Polska Agencja Prasowa: Często zapomina się, że ofiarami zbrodni z wiosny 1940 r. padali nie tylko polscy oficerowie – wzięci do niewoli we wrześniu i w październiku 1939 r. Świadectwem późniejszych aresztowań jest tzw. białoruska lista katyńska. Jaka jest jej geneza?
Dr Maciej Wyrwa: Represje wymierzone w Polaków rozpoczęły się natychmiast – 17 września 1939 r. po wkroczeniu na ziemie wschodnie II Rzeczypospolitej wojsk sowieckich. Ich rytm wyznaczały represje skierowane wobec jeńców wojennych, masowe aresztowania, cztery deportacje z lat 1939–1941. Z pewnością do swoistej kumulacji represji doszło w 1940 r. Tylko w tym roku w ramach zbrodni katyńskiej zamordowano ok. 22 tys. obywateli polskich. Deportowano co najmniej 154 tys. Do kategorii represjonowanych należy dodać jeńców i internowanych przebywających w sowieckiej niewoli, aresztowanych i skazanych na pobyt w jednym z łagrów „archipelagu Gułag”.
Warto podkreślić, że ofiary zbrodni katyńskiej z tzw. białoruskiej listy katyńskiej to osoby przebywające w więzieniach, a nie, jak często słyszy się w mediach – jeńcy. To dwie oddzielne kategorie osób represjonowanych na podstawie tzw. decyzji katyńskiej z marca 1940 r. Dlatego poszukujemy w archiwach Białorusi i Rosji informacji o przebywających w więzieniach w Brześciu, Pińsku, Baranowiczach, Wilnie, których na podstawie rozkazu szefa NKWD Ławrientija Berii z 22 marca 1940 r. miano przewieść do Mińska i tam zgładzić, bo właśnie tym w istocie było „rozładowywanie więzień NKWD zachodnich obwodów Ukraińskiej SRS i Białoruskiej SRS”.
Listę więźniów zamordowanych na Ukrainie w ramach zbrodni katyńskiej znamy od 1994 r., nie znamy personaliów więźniów zamordowanych na Białorusi.
Możemy domniemywać, że analogicznie do tzw. ukraińskiej listy katyńskiej na białoruskiej znajdą się nazwiska zarówno oficerów Wojska Polskiego, funkcjonariuszy Policji Państwowej czy też Straży Więziennej. Z pewnością oprócz Polaków znajdą się na niej osoby narodowości białoruskiej, żydowskiej. Wśród ofiar mogą być również kobiety. W tworzonym przez Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia spisie osób zaginionych miedzy 17 września 1939 a czerwcem 1940 r. na obszarze północno-wschodnich województw II RP mamy bardzo szeroki przekrój polskiej inteligencji. Oprócz wymienionych już grup zawodowych figurują na niej m.in. prawnicy, lekarze, nauczyciele, urzędnicy państwowi – właściwie wszystkich szczebli, przedstawiciele ziemiaństwa.
PAP: Na ile precyzyjnie jesteśmy w stanie odtworzyć mechanizmy zbrodni dokonanej na Polakach z białoruskiej listy katyńskiej?
Dr Maciej Wyrwa: Samo przeprowadzenie zbrodni katyńskiej nie było dla stalinowskiego reżimu czymś nowym – scenariusz masowych egzekucji przećwiczono w latach trzydziestych w okresie Wielkiego Terroru. Zamordowano wtedy m.in. nie mniej niż 111 091 osób w ramach „operacji polskiej” NKWD. Kluczowa była decyzja Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 r., aby sprawy jeńców wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz więźniów z zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi rozpatrzyć w trybie specjalnym, czyli bez wzywania aresztowanego, przedstawiania zarzutów, decyzji i aktu oskarżenia. Zadecydowano, by zastosować wobec nich najwyższy wymiar kary – rozstrzelanie. Do rozpatrzenia spraw powołano „trójkę” złożoną z wyższych rangą enkawudzistów Mierkułowa, Kobułowa i Basztakowa. Zadbano o transport, dostarczając niezbędną liczbę wagonów kolejowych, bezpieczeństwo transportu zapewniały wojska konwojowe NKWD. W obozach jenieckich i więzieniach wypełniano akta ewidencyjne i tzw. sprawki, które kierowano do 1. Wydziału Specjalnego NKWD, a tam na ich podstawie sporządzano „listy śmierci”, zatwierdzane następnie przez wspomnianą „trójkę”. Egzekucji dokonywały powołane do tego celu „specgrupy”. W Mińsku miejscami egzekucji były prawdopodobnie więzienie na ul. Wołodarskiego oraz więzienie wewnętrzne NKWD przy ul. Zachariewskiej.
Zwłoki ukrywano w przewidzianych do tego miejscach, takich jak sanatoria NKWD czy też oddalone leśne uroczyska. W przypadku ofiar zamordowanych w mińskich więzieniach jako miejsce ukrycia zwłok wskazuje się Kuropaty. Tam, w dołach śmierci, znaleziono przedmioty polskiej produkcji i męski grzebień ze wstrząsającym napisem: „Ciężkie chwile więzienia. Mińsk 25.04.1940. Myśl o was doprowadza mnie do szaleństwa. 26 IV Rozpłakałem się – ciężki dzień”.
Białoruski badacz represji sowieckich prof. Ihor Kuzniacou wskazał, oprócz Kuropat, kilkanaście miejsc w rejonie Mińska, jak np. Mały Trościeniec, Drozdy, Komarówkę czy też miejsce dzisiejszego portu lotniczego Mińsk-1, w których grzebano ciała. Być może – podobnie jak w przypadku zabitych z „listy ukraińskiej”– część ofiar rozstrzeliwano bezpośrednio w więzieniach znajdujących się na tzw. Zachodniej Białorusi, wtedy miejsca ukrycia zwłok należy szukać właśnie tam. Jednak bez przeprowadzenia profesjonalnych prac sondażowo-ekshumacyjnych wciąż jesteśmy skazani jedynie na spekulacje.
PAP: Często aresztowaniom towarzyszyły również represje wobec rodzin.
Dr Maciej Wyrwa: Represje sowieckie dosięgnęły również bliskich i rodzin ofiar zbrodni katyńskiej. Bezpośrednio w nich wymierzona była druga, kwietniowa deportacja. 2 marca 1940 r. postanowiono deportować na 10 lat do Kazachskiej SRS m.in. członków rodzin represjonowanych i znajdujących się w obozach jenieckich. Pięć dni później w specjalnej dyrektywie szef NKWD Beria uściślił, że za członka rodziny uznaje się żonę, dzieci oraz rodziców, braci i siostry, jeżeli zamieszkiwali razem z rodziną aresztowanego bądź jeńca. Szacuje się, że w kwietniu 1940 r. deportowano co najmniej 61 tys. polskich obywateli.
Tworząc biogramy osób zaginionych, umieszczam w nich informację o deportacji członków rodziny. Z jednej strony jest to element mogący potwierdzić fakt bycia ofiarą zbrodni katyńskiej, a z drugiej strony uważam te osoby za pośrednie ofiary zbrodni katyńskiej. Do dziś nie wiemy, ile z nich deportację przypłaciło życiem.
PAP: Czy historycy są przekonani, że w białoruskich archiwach do dziś znajduje się dokument nazywany „białoruską listą katyńską”?
Dr Maciej Wyrwa: Z pewnością jest najbardziej poszukiwanym dokumentem; a właściwie to dokumenty dotyczące zbrodni katyńskiej. Poszukiwana „białoruska lista katyńska” to umowna nazwa list dyspozycyjnych, a więc tzw. list śmierci, na których znalazły się osoby przetrzymywane w więzieniach na „Zachodniej Białorusi” i rozstrzelane w ramach mordu katyńskiego.
Dotychczas władze Rosji utrzymują, że dokumenty te zniszczono. Świadczyć ma o tym notatka szefa NKWD Aleksandra Szelepina z marca 1959 r., w której proponował zniszczenie akt ewidencyjnych wszystkich rozstrzelanych. Polscy badacze, w tym prof. Wojciech Materski i prof. Krzysztof Jasiewicz, zwracają uwagę na brak stosownego dokumentu zniszczenia/wybrakowania, który potwierdzałby ten fakt. Przyjmując nawet, że dokumenty te zniszczono, to w tej samej notatce Szelepin zaleca pozostawienie do celów informacyjnych protokołów wspomnianej „trójki” NKWD. Odnalezienie i udostępnienie tych dokumentów pozwoliłoby ustalić personalia wszystkich zamordowanych w ramach zbrodni katyńskiej. Z pewnością istnieją również inne dokumenty, które mogłyby pomóc w odtworzeniu „listy białoruskiej”, np. wykazy osób podlegających aresztowaniu jesienią 1939 r., spisy aresztowanych przebywających w mińskich więzieniach w interesującym nas okresie itp.
Z kolei na Białorusi w 2011 r. prezydent Łukaszenka stwierdził, że na terytorium sowieckiej Białorusi w ogóle nie przeprowadzano egzekucji na Polakach. Rok później białoruskie ministerstwo sprawiedliwości odrzuciło tezę o istnieniu tzw. białoruskiej listy katyńskiej. I ta wykładnia obowiązuje do dziś, o czym miałem okazję się przekonać kilkukrotnie podczas rozmów z białoruskimi urzędnikami państwowymi.
PAP: Mimo takiej postawy władz białoruskich wciąż podejmowane są próby odnalezienia listy i jej zrekonstruowania. Jakie są efekty dotychczasowych prac polskich historyków?
Dr Maciej Wyrwa: Od początku, kiedy tylko okazało się, że ofiarami zbrodni katyńskiej byli również więźniowie przetrzymywani w Białoruskiej SRS, państwo polskie podjęło starania o uzyskanie z Białorusi oraz Rosji archiwaliów, które pomogłyby w ustaleniu wszystkich ofiar i okoliczności zbrodni. Dotychczas starania te nie przyniosły żadnego skutku. Na Białorusi umorzono sprawę karną w sprawie egzekucji NKWD dokonywanych w latach 1939–1941 w Kuropatach już w 1995 r., a rosyjska naczelna prokuratura wojskowa umorzyła śledztwo katyńskie w 2004 r., utajniając część zebranego materiału i nie przekazując go stronie polskiej.
Jak już wspomniałem, władze obydwu państw zaprzeczają, by w ich archiwach znajdowały się dokumenty, które mogłyby pomóc w nazwaniu z imienia i nazwiska wszystkich ofiar zbrodni. W Rosji coraz częściej ukazują się publikacje i artykuły podważające sowieckie sprawstwo zbrodni katyńskiej i domagające się od władz rewizji stanowiska w tej sprawie. Na Białorusi, kilka dni temu, w oficjalnym organie prasowym ministerstwa obrony ukazał się tekst, którego autor twierdzi, że w Kuropatach mordowali wyłącznie Niemcy, i to głównie Żydów po 1941 r., a dokonywane tam zbrodnie NKWD w czasach sowieckich to mit stworzony przez białoruską opozycję przy udziale Polski. W takim klimacie politycznym trudno oczekiwać przełomu.
Odpowiedzią na brak dokumentów były próby rekonstrukcji listy. Warto wymienić listę sporządzoną przez prokuratorów Stefana Śnieżkę i Aleksandra Herzoga oraz Jędrzeja Tucholskiego. Również spis tworzyła Sekcja Poszukiwań Warszawskiej Rodziny Katyńskiej oraz zespół programu „Indeksu Represjonowanych” Fundacji Ośrodka KARTA.
Opracowując biogramy, korzystam z ich dorobku, a także innych zgromadzonych i dostępnych materiałów archiwalnych. Dla mnie niezwykle ważnym źródłem wiedzy są również informacje, jakie pozyskuję od rodzin i bliskich zaginionych. Można je składać poprzez ankietę dostępną na stronie Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia bądź pisząc na mail: zaginienipo1939@cprdip.pl. Ze strony Centrum można też pobrać bezpłatnie publikację z 2015 r. zawierającą ówczesne efekty mojej pracy.
Często spotykam się z pytaniem, czy warto to robić, skoro nie wiemy, ile z tych osób faktycznie było ofiarami zbrodni katyńskiej. W przypadku odnalezienia „listy białoruskiej” zgromadzone informacje z pewnością pomogą w potwierdzeniu tożsamości ofiar i ustaleniu okoliczności mordu; mogą być pomocne podczas prowadzenia prac archeologiczno-ekshumacyjnych, np. przy identyfikacji czy też szybkim odnalezieniu bliskich w celu przeprowadzenia badań porównawczych. Państwo polskie nie może zrezygnować ze starań o ustalenie i nazwanie z imienia i nazwiska wszystkich ofiar sowieckich represji. Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia – w miarę swoich możliwości – stara się to robić, upominając się przy tym o należną im pamięć.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)