O tym filmie chyba każdy już zdążył usłyszeć – prace nad nim trwały od lat. Co chwila pojawiały się kontrowersje: że film ma rzekomo szargać dobre imię polskich obrońców Westerplatte (jak zwykle opinie takie wygłaszali ci, którzy nawet nie czytali scenariusza), że oparty będzie na spekulacjach i niepotwierdzonych historycznie plotkach. A to Bogusław Linda wycofał się z projektu, a to zdjęcia zostały na kilkanaście miesięcy wstrzymane, i tak dalej. Ale wreszcie „Tajemnica Westerplatte” powstała i specjalnych kontrowersji wzbudzać chyba nie powinna. Jest starcie dwóch skrajnie różnych postaw dowódców obrony przylądka. Jest zderzenie bohaterstwa i tchórzostwa. Owszem, jest również scena, w której pijany żołnierz sika na plakat „Silni, zwarci i gotowi” (w pierwszej wersji scenariusza miał to być portret marszałka Rydza-Śmigłego), ale nawet ta wydaje się raczej niepotrzebna niż oburzająca. Naprawdę trzeba dużo złej woli, żeby poczuć się obrażonym.
Cała tajemnica „Tajemnicy Westerplatte” miała polegać na tym, że podczas bohaterskiej siedmiodniowej walki polskich żołnierzy z hitlerowcami miało dojść do wyrazistego – i w efekcie niemal bratobójczego – konfliktu między majorem Sucharskim a kapitanem Dąbrowskim. Sucharski, który tuż przed wybuchem wojny dostał rozkaz, by utrzymać Westerplatte przez dwanaście godzin, chciał poddać się Niemcom, by ocalić życie swoich żołnierzy. Dąbrowski był gotów walczyć do krwi ostatniej, w jego rozumieniu patriotyzmu wywieszenie białej flagi było najgorszą możliwą hańbą. Skoro nie możemy wygrać, musimy umrzeć, czwórkami do nieba iść ku chwale ojczyzny.
Chochlew stara się nie oceniać, która postawa jest słuszna, która nie. Na wszelki wypadek obaj dowódcy są jednakowo niesympatyczni: Dąbrowski to fanatyk, Sucharski – płaczliwy i niezdecydowany epileptyk. Ale już sama próba pokazania, że na wydawałoby się krystalicznie czystym narodowym micie pojawiają się rysy i pęknięcia, zasługuje na uwagę i aplauz. Szkoda tylko, że za pomysłem nie poszła jakość wykonania.
Skromność realizacji i nieznośną siermięgę efektów specjalnych można jeszcze usprawiedliwić małym budżetem. Ale największą szkodę robią „Tajemnicy...” aktorzy. W świetnym „Westerplatte” (1967) Stanisława Różewicza główne role zagrali Zygmunt Hübner i Arkadiusz Bazak – w filmie Chochlewa nie ma niestety śladu podobnej aktorskiej klasy. Zarówno grający Sucharskiego Michał Żebrowski, jak i odtwórca roli Dąbrowskiego Robert Żołędziewski nie są w stanie uwiarygodnić starcia postaw i dogmatów. Jeden histeryzuje, drugi zaciska spazmatycznie zęby, obaj groteskowi niczym z kiepskiego kabaretowego skeczu. A za ich plecami snują się kompletnie niewykorzystani Andrzej Grabowski, Borys Szyc, Piotr Adamczyk i Mirosław Baka – bodaj jedyny, który swojemu bohaterowi próbuje nadać jakiś charakter. Nawet jeśli jego manifestacją jest sikanie po pijaku na mobilizacyjny afisz.
Tajemnica Westerplatte | Polska, Litwa 2013 | reżyseria: Paweł Chochlew | dystrybucja: ITI Cinema | czas: 120 min | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 3 / 6