Specyficzne połączenie: sundance’owa, hipsterska produkcja za grosze (budżet niespełna 7 mln dol. – jak na amerykańskie warunki to niemal nic), ale śmiało korzystająca z gatunkowych schematów.

Kino niezależne – reżyser Zal Batmanglij i aktorka Brit Marling stworzyli wcześniej niezły thriller science fiction „Sound of My Voice” – ale wsparte nazwiskami producenta Ridleya Scotta i gwiazd Hollywood: Ellen Page, Alexandra Skarsgårda i Julii Ormond. Tytułowa grupa „Wschód” to organizacja ekoterrorystów planująca kolejne akcje wymierzone m.in. w korporacje farmaceutyczne. Do szeregów grupy dostaje się Sarah, była agentka FBI, teraz pracująca dla prywatnej firmy. Jednak jej plan inwigilacji legnie w gruzach pod wpływem charyzmatycznego lidera „Wschodu” Benjiego. Batmanglij i Marling oparli scenariusz filmu na własnych doświadczeniach i przemyśleniach. Inspirowali się m.in. dietą freegańską oraz wymierzonymi w bezmyślny konsumpcjonizm akcjami w stylu Buy Nothing Day (Dzień bez zakupów). Radykalną filozofię udało im się przekuć w sprawnie zrealizowane kino, unikające zbytnich uproszczeń i histerycznych deklaracji. A jednak trudno przejąć się szlachetnymi ideami bohaterów, skoro wszyscy są antypatyczni, a ich grupa przypomina raczej sektę niż organizację o określonym celu.

Grupa „Wschód” | reżyseria: Zal Batmanglij | dystrybucja: Imperial- -Cinepix | Recenzja: Bartosz Czartoryski | Ocena: 3 / 6