W połowie XIX w. najbardziej rozpolitykowanym miejscem na świecie była Syberia. Tu wybuchały polskie powstania, tu narodził się anarchizm, tu przygotowano komunistyczną rewolucję.
Dziennik Gazeta Prawna
Kiedy książę Piotr Kropotkin, przyszły ideolog anarchizmu, przybył w 1862 r. do garnizonu w Irkucku na Syberii, miał prawo poczuć się wielce skonsternowany. Właśnie ukończył najbardziej elitarną szkołę wojskową w imperium – Korpus Paziów Jego Imperatorskiej Wysokości – i miał niewzruszone przekonanie o potędze carskiego państwa. Tymczasem w mieszkaniu szefa sztabu Wschodniej Syberii gen. Bolesława Kukiela natknął się na komplet angielskich wydawnictw rewolucyjnych. Zaskoczony Kropotkin szybko przekonał się, że socjalistyczne książki w pokoju dowódcy syberyjskich wojsk nie były w tamtych stronach czymś osobliwym.
„W gabinecie Murawiowa (Nikołaja, gubernatora wschodniej Syberii – red.) młodzi ludzie wspólnie z zesłańcem Bakuninem (Michaiłem, anarchistą – red.), (…) zastanawiali się nad możliwością utworzenia Syberyjskich Stanów Zjednoczonych, które weszłyby w związek federacyjny ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej” – wspominał Kropotkin.
Nic dziwnego, że w takiej atmosferze po kilku miesiącach sam zaczął ciążyć ku socjalizmowi, a jego przemiana ostatecznie dokonała się w 1866 r., gdy dotarła do niego wieść o krwawym stłumieniu polskiego powstania zabajkalskiego. „Dla mnie i dla brata powstanie to było nauką – pisał we <<Wspomnieniach rewolucjonisty>>. – Przekonaliśmy się, co oznacza przynależność do armii, choćby w najniższej randze (…). Postanowiliśmy porzucić służbę wojskową i wrócić do Rosji”.

Polskie powstania

Syberia nigdy tak do końca nie stała się integralną częścią carskiego imperium. Zarządzano nią, czerpano z niej zyski, były tu rosyjska administracja i wojsko, jednak cały czas wyczuwało się odrębność tego olbrzymiego obszaru. Lokalne plemiona, zasiedziali rosyjscy sybiracy oraz coraz liczniejsi zesłańcy przejmowali obcą mentalność i kulturę, często też geny, tworząc zupełnie nową społeczność, coraz bardziej odległą od cywilizacji Zachodu. Nawet język, choć zasadniczo rosyjski, był utkany z wszystkich używanych tam mów, w tym m.in. polskiej, jakuckiej czy buriackiej.
W XVIII w. carowie przyznali Syberii prawo bicia własnej monety, zaś lokalni notable zyskali wpływ na wybór gubernatorów prowincji. Kiedy w XIX w. te swobody zaczęto stopniowo likwidować – natychmiast pojawiły się tendencje separatystyczne, często sięgające najwyższych szczebli lokalnej władzy. W takim właśnie momencie Kropotkin trafił do gabinetu Nikołaja Murawiowa. Ideą oderwania Syberii od Rosji i przyłączenia jej do USA ogarnięty był Bakunin, ale nie brakowało też pomysłów przyłączenia przynajmniej jakiejś jej części do Chin.
Dużą rolę w tych planach odgrywali Polacy – uważani wówczas za czołowych rewolucjonistów kontynentu. Po nieudanych powstaniach w kraju tysiące walczących w nich żołnierzy zsyłano na Syberię, gdzie natychmiast rozpoczynali przygotowania do kolejnych rebelii. Bunt, którego stłumienie tak mocno wstrząsnęło Kropotkinem – powstanie zabajkalskie – pozornie był absurdalny: powstańcy byli uzbrojeni głównie w kije nabijane gwoździami, w dodatku rabowali okoliczną ludność, co znacznie ułatwiło Rosjanom stłumienie buntu (pacyfikował go gen. Kukiel).
W rzeczywistości przygotowania do doń były prowadzone od dłuższego czasu w porozumieniu z rosyjską organizacją Ziemia i Wola, a zaangażowane były w nie m.in. takie osoby, jak Paweł Lewandowski, pionier terroryzmu politycznego, wykonawca nieudanego zamachu na Fiodora Berga, namiestnika Królestwa Polskiego. To nie był spontaniczny wybuch buntu, lecz plan uwzględniający wiele czynników. „Liczyliśmy na to, że zaczęty tutaj ruch będzie miał oddźwięk w Królestwie i w Kraju Zachodnim (nazwa ziem Rzeczypospolitej wcielonych po rozbiorach do Rosji – red.), w wypadku gdyby Rosja wwiązała się w wojnę austriacko-pruską, nasz ruch rozdzieliłby jej siły i tym samym ułatwiłby ruch w Królestwie. Przy układaniu wszystkich planów liczyliśmy na więźniów i na ludność, która, jak nam mówiono, jest niezadowolona z rządu i przy pierwszym poruszeniu połączy się i pójdzie z nami” – tak w zeznaniach opisywał powstańcze plany jeden z uczestników spisku Kazimierz Arcimowicz. To, że ostatecznie ruszono na Rosjan z kijami, było aktem desperacji. Spisek został ujawniony, nastąpiły aresztowania – a ci, którzy chcieli ich uniknąć, wszczęli absurdalny i koniec końców tragiczny bunt.
O tym, że polscy spiskowcy na Syberii nie byli bezmyślni, a ich zamierzenia były skoordynowane z planami rosyjskich rewolucjonistów, syberyjskich separatystów, a nawet lokalnymi plemionami, świadczy spisek omski z 1833 r. Grupa uczestników powstania listopadowego zesłanych do Omska do służby w karnych batalionach planowała wywołać walki przez poderwanie do nich od kilku do kilkunastu tysięcy Polaków. Nie było to niemożliwe – znaczna ich część została wcielona do carskiej armii i była uzbrojona. Mało tego – zapewniono sobie wsparcie niezależnych wówczas plemion kazachskich, mogących ułatwić ucieczkę w razie niepowodzenia buntu. Przygotowania trwały trzy lata i były już bardzo zaawansowane, gdy spisek wykryto na skutek zdrady. Represje były straszne – jego przywódców skazano na 6 tysięcy kijów. Agaton Giller, zesłaniec i jeden z późniejszych autorów powstania styczniowego, wspominał: „Bębny zagrały. W takt muzyki posypały się razy na plecy, piersi, głowy, brzuchy i nogi ciągnionych. Ciało kijami jak ciasto odrywano. Kawały jego latały w powietrzu lub poodkładane wlokły się po ziemi za idącym, i okazały się gołe żebra. Bito szkielety ludzką krwią cieknące”.
Oba te bunty nie miały jeszcze podtekstu rewolucyjnego. Spiskowcy w każdym przypadku byli co prawda demokratami, ale w samych ich działaniach chodziło po prostu o przejęcie kontroli nad regionem i wywalczenie wolności. Ale kiedy upadało powstanie zabajkalskie, do głosu powoli zaczynał dochodzić na Syberii socjalizm. Spisek, o którym wspominał Kropotkin – utworzenie Syberyjskich Stanów Zjednoczonych – miał już wyraźnie taki podtekst. W projekt, oprócz Bakunina, zaangażowani byli dwaj wybitni naukowcy: Grigorij Potanin i Nikołaj Jadrincew, który wsławił się m.in. odkryciem ruin stolicy Czyngis-chana, Karakorum. Początkowo obaj działali w Petersburgu, ich otwarcie wypowiadane poglądy sprawiły, że wkrótce zostali zesłani na katorgę. Tu nie przestawali spiskować, choć ich działalność była już aktywnością charakterystyczną dla partii socjalistycznych: agitowali, w tym też wśród władz, co mogło dać znacznie lepszy efekt niż chwytanie za broń.
W działalność Potanina i Jadrincewa z pewnością zaangażowanych było co najmniej dwóch polskich zesłańców – bodaj najwybitniejszych geologów tamtych czasów, Aleksander Czekanowski i Jan Czerski. „Czerski przeniósł się za miasto, dlatego rzadko mógł bywać wieczorami wśród nas, tam też przeniósł swoje wszystkie manuskrypty. Roboczaja Słabodka nazywano ową dzielnicę zamieszkałą przez lud roboczy, socjalistycznie usposobiony, a może i komunistycznie. Tam w debatach z tym proletariatem wykładał im Czerski zasady szlachetnego socjalizmu” – wspominał jego przyjaciel Benedykt Dybowski. Zdaje się jednak, że były to raczej zasady socjalizmu bardziej bojowego, bo dalej Dybowski przyznawał, że próbował tłumić zapędy młodszego przyjaciela: „Starałem się przekonać Czerskiego, że zasada: zemsta, krew, powinny być najzupełniej usunięte z pola działalności socjalizmu”.
W tym przypadku do otwartego buntu nie doszło, zarówno Potanin i Jadrincew, jak i ich polscy towarzysze skupili się na badaniach naukowych, w których osiągnęli oszałamiające wyniki. Ale być może to właśnie agitatorska praca tych ludzi, w połączeniu z naturalnie buntowniczą aurą Syberii, sprawiła, że kiedy zaczęli tu szerokim strumieniem spływać członkowie partii socjalistycznych, dojrzała idea rewolucji.

Komunizm neolityczny

Z Syberii nikt nie wracał jako konserwatysta. Mogła sprawiać to socjalistyczna agitacja, ale często wystarczało uważne rozglądanie się dookoła. Europa tkwiła w epoce feudalizmu – podział społeczny był sztywny, zaś możliwości awansu ograniczone. Na Syberii sprawa wyglądała inaczej. Zesłańców pozbawiano praw stanowych – szlachcic przestawał być szlachcicem, wszyscy mieszkali wspólnie, w zasadzie w identycznych warunkach. Paradoksalnie to sam carat sprawił, iż zesłańcy przekonywali się, że życie na równych prawach, w czymś w rodzaju zaimprowizowanych komun, bez odgórnej władzy, jest możliwe.
Do tego dochodziła możliwość obserwowania innych grup i lokalnych plemion, żyjących w strukturach rodowych. „Widziałem, jak duchoborcy (prześladowana przez carat sekta, odłam rosyjskiego prawosławia – red.) osiedlali się nad Amurem; widziałem, ile korzyści zapewniało im ich półkomunistyczne życie i jak przedziwnie urządzili się oni tam, gdzie inni przesiedleńcy doznali zupełnego niepowodzenia. Żyłem także wśród miejscowych koczowników syberyjskich i widziałem, jaki wypracowali sobie złożony ustrój społeczny, niezależnie od jakiegokolwiek wpływu cywilizacji” – pisał Kropotkin. I dodawał: „Choć wtedy jeszcze nie formułowałem swoich myśli słowami zapożyczonymi z bojowych haseł partii politycznych, mogę jednak dziś powiedzieć, że na Syberii straciłem wszelką wiarę w organizację państwową i nosiłem w sobie grunt przygotowany pod zasiew idei anarchizmu”.
Nie wszyscy szli tak daleko w swoich refleksjach jak książę anarchistów, jednak wkrótce członkowie lewicowych partii zaczęli na Syberii posługiwać się już bojowymi hasłami. Socjalizm nie był wówczas sprecyzowany. Cel był mniej więcej określony, ale drogi do jego osiągnięcia wciąż pozostawały kwestią sporną. Jedni dążyli do rewolucji, inni do terroru, jeszcze inni uważali, że wystarczy sama agitacja. Doskonale opisał ten ferment Feliks Kon – wówczas młody członek Proletaryatu (pierwsza polska partia robotnicza, nawiązująca do marksizmu, anarchizmu i ideologii rosyjskiej Narodnej Woli – red.) i zadeklarowany patriota, który po kilkunastu latach na Syberii stanie się bolszewikiem. Na zesłaniu trafił początkowo do więzienia katorżniczego nad rzeką Karą. Wspominał: „Tu w jednej celi, przy jednym stole siedzieli przedstawiciele wszystkich odcieni rosyjskiej myśli rewolucyjnej. Byli tu i narodnicy-ziemlewolcy, którzy dotąd nie mogli pogodzić się z myślą, że działalność wśród ludu została przez ich następców, ówczesnych rewolucjonistów, odsunięta na dalszy plan; byli buntownicy, uznający terror, ale mający wielkie zastrzeżenia do terroru politycznego jako systemu walki; byli wybitni działacze Narodnej Woli, którzy z wielką ironią mówili o aktualnym punkcie ówczesnego programu taktycznego partii – o <<pochwyceniu władzy>>; byli członkowie Narodnej Woli, którzy z pianą na ustach bronili tego punktu; byli wreszcie rewolucjoniści tylko z uczucia i usposobienia, niezadowoleni z istniejącego stanu rzeczy, zdający sobie sprawę z jego wad, sami jednak nie wypracowali jeszcze żadnego programu”.
W celach więzień, chatach czy jurtach wszystkie te nurty zderzały się ze sobą, wybuchały gwałtowne awantury i dyskusje – zazwyczaj obficie podlewane wódką. „Bez wódki żadne święto nie jest do pomyślenia w Rosji ludowej, a ówcześni rewolucjoniści bardzo dbali o zachowanie ludowych obyczajów” – zauważył pisarz, etnograf i zesłaniec Wacław Sieroszewski, dodając wprost, że „pijaństwo wśród politycznych panowało w owym czasie szalone”.
W takiej jednak atmosferze, w ciągu wielomiesięcznych okresów potwornego zimna, kształtowała się powoli wizja rewolucji. „Stopniowo z proletariatczyka, który godził marksizm z indywidualnym terrorem fabrycznym i politycznym, pragnął działać za masy, a nie poprzez masy, przeobrażałem się w prawdziwego rewolucyjnego marksistę” – pisał Kon. I nie był osamotniony. Tym bardziej że w ostatnich latach swojego pobytu na Syberii, w Minusińsku, przebywał nawet całkiem dosłownie w pobliżu Lenina.
W 1917 r. pojedzie wraz z nim słynnym zaplombowanym pociągiem do zrewoltowanego Petersburga. Nieco zaś później, w 1920 r., z jego polecenia, wraz z Feliksem Dzierżyńskim – mającym również bogate syberyjskie doświadczenia – i Julianem Marchlewskim ruszy w stronę Polski. Tuż za Armią Czerwoną.
Ideą oderwania Syberii od Rosji i przyłączenia jej do USA ogarnięty był Michaił Bakunin, ale nie brakowało też pomysłów przyłączenia przynajmniej jakiejś jej części do Chin