Przyszły generał był wychowywany w duchu patriotyzmu. Urodził się zaledwie dwa lata po upadku Powstania Styczniowego. Jego ojciec był dowódcą jednego z powstańczych oddziałów kawalerii. Później został posłem na Sejm Krajowy. To ukształtowało jego wierność wobec monarchii habsburskiej.
Tadeusz Jordan Rozwadowski kształcił się w szkole kadetów kawalerii w Hranicach na Morawach, a później w wiedeńskiej Wojskowej Akademii Technicznej, którą ukończył w 1886 r. jako podporucznik. Służył w jednostkach artylerii i kawalerii. Nabierał doświadczenia sztabowego jako adiutant w sztabach 3. Brygady Kawalerii w Mariborze i 31. Dywizji Piechoty w Budapeszcie. Zdobywał również doświadczenie jako dyplomata. W 1896 r. został attaché wojskowym w ambasadzie austriackiej w Bukareszcie, gdzie m.in. wynegocjował korzystną dla Austrii umowę celną i rozwinął wojskową współpracę austriacko-rumuńską. W ostatnich latach poprzedzających wybuch I wojny światowej wspierał polski ruch strzelecki w Galicji.
Po wybuchu I wojny, już w stopniu generała, został szefem 12. Brygady Artylerii w armii austriackiej, przyczyniając się m.in. do zwycięstwa pod Gorlicami oraz Jarosławiem, gdzie zastosował nową metodę tzw. ruchomej zasłony ogniowej (ogień artyleryjski postępował tuż przed atakiem piechoty). Następnie awansował na dowódcę 43. Dywizji Piechoty.
W lutym 1916 r. w związku z coraz częstszymi konfliktami z dowództwem, także na tle austriackich prześladowań w Galicji, przeniesiony został na wojskową emeryturę. Odmówił przyjęcia wysokich funkcji, takich jak namiestnictwo Galicji. W tym czasie zwolennicy kontynuowania współpracy z Państwami Centralnymi upatrywali w nim przyszłego dowódcę odrodzonej armii polskiej. Po raz pierwszy był więc przedstawiany jako przeciwnik polityczny Józefa Piłsudskiego. W tym samym roku podjął współpracę z władzami Królestwa Polskiego.
28 października 1918 r. został szefem tworzącego się Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Po powrocie Piłsudskiego podporządkował się jego rozkazom. 15 listopada objął dowództwo Wojsk Polskich w Galicji Wschodniej i ruszył z pomocą do obleganego przez Ukraińców Lwowa. Funkcję tę pełnił do marca 1919 r.
Wiosną 1919 r. Rozwadowski wyjechał do Paryża. Objął stanowisko szefa Polskiej Misji Wojskowej. W czasie obrad zabiegał o ostateczne włączenie Galicji Wschodniej do Polski. Uzyskał niezwykle istotne dostawy broni dla wojsk polskich i wynegocjował podstawy sojuszu z Rumunią.
Na początku lipca 1920 r. w belgijskim Spa zebrali się dyplomaci mocarstw alianckich, Niemiec oraz Polski i Czechosłowacji. Głównym tematem rozmów była sprawa zbyt powolnego rozbrojenia Niemiec. Polskę reprezentował premier Władysław Grabski. Jego celem było uzyskanie pomocy wojskowej mocarstw zachodnich w walce z bolszewikami. W czasie rozmów z 9 i 10 lipca z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Lloydem George’em Grabski przyjął żądania mocarstw zachodnich. W zamian za pośrednictwo w rozmowach z bolszewikami i ewentualne wsparcie, jeśli propozycje pokojowe miałyby być odrzucone, premier RP zgodził się na wycofanie polskich wojsk na linię Curzona, utworzenie strefy neutralnej oraz oddanie Wilna Litwie. Szef polskiego rządu przystał na niekorzystne decyzje w sprawie podziału Śląska Cieszyńskiego, Orawy, Spisza i kontroli nad Gdańskiem. Były to ustępstwa zagrażające dalszemu istnieniu suwerennego państwa.
Polska delegacja była bardzo podzielona w kwestii ich łatwego przyjęcia przez premiera Grabskiego. Przedstawicielem Ministerstwa Spraw Wojskowych był gen. Rozwadowski. We wspomnieniach Grabski zapisał, że poglądy Rozwadowskiego były odmienne od przyjętej przez niego postawy uzyskania pokoju za wszelką cenę. Generał uważał, że istniała „możność bronienia się bez względu na czynniki zewnętrzne takie, jak rozejm lub obca pomoc”. Świadectwem tej postawy był jego wyjazd do Warszawy w celu zebrania informacji o zapotrzebowaniu polskich sił zbrojnych na materiały wojenne. Błyskawicznie powrócił do Spa i złożył marszałkowi Ferdinandowi Fochowi zestawienie obejmujące m.in. 500 tys. mundurów, 400 tys. karabinów, 5 tys. karabinów maszynowych, 550 dział i 100 tys. pistoletów. Jeszcze w czasie konferencji w Spa Foch upoważnił szefa Francuskiej Misji Wojskowej do udzielenia Polsce wszelkiej możliwej pomocy. Foch w rozmowie z Rozwadowskim podkreślił, że w Warszawie musi powstać rząd „wzbudzający pełne zaufanie aliantów”. Najpewniej gen. Rozwadowski przekazał te słowa Piłsudskiemu natychmiast po powrocie do Warszawy. 22 lipca 1920 r. Naczelnik Państwa wręczył mu akt nominacji na stanowisko szefa Sztabu Generalnego. Dwa dni później skompromitowany rząd Grabskiego na żądanie Piłsudskiego podał się do dymisji.
Rozwadowski objął funkcję, do której przygotowywał się przez całą swoją karierę wojskową. Był to jednak najtrudniejszy moment wojny. Polacy cofali się na całej długości frontu. 14 lipca bolszewicy zajęli Wilno, a pięć dni później Grodno. 1 Armia podczas odwrotu straciła połowę żołnierzy. Nieco lepsza sytuacja panowała na południowym odcinku frontu. Polski sztab pod dotychczasowym kierownictwem gen. Stanisława Hallera nie doceniał jednak największego zagrożenia, które nadchodziło z północno-wschodniego frontu.
Przełom w patrzeniu na sowieckie plany ofensywy na Warszawę przyniosła właśnie nominacja Rozwadowskiego. „Nie tylko, że odznaczał się on wielką odwagą i niewyczerpanym bogactwem pomysłów operacyjnych, ale pewnością siebie i wprost bezgranicznym optymizmem” – zapisał nowy premier Wincenty Witos. Inny ludowiec, Maciej Rataj, stwierdzał: „Optymizm Rozwadowskiego, wiara jego w zwycięstwo, pewność wygranej w olbrzymim stopniu przyczyniła się do cudu nad Wisłą”.
Niektórzy przedstawiciele generalicji nazywali Rozwadowskiego „lekkomyślnym optymistą”. Po upływie stu lat można powiedzieć, że były to sądy krzywdzące. Podczas posiedzeń Rady Obrony Państwa z ostatnich dni lipca mówił m.in., że „żołnierz bolszewicki jest zupełnie wyczerpany”, a „sytuacja poprawia się z każdą chwilą”. Obie te opinie były zgodne z prawdą: siły Michaiła Tuchaczewskiego topniały z każdym dniem, ich morale było coraz gorsze. Polskie dowództwo zaczynało już dostrzegać szansę na zwycięstwo. Grupa Mozyrska mająca zamykać wielką lukę pomiędzy bolszewickimi siłami zmierzającymi na Warszawę i walczącymi pod Lwowem była bardzo słaba, a tym samym narażona na całkowite zniszczenie w wyniku ewentualnej polskiej ofensywy. W takim wypadku całe skrzydło sił Tuchaczewskiego byłoby zagrożone rozbiciem. Sytuację na froncie rozjaśniały również doniesienia polskiego radiowywiadu, które polski Sztab Generalny potrafił doskonale wykorzystać.
Od dziesięcioleci trwają dyskusje i ostre spory wokół autorstwa planu polskiej ofensywy znad Wieprza. Bez wątpienia w czasie przygotowań do kontrofensywy między naczelnym wodzem a szefem Sztabu Generalnego nie doszło do konfliktu wokół strategicznych planów polskich sił. W całym tym okresie Rozwadowski był w pełni lojalny wobec zwierzchnika. Zdaniem Witosa stawał wręcz w obronie „autorytetu i osobistej czci Piłsudskiego”, mimo że nie było to „rzeczą ani łatwą, ani popularną, bo ciężkie zarzuty przeciw Piłsudskiemu sypały się jak z rogu obfitości”. O lojalności świadczy też postawa wobec szefa Francuskiej Misji Wojskowej gen. Maxime’a Weyganda, który w momencie przybycia do Warszawy zakładał, że jego pozycja będzie niemal równa roli Rozwadowskiego lub Piłsudskiego. Wspólny opór obu dowódców zredukował ambicje francuskiego generała. Miało to znaczenie nie tylko ambicjonalne, lecz i strategiczne. Weygand, zachwycony defensywną taktyką Francji, optował za obroną na linii Wisły, a nie wielką ofensywą planowaną w polskim sztabie. W kolejnych tygodniach stosunki z Weygandem układały się poprawnie. Rozwadowski miał także wpływ na nominacje dowódców poszczególnych frontów. 29 lipca dowództwo Frontu Południowo-Wschodniego objął gen. Józef Haller.
W nocy z 5 na 6 sierpnia odbyła się narada z udziałem Piłsudskiego, Rozwadowskiego i Weyganda, podczas której dyskutowano nad ostatecznym kształtem planowanej ofensywy. Piłsudski i Rozwadowski byli zwolennikami wielkiej ofensywy znad Wieprza. Uzgodniono również przegrupowanie i podział całości sił. W rozkazie 8358 z 6 sierpnia Rozwadowski stwierdził, że kluczem do zwycięstwa jest „zużyć nieprzyjaciela bitwą obronną na przedpolu Warszawy”. Opracował też koncepcję oderwania się od nieprzyjaciela 4 Armii, która miała stanowić główną siłę uderzenia na Grupę Mozyrską.
9 sierpnia w Belwederze doszło do kolejnej narady sztabowej, w czasie której Rozwadowski przedstawił Piłsudskiemu plan kryjący się za rozkazem 10 000. Zakładał uderzenie na północy siłami frontu gen. Władysława Sikorskiego. W ten sposób wykształciła się ostateczna koncepcja rozegrania decydującego starcia wojny z bolszewikami. „Współpraca moja jako szefa Sztabu Generalnego z Naczelnym Wodzem była również w tych doniosłych dniach jak najściślejszą, we wszystkiem najzupełniej harmonijną i nacechowaną wzajemnym zaufaniem” – zaznaczał Rozwadowski.
18 sierpnia stało się jasne, że plan bitwy przygotowywany w pierwszych dniach sierpnia był wspólnym zwycięstwem polskich dowódców i ich podkomendnych, którzy powstrzymali marsz bolszewików. Tego dnia zszokowany i nie w pełni świadomy skali klęski Tuchaczewski wydał rozkaz do odwrotu. Miesiąc później Rozwadowski w wywiadzie prasowym stwierdził: „Zwycięstwo nad Wisłą to nie cud, lecz doskonale wyplanowana i opracowana, aczkolwiek bardzo ryzykowna akcja naczelnego dowództwa, któremu w pomoc swem ogromnie patriotycznem stanowiskiem pospieszyło społeczeństwo”.
W kolejnych dniach szef sztabu przygotowywał plany rozprawy z konnicą Siemiona Budionnego oraz ofensywy w Galicji. Po zawarciu wstępnego rozejmu, podobnie jak Piłsudski, był przeciwnikiem proponowanego przez rząd wycofywania się ze zdobytych terytoriów. Obaj traktowali zawieszenie broni jako zimową przerwę w walkach. W ciągu kilku miesięcy spokoju Rozwadowski zajmował się także negocjowaniem ostatecznego kształtu porozumień z Francją i Rumunią.
Podpisanie pokoju ryskiego, mnożące się ataki polityków endeckich na Sztab Generalny oraz coraz częstsze nieporozumienia Piłsudskiego skłaniały Rozwadowskiego do odejścia ze stanowiska szefa SG. 1 kwietnia 1921 r. jego miejsce zajął gen. Władysław Sikorski. W liście skierowanym do odchodzącego szefa sztabu marszałek Piłsudski napisał: „W chwili najcięższej dla Ojczyzny i naszej Armii powołałem Pana na stanowisko Szefa jako bezpośredniego i głównego mego pomocnika w dowodzeniu wojskiem. Był to okres, gdy wielu odważnym i wypróbowanym w bojach oficerom zabrakło sił do wytrwania, a w wielkiej części narodu groza rozwijających się szybko wypadków rodziła niepewność i brak zaufania do Armii i sił własnych. Ze szczerą wdzięcznością, Generale, wspominam Pańską odpowiedzialną pracę w tym okresie, pełną energii i pełną niczym niezachwianej ufności w ostateczne zwycięstwo”. Był to ostatni gest kurtuazji i szacunku marszałka Piłsudskiego wobec gen. Tadeusza Rozwadowskiego.
Ich drogi ostatecznie rozeszły się w 1926 r. Po rozpoczęciu zamachu majowego Rozwadowski zarządził przeniesienie dowództwa do Belwederu i spacyfikowanie buntowników, za jakich uznawał zwolenników marszałka. Polecił bombardowanie lotnicze sił Piłsudskiego zmierzających do Warszawy, w celu ich rozproszenia. Ponieważ pomoc nie nadchodziła, rząd i dowództwo wycofało się do Wilanowa. Mimo informacji o nadchodzącej odsieczy prezydent Stanisław Wojciechowski 15 maja podał się do dymisji i wstrzymał walki. Rozwadowski zdał dowództwo i wraz z innymi oficerami został internowany.
Liczono na honorowe zakończenie konfliktu, zwłaszcza wobec rozkazu marszałka przyznającego rację obu walczącym stronom i obiecującego niewyciąganie konsekwencji wobec pokonanych. Niebawem część internowanych oficerów zwolniono, jednak generałom Rozwadowskiemu, Włodzimierzowi Zagórskiemu, Juliuszowi Malczewskiemu i Bolesławowi Jaźwińskiemu zarzucono przestępstwa kryminalne i przewieziono najpierw do Wojskowego Więzienia Śledczego przy ul. Dzikiej w Warszawie, a potem do więzienia w Wilnie.
Wileńskie więzienie było w bardzo złym stanie, cele były zniszczone i nieogrzewane. Wyremontowano je dopiero po interwencji jednego z zastępców komendanta, dawnego żołnierza Rozwadowskiego. Część badaczy sądzi, że wtedy postanowiono otruć generała, pokrywając ściany jego celi farbą z arszenikiem.
Pomimo braku dowodów przeciwko niemu wciąż odraczano termin rozprawy i przedstawienie zarzutów. W październiku 1926 r. Wojskowy Sąd Okręgowy orzekł bezzasadność aresztu wobec generała w związku z brakiem dowodów. Jednak na wniosek prokuratora wojskowego pozostał on w więzieniu z uwagi na „interes wojska pierwszorzędnej wagi”. W kwietniu 1927 r. Rozwadowskiego przeniesiono w stan spoczynku, opinia publiczna zaś zaczęła domagać się wypuszczenia generałów.
18 maja 1927 r. Rozwadowskiego wreszcie zwolniono. Pobyt w więzieniu pogorszył stan jego zdrowia, na który wpływało także przesuwanie daty rozprawy oraz zaginięcie gen. Zagórskiego. Gen. Rozwadowski dużo czasu spędzał w Jastrzębiej Górze, walcząc z silnymi bólami brzucha, połączonymi z krwawieniem i torsjami, których powodu lekarze wciąż nie mogli ustalić. Mimo choroby nadal pracował nad wynalazkami i traktatami wojskowymi. W roku 1928 napisał referat „Problemy dzisiejszej obrony Państwa”, określany również jego wojskowym testamentem. Opowiadał się w nim za stworzeniem tzw. armii wysokiego pogotowia do szybkiej ofensywy w przypadku ataku, składającej się z wyszkolonych jednostek kawalerii, broni pancernej i samochodowej oraz lotnictwa. W tekście przewidywał na rok 1936 konflikt z Niemcami i ZSRS.
Gen. Tadeusz Rozwadowski zmarł 18 października 1928 r. w lecznicy św. Józefa przy ul. Hożej w Warszawie. Władze odmówiły sekcji zwłok, co przyczyniło się do rozbudzenia wątpliwości wokół przyczyny zgonu. Do dziś spekuluje się o otruciu generała przez jego przeciwników politycznych.
Msza żałobna odbyła się 20 października o godz. 11.30 w Warszawie. Później trumnę przewieziono do Lwowa, gdzie 22 X odbyły się nabożeństwo w kościele oo. Bernardynów odprawione przez metropolitę lwowskiego Bolesława Twardowskiego oraz pogrzeb na Cmentarzu Obrońców Lwowa, gdzie generał chciał być pochowany.
Michał Szukała (PAP)