W niemieckim raporcie z 1943 r. ws. zbrodni katyńskiej cenne są szczegóły miejsca mordu NKWD na Polakach oraz zeznania rosyjskich świadków - ocenił w rozmowie z PAP prawnik, prof. dr hab. Adam Bosiacki, który przygotował redakcję naukową wydanego przez IPN zbioru dokumentów.

IPN opublikował niemiecki raport z 1943 r. w sprawie zbrodni katyńskiej, który zawiera szczegółową dokumentację powstałą po ekshumacjach ofiar NKWD w Lesie Katyńskim. Publikacja ta po raz pierwszy ukazała się w całości w języku polskim.

"Raport ten jest rezultatem kompleksowego badania przez patologów niemieckich wiosną 1943 roku zbrodni popełnionej trzy lata wcześniej w części Lasu Katyńskiego. To bardzo szczegółowa próba wyjaśnienia masakry na podstawie obdukcji zwłok ofiar - w większości polskich oficerów, którzy zostali rozstrzelani przez funkcjonariuszy NKWD" - powiedział PAP prof. Adam Bosiacki z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Dodał też, że zasadniczą część raportu stanowi opis i analiza zbrodni, ale także lista ofiar i przedmiotów wydobywanych z mogił oraz obszerna dokumentacja fotograficzna.

Profesor podkreślił, że publikacja ta nie tylko zapoczątkowała proces ujawniania zbrodni, ale również bezprecedensowy łańcuch wydarzeń związanych z mordem w relacjach międzynarodowych. Mimo iż niemiecki urzędowy materiał z badań z 1943 r. - jak tłumaczył - należy traktować z dużą ostrożnością, ponieważ Niemcy, tak jak i Sowieci, dokonywali masowych zbrodni ludobójstwa na polskich obywatelach, to jednak do dziś ma on dla badaczy wartość poznawczą.

Domena Publiczna

Obecne wydanie raportu - jak zaznaczył prof. Bosiacki - pozwoli skorygować kilka funkcjonujących w nauce polskiej twierdzeń wynikających z nieznajomości tego zbioru dokumentów. "Raport pośrednio posłużył Niemcom do tego, żeby formułować nie tylko dalekie od prawdy, ale wręcz kłamliwe przekonania np. o udziale Żydów w zbrodni NKWD, w tym przypadku akurat z NKWD w Mińsku. Tymczasem takich ustaleń, które propaganda hitlerowska wykorzystywała w swoich wydawnictwach, broszurach, gazetach, a także w oficjalnym filmie, pokazywanym w kinach w Generalnym Gubernatorstwie, w raporcie nie znajdziemy" - zwrócił uwagę badacz.

W skład raportu wchodzą m.in. zeznania pośrednich świadków niektórych okoliczności przeprowadzania i ujawniania zbrodni, raport medyczny i dokonany przez hitlerowców wybór dokumentów dotykających sprawy katyńskiej w stosunkach międzynarodowych. Czytelnicy znajdą tam wiele informacji i szczegółów faktograficznych, począwszy od lokalizacji grobów. Zebrani przez hitlerowców świadkowie rosyjscy byli ludźmi biednymi, nie należeli do partii bolszewickiej.

Media

Niemcy planowali nadać raportowi szeroki rozgłos, by poprzez ujawnienie zbrodni katyńskiej poróżnić obóz aliantów. Joseph Goebbels zanotował w swoim dzienniku: "Sprawa Katynia przeradza się w gigantyczną polityczną aferę, która może mieć szerokie reperkusje. Wykorzystujemy ją wszelkimi możliwymi sposobami".

"To, jak wiadomo, się udało - zbrodnia katyńska miała bardzo poważne konsekwencje w stosunkach międzynarodowych. 25 kwietnia 1943 roku doszło do zerwania przez Związek Sowiecki stosunków dyplomatycznych z rządem RP na uchodźstwie, co pod wpływem ofensywy dyplomatycznej rządu ZSRS zaakceptowały Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, a następnie w maju 1943 r. stało się dla ZSRS argumentem za utworzeniem oddziałów polskich pod sowiecką komendą" - przypomniał profesor.

Okoliczności powstania niemieckiego raportu są dość dobrze znane. Latem 1942 r. w okolicach Smoleńska robotnicy polscy z paramilitarnej nazistowskiej organizacji Todt dowiedzieli się od miejscowych chłopów o pochówku w Lesie Katyńskim polskich oficerów rozstrzelanych przez NKWD. W miejscach rozkopania grobów robotnicy postawili dwa drewniane krzyże. "O sprawie dowiedzieli się Niemcy i jak powszechnie wiadomo, 13 kwietnia 1943 roku, ogłosili poprzez radio o odkryciu pod Smoleńskiem masowych nieoznakowanych miejsc pochówku jeńców polskich" - przypomniał prof. Bosiacki.

Inne

Komunikat Radia Berlin zawierał jednak sporo błędów i nieścisłości. Szacowano wówczas, że np. liczba straconych wynosi 10 tys., w rzeczywistości jednak polskich ofiar zbrodni NKWD z wiosny 1940 r. było w Lesie Katyńskim ok. 4,4 tys. Byli to więźniowie obozu w Kozielsku; inne obozy znajdowały się m.in. w Ostaszkowie - w tym przypadku ofiary zamordowano w gmachu Obwodowego Zarządu NKWD w Kalininie (obecnie Twer) oraz w Starobielsku - w tym przypadku polscy jeńcy byli rozstrzeliwani w analogicznym miejscu w Charkowie.

Przyjmuje się, że wszystkich ofiar - osób, które zostały zamordowane przez NKWD na podstawie decyzji Stalina i jego sowieckiego politbiura z 5 marca 1940 r. - było prawie 22 tys.; wciąż nieznana jest zawierająca się w tej liczbie tzw. białoruska lista katyńska licząca, co wynika z notatki z 1959 r. szefa KGB Aleksandra Szelepina skierowanej do I sekretarza KC KPZR Nikity Chruszczowa, ok. 3870 imion i nazwisk.

Inne / U.S. National Archives and Recor

"Po niemieckim komunikacie radiowym sprawy związane z ujawnieniem masowego mordu na oficerach polskich nabrały tempa. Powołana przez Niemców komisja międzynarodowa, składająca się w znacznej większości z lekarzy patologów z krajów okupowanych przez Rzeszę Niemiecką, 17 kwietnia 1943 roku rozpoczęła ekshumacje, które trwały do początku czerwca i zostały przerwane ze względu na ówczesny upał i bliskość frontu. Wydobyto ciała z siedmiu grobów, natomiast nie rozkopano niewielkiego ósmego, znajdującego się na podmokłym terenie" - dodał prof. Bosiacki.

Raport zatytułowany "Niemiecki urzędowy materiał w sprawie masowego mordu w Katyniu" pierwotnie został wydany w 1943 r. w Berlinie nakładem Centralnego Wydawnictwa NSDAP. "Proszę jednak pamiętać, że w żadnym razie nie można określać go jako raportu NSDAP, ponieważ nie było to wydanie powołujące oficjalne czynniki partii nazistowskiej. W tym czynniki najwyższego szczebla, ponieważ nie znajdziemy w nim żadnego cytatu z przywódcy nazistowskich Niemiec Adolfa Hitlera czy nawet z nazistowskiego ministra propagandy Josepha Goebbelsa" - zaznaczył prof. Adam Bosiacki.

"Sami autorzy piszący raport nie byli znani. Było to prawdopodobnie kilku urzędników niemieckich Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeszy Niemieckiej, tu przy okazji przypomnę, że nazwa +III Rzesza+ jest nazwą potoczną" - zaznaczył ekspert.

Zbiór dokumentów zawiera m.in. analizę kierującego ekshumacją dr. Gerharda Buhtza, dokumenty z obdukcji, protokoły prowadzonych czynności. Poza materiałami sporządzonymi przez Niemców zbiór zawiera m.in. dokumentację rządu Rzeczyspopolitej Polskiej na uchodźstwie oraz Brytyjczyków, a także rządu Związku Sowieckiego i oświadczenie nie przebywających wtedy podczas prac komunistów polskich.

W ocenie prof. Adama Bosiackiego szczególnie cenne są zeznania Rosjan, będących świadkami przywożenia Polaków w kwietniu i maju 1940 r. na pobliską stację Gniezdowo oraz przewożenia ich w niedostępne już dla nich jako mieszkańców miejsce kaźni w części Lasu Katyńskiego, zwanej Kozie Góry. "Są to zeznania prostych ludzi - chłopów, którzy w Rosji sowieckiej stali się niewykwalifikowanymi robotnikami kołchozów - pokazujące, by użyć słynnego sformułowania Hanny Arendt, banalność zła" - podkreślił badacz.

Profesor przywołał przy tym zeznanie Kuźmy Godunowa - jednego z świadków zbrodni popełnianych w Lesie Katyńskim jeszcze na długo przez masakrą polskich jeńców, który zeznał niemieckiej komisji, że "wszyscy mieszkańcy okolicy wiedzieli, że Czeka wykorzystywała Kozie Góry jako miejsce straceń".

"W 1921 r., pod koniec maja lub na początku czerwca, w Kozich Górach zostali rozstrzelani dwaj synowie Iwana Kurczanowa ze wsi Satyłki w obwodzie kaspliańskim. Gdy tego dnia około godz. 15.00 wyszedłem z domu, aby nakarmić konie, na szosie spotkałem ciężarówkę bez plandeki, na której znajdowało się 10–15 ludzi pilnowanych przez czekistów. Gdy samochód mnie mijał, dwóch mężczyzn zawołało do mnie: +Do widzenia, wujku+. Od razu rozpoznałem obu synów Iwana Kurczanowa. Gdy mniej więcej dwa tygodnie później spotkałem rodziców tych rozstrzelanych, moje przypuszczenie się potwierdziło, gdyż oświadczyli mi, że powiadomiono ich o rozstrzelaniu obu synów w Kozich Górach (...). Do lasu w Kozich Górach mógł [wtedy – przypis AB] wchodzić każdy, o ile nie odbywały się akurat egzekucje. Dzieci, które chodziły tam na grzyby, opowiadały o świeżych grobach" - zeznał Kuźma Godunow.

Do zbrodni katyńskiej, w wyniku której zamordowano ok. 22 tys. polskich obywateli, m.in. oficerów Wojska Polskiego, policjantów i osób cywilnych należących do elity II Rzeczypospolitej, doszło wiosną 1940 r. Z polecenia najwyższych władz Związku Sowieckiego, masowych zabójstw w Lesie Katyńskim, w Smoleńsku, w Kalininie (obecnie Twer), Charkowie, a także w innych miejscach m.in. na terytorium dzisiejszej Białorusi i Ukrainy, dokonali funkcjonariusze NKWD.

Przez wiele lat władze sowieckiej Rosji wypierały się odpowiedzialności za mord, obarczając nią Rzeszę Niemiecką.

Norbert Nowotnik (PAP)