W „Lore” II wojna światowa ma twarz dzieci. Pozostawione na pastwę losu muszą zmierzyć się z instynktami, których nawet czas pokoju nie będzie w stanie zniwelować.

Cate Shortland, autorka dobrze przyjętych filmów „Joy” i „Salto”, nie jest ani pierwszą, ani ostatnią reżyserką podejmującą tematykę wojenną za pośrednictwem medium, jakim jest twarz dziecka. Niewinna buzia łagodzi ostrość opisu. Pewnym novum jest zaś zastosowanie w „Lore” odrębnej strategii narracyjnej. Najczęściej dzieci zanurzone w dramatyczne wydarzenia drugiej wojny światowej należały do rodzin ofiar, tym razem oglądamy dziecięcą odyseję z perspektywy potomstwa nazistów.

Akcja filmu rozgrywa się w przeddzień kapitulacji Niemiec. Tytułowa Lore (dziewiętnastoletnia Saskia Rosendahl) jest najstarszą z rodzeństwa. Ruszając na wieś z rodzicami – ojciec to wysoko postawiony działacz NSDAP, matka jest dumną wielbicielką Hitlera – dzieciaki czują się tak, jakby jechały na wakacje. Nie chodzi jednak o wczasy, tylko ucieczkę przed Amerykanami, ogłaszającymi kapitulację Niemiec. Sytuacja szybko się zagęszcza. Zmysłowo portretowana sielska, niemiecka natura, niczym z romantycznych płócien Caspara Friedricha, zaczyna stanowić coraz większy kontrapunkt wobec stosunku tubylców do przyjezdnych. Już nie szacunek, tylko z coraz większym trudem tuszowana wrogość. Kryjówka staje się pułapką, a wyrok na rodzicach wydaje się przesądzony. Lore, dumna, ale niedojrzała, rozpieszczona i krnąbrna, musi samodzielnie zaopiekować się rodzeństwem: dwójką braciszków bliźniaków, niemowlęciem i młodszą siostrą. Całą grupą ruszają do „bram raju” – w stronę domu babci. Jak łatwo się domyślić, droga do osiągnięcia celu podróży będzie długa, wyboista i zwodnicza. Do grupy wędrowców przyłączy się wkrótce Thomas, chłopiec podający się za Żyda. Lore uczona przez rodziców od dziecka nienawiści do Żydów z wolna traci pewność siebie. Chłopiec zaczyna ją fascynować.

W filmie Shortland druga wojna światowa stanowi tło dla psychologicznego portretu dojrzewającej w złych czasach dziewczyny. Podobnie jak w „Jeszcze tylko ten las” Jana Łomnickiego chodzi o długą podróż do samopoznania. Dziewczyna długo czuje się silna i dumna, tak jak jej rodzice. Do tej postawy została przygotowana w Hitlerjugend, pewność siebie i wrodzony spryt pozwalają jej przetrwać pierwsze dni tułaczki, ale gdy wyczerpują się zapasy wytrzymałości, Lore zaczyna dostrzegać obrazy, które dotąd umykały jej spojrzeniu. Stosy trupów, mroczną pożądliwość bogobojnych obywateli, niejednoznaczności w zachowaniu rodzeństwa, wojenny bezsens.

Film Shortland jest jednak stylistycznie nazbyt wystudiowany, a ideologicznie zbyt poprawny politycznie, żeby można było traktować go w kategoriach artystycznego spełnienia. Postaci hitlerowców z wyjątkiem Lore wydają się wycięte z najbardziej sztampowej rozprawki krytycznej: rozmodlone brzydkie Niemki są oczywiście potworami, poczciwi rybacy – zboczeńcami z wędką; równie mało subtelnie zostali sportretowani Żydzi, amerykańscy żołnierze czy repatrianci. Odradzająca się natychmiast przyroda w kamerze Adama Arkapawa daje klarowany, ale powierzchowny komunikat. Natura jest silniejsza od ludzkich grzechów. Lore ze swoją gromadką wędruje poprzez nasączone zielenią lasy i prześwietlone pola. Zło minęło, wstaje nowy dzień. Nie będzie przebudzeniem doskonałym. Pozostaną w nim senne koszmary lat minionych, ale stopniowo, dzień za dniem, być może zasłużymy na zbawienną amnezję.

Lore | Niemcy, Australia, Wielka Brytania 2012 | reżyseria: Cate Shortland | dystrybucja: Aurora Films | czas: 109 min | Recenzja: Łukasz Maciejewski | Ocena: 3 / 6