Koncert w łódzkiej Atlas Arenie był częścią trasy zorganizowanej z okazji 35-lecia płytowego debiutu TOTO. Wczorajszy wieczór był wyjątkowy jeszcze z dwóch powodów. Po pierwsze swoje 59 urodziny obchodził współzałożyciel i lider grupy – klawiszowiec David Paich. Po drugie to właśnie w Łodzi zarejestrowane zostało koncertowe DVD, które ukaże się na rynku po zakończeniu jubileuszowej trasy koncertowej.
Trzeba przyznać, że amerykańscy muzycy zdecydowanie stanęli na wysokości zadania. O ile o kunszcie Steve’a Lukathera (gitara elektryczna), Simona Phillipsa (instrumenty perkusyjne) czy też Nathana Easta (gitara basowa) nie trzeba nikogo przekonywać, o tyle sporym zaskoczeniem była znakomita dyspozycja wokalisty Josepha Williams, który bezbłędnie poradził sobie nawet z najtrudniejszymi partiami.
Koncert rozpoczął się mocnym „On the Run”, które było świetną zapowiedzią 2,5-godzinnej muzycznej zabawy. W Łodzi usłyszeliśmy zarówno najbardziej znane hity TOTO („Hold the Line”, „Rosanna”, „White Sister”, „Stop Loving You”), jak i utwory, które docenić mogli bardziej wysublimowani wielbiciele twórczości zespołu („Hydra”, „Falling in Between”, „How Many Times”, „It’s a Feeling”). Muzycy nie zapomnieli również o tym, za co pokochały ich miliony fanów na całym świecie – improwizacji. Partie solowe w wykonaniu Davida Paicha (instrumenty klawiszowe), Simona Phillipsa i – zawsze znakomitego – Steve’a Lukathera były jednym z największych smaczków wczorajszego koncertu. Podobnie jak akustyczna wersja „99” (świetne brzmienie gitary elektro-akustycznej) i dźwiękowa zabawa z publicznością, w bodaj najbardziej znanym utworze amerykańskiej grupy – „Africa”. W Łodzi byliśmy również świadkami jednego z najlepszych wykonań legendarnej „Rosanny” w historii zespołu, z perfekcyjną solówką Steve’a Lukathera w roli głównej.
Choć łódzkiej Atlas Areny nie udało się wypełnić po brzegi, to jednak fani zgotowali TOTO iście królewskie przyjęcie. Wzruszenia nie krył jubilat David Paich, gdy z tysięcy gardeł popłynęło głośne „Happy Birthday”, a najwierniejsi fani założyli na głowy czarne cylindry, które od wielu lat są znakiem rozpoznawczym muzyka. Nie obyło się również bez bisów (trzech), a końcowe „White Sister” było najlepszym możliwym zwieńczeniem wczorajszego koncertu.
Ci, których ominął wczorajszy wieczór, już wkrótce będą mogli nadrobić zaległości. Prawdopodobnie jeszcze w tym roku na sklepowe półki trafi koncertowe DVD zespołu (roboczy tytuł „TOTO – Live in Łódź”), które powinno znaleźć się w biblioteczce każdego wielbiciela dobrego rockowego grania.