Bez cienia przesady można nazwać Szkota jedną z najważniejszych postaci muzyki lat 80. Nie znaczy to jednak, że po 1990 r. zniknął. Wciąż się udziela, zresztą nie tylko muzycznie. Najnowsza płyta z jego nazwiskiem zbiera najważniejsze solowe nagrania z lat 1983–1996. Są tu megaprzeboje w stylu „If I Was”, „Dear God” czy „Breath”. Efekty współpracy z innymi znakomitymi muzykami: duet „Sister And Brother” z Kate Bush czy „After A Fashion” z nieżyjącym basistą Japan, Mickiem Karnem. Do tego covery klasyków „Living In The Past” Jethro Tull i „The Man Who Sold The World” Davida Bowiego. Na dokładkę numery ze stron B singli oraz zarejestrowane na żywo. Kompilacja „The Works” nie w pełni oddaje jednak, jak ważną postacią jest Midge Ure.
Do czasu Ultravox
Pierwszą ważną kapelą w życiu Szkota było Salvation, do którego dołączył w 1972 r. jako gitarzysta. Wtedy też wykluł się jego pseudonim Midge. Ponieważ w kapeli było dwóch Jimów, w tym Ure, postanowiono przekręcić imię przyszłego wokalisty Ultravox i tak powstał Mij, czyli Midge. Po kilkunastu miesiącach zespół, który grał głównie covery, zmienił nazwę na Silk, a Ure stanął przy mikrofonie. Kapela nagrała kilka lokalnych przebojów, zmieniając przy okazji nazwę na PVC2. Dowodem na to, jak różne było wtedy granie Midge’a od tego, dzięki któremu stał się popularny kilka lat później, było przyłączenie się w 1977 r. do nowego zespołu gitarzysty basowego Sex Pistols, Glena Matlocka, The Rich Kids. Zresztą Malcolm McLaren zastanawiał się nad zaciągnięciem Ure do samego Sex Pistols. Wokalista zaczął jednak coraz bardziej skręcać w stronę muzyki elektronicznej. Na krótko jeszcze zasiadł w The Misfits (nie mylić z amerykańskim horror punkowym Misfits), by założyć Visage. Do wspomnianego The Rich Kids byli członkowie powrócili na jeden występ trzy lata temu podczas koncertu charytatywnego dla umierającego kolegi z kapeli Steve’a New. Z Visage Ure nagrał dwa albumy, w tym ten najważniejszy „Visage” z przebojem „Fade to grey”. W międzyczasie Midge zaliczył krótki epizod w irlandzkiej rockowej kapeli Thin Lizzy. Jeszcze będąc w Visage, stał się członkiem legendy synthpopu – Ultravox.
Hymn new romantic
„Kluczem naszego przetrwania w latach 80., ale też przy nagrywaniu nowego materiału, jest eksperymentowanie” – powiedział mi przy okazji promocji ostatniego krążka Ultravox „Brilliant” współzałożyciel zespołu Billy Currie. Ultravox (przed przyjściem Ure nazywali się Tiger Lily) nie tylko eksperymentowali, lecz także pisali przy tym megahity lat 80. Już ich pierwsze wspólne dzieło „Vienna” z 1980 r. przyniosło hymn gatunku new romantic, tytułowy numer. Dla zespołu był to czwarty krążek, ale pierwszy z takim sukcesem. Jako pierwszy album Ultravox znalazł się w dziesiątce listy przebojów Wielkiej Brytanii. Pokrył się tam platyną. Sukces osiągnął też m.in. w Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Do 1987 r., kiedy Ure opuścił Ultravox, by powrócić pięć lat temu, zespół nagrał jeszcze cztery krążki. Na nich kolejne przeboje: „Dancing with Tears in My Eyes”, „Hymn” i „Reap the Wild Wind”.
Dodatkowe zajęcia
Jeszcze będąc w Ultravox, Midge współpracował z Bobem Geldofem przy projekcie charytatywnym Live Aid. Napisali razem hymn przewodni akcji „Do They Know It’s Christmas”. Jakby tego było mało, w 1985 r. Ure rozpoczął karierę solową, i to jak. Na debiucie „The Gift” (okładka „The Works” nawiązuje do okładki tamtej płyty) znalazł się jego pierwszy wielki solowy hit „If I Was”. Późniejsze płyty nie powtórzyły sukcesu debiutu, ale znakomitych piosenek na nich nie brakowało. Przykładem wspomniane już „Sister and Brother” z Kate Bush. Midge występował w Polsce. W 2002 r. zagrał w Sali Kongresowej w Warszawie, a siedem lat później w Krakowie. Mimo że powrócił do Ultravox, wciąż koncertuje solo. W 2010 r. spróbował też swoich sił w internecie. Założył serwis muzyczny Tunited, ale akurat tutaj nie odniósł sukcesu. Co najważniejsze jednak, nie stracił nic z wyjątkowości swojego głosu. Wciąż pokazuje na żywo, czy na ostatniej płycie Ultravox „Brilliant”, że należy do czołówki najciekawszych wokalistów. Tych, którzy tworzyli megahity, a przy tym eksperymentowali, znajdowali czas na działania charytatywne, a do tego potrafili opuścić gwiazdorski skład w czasie największej popularności, po to by pokazać genialne solowe oblicze. Midge Ure dokonał tego wszystkiego.