka, pseudonim Igła, zagrana z siłą przez Eryka Lubosa. Mężczyzna spotyka Matkę Boską (jaka to radość zobaczyć znowu w kinie Martę Lipińską), to zmienia go wewnętrznie. Błąkając się po tytułowej Warszawie, odnajduje podobnych mu outsiderów, mitomanów, egoistów. Każdy z nich – każdy z nas – na swoją miarę czeka na cud. Marzy o spotkaniu z Matką Boską, matką opiekunką, niekoniecznie obdarzoną stygmatem świętości. Najbardziej zapadają w pamięć charakterystyczne typy łączące rodzajowość ze szlachetnością rysunku psychologicznego, na przykład zagrany przez Łukasza Simlata Marcin, świetny Janusz Chabior w roli alkoholika albo Monika Dryl w zaskakującej roli dziewczyny szukającej drogi do domu. Jednak najlepszą kreację stworzyła Klara Bielawka jako Lucy, wrażliwa pracownica jednej z tytułowych stacji Warszawa.
Stolica jest zresztą głównym bohaterem filmu. Inaczej niż w głośnym filmie Dariusza Gajewskiego z 2003 roku, Warszawa została sfotografowana przez Arkadiusza Tomiaka w mroku, jako miejsce niebezpieczne, pozbawione indywidualnych cech, niemniej wciąż fascynujące. W „Stacji Warszawa” na chaos egzystencji bohaterów nakłada się chaos miejsca stygmatyzowanego historią. Przeszłość przedrzeźnia teraźniejszość, a sacrum demitologizuje profanum. Kiedy „Igła” ogłasza się mesjaszem, wiemy, że żaden cud się nie wydarzy.
Stacja Warszawa | Polska 2013 | różni reżyserzy | dystrybucja: Phoenix Film Distribution | czas: 90 min | Recenzja: Łukasz Maciejewski | Ocena: 3 / 6