Debiutująca w pełnym metrażu Rama Burshtein staje się ofiarą swej ambitnej strategii. „Wypełnić pustkę” to kino jednocześnie autentyczne i irytujące.

Film Burshtein do samego końca pozostaje tajemnicą, która budzi raczej niedosyt niż zaciekawienie. Nie sposób przejść obojętnie wobec przedstawianej przez Burshtein bezkrytycznie obyczajowości, w której patriarchat wciąż ma się świetnie, a rozmowy o małżeństwie przypominają handlowe negocjacje. Pod tym względem „Wypełnić pustkę” wzbudza znacznie większe zakłopotanie niż – obecne na naszych ekranach kilka lat temu – „Oczy szeroko otwarte”. Film Haima Tabakmana, opowiadający o homoseksualnej miłości w środowisku ortodoksyjnych Żydów, przekonująco buntował się wobec opresyjnej roli tradycji. U Burshtein akceptacja narzucanych przez środowisko ograniczeń byłaby jeszcze zrozumiała, gdyby stała za nią autentyczna namiętność bohaterów. Na takiej zasadzie zbudowała niedawno swoją klasę chociażby, osadzona w środowisku konserwatywnych Filipińczyków, „Druga żona”. Niestety, inaczej niż w świetnie przyjętym na festiwalu w Wenecji filmie Brillante Mendozy w „Wypełnić pustkę” emocjonalna temperatura pozostaje zaskakująco chłodna.

Niedosyt wzbudzany ostatecznie przez film Burshtein staje się tym większy, że debiutująca autorka wielokrotnie zdradza przebłyski talentu. Przede wszystkim izraelska twórczyni skutecznie wzbrania się przed epatowaniem rzekomą egzotyką świata chasydów. Opór wobec podobnej praktyki ujawnia już pierwsza scena filmu. Autorka pokazuje w niej grupę ortodoksów na zwyczajowych zakupach w supermarkecie. W dalszej kolejności Burshtein oswaja na naszych oczach religijne rytuały, które nie mają posmaku przeznaczonej dla turystów cepeliady. Chwilami izraelska twórczyni pozwala sobie nawet na dyskretny humor. Scena rozmowy przedstawicielki wspólnoty z rabinem wygląda jak żywcem wyjęta z „Poważnego człowieka” braci Coen. Przewrotnym pomysłem autorki był już sam dobór miejsca akcji. Nie przez przypadek fabuła filmu została osadzona akurat w uznawanym za najbardziej nowoczesne i liberalne miasto w Izraelu Tel Awiwie.

„Wypełnić pustkę” zwraca również uwagę ze względu na twórczą inspirację powieściami Jane Austen. Wbrew popularnej ostatnio tendencji Burshtein nie próbuje na siłę szukać w chasydzkiej społeczności nowego pana Darcy bądź Eleonory Dashwood. Izraelskiej autorce wystarczy jedynie – kojarząca się z powieściami Austen – atmosfera uczuciowych dylematów i skomplikowanych wyborów. Prostota „Wypełnić pustkę” zawstydza chybione eksperymenty z literaturą angielską pojawiające się w „Trisznie” Michaela Winterbottoma czy „Wichrowych wzgórzach” Andrei Arnold.

Ostatecznie film Burshtein okazuje się ciekawą wizją artystyczną, którą trudno jednak obdarzyć sympatią. Jeśli jest tu autentyczna głębia, objawia się w sposób zbyt nieśmiały i trudny do dostrzeżenia.

Wypełnić pustkę | Izrael 2012 | reżyseria: Rama Burshtein | dystrybucja: AP Manana | czas: 87 min | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 3 / 6