Oglądanie filmów czasem przyprawia o ból głowy – zwłaszcza gdy trzeba zmierzyć się z gniotem na poziomie piątej części „Strasznego filmu”.

Współczesny horror stał się autokarykaturą i nie potrzeba dodatkowo go ośmieszać. Tym bardziej że kolejna część serii ma jeszcze mniej wspólnego z dobrą zabawą niż poprzednie. Twórcy wzięli na cel serię „Paranormal Activity”, doprawili „Martwym złem” i nie wiedzieć czemu „Czarnym łabędziem”. Ale to wszystko tylko zasłona dymna, żarty rzadko wychodzą ponad poziom krocza: dotyczą albo seksu, albo wydalania, względnie kwestii, dlaczego szampon szczypie w wacka. I tylko dzięki temu, że w tym roku premierę miał „Movie 43”, „Straszny film 5” nie ma szans w konkursie na najgorszy film roku. Ale o drugie miejsce może walczyć godnie.

Straszny film 5 | reżyseria: Malcolm D. Lee | dystrybucja: Monolith | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 1 / 6