Gustaw Herling-Grudziński w jednej kropli, jaką stanowiło osobiste doświadczenie z obozu pod Archangielskiem, ukazał cały ocean zła systemu sowieckiego – mówi PAP historyk prof. Andrzej Nowak z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Polska Agencja Prasowa: W jaki sposób Gustaw Herling-Grudziński, a także inni pisarze z jego pokolenia przyczynili się po poznania istoty komunizmu?

Prof. Andrzej Nowak: Niewątpliwie książka „Inny świat. Zapiski sowieckie” Herlinga-Grudzińskiego, wydana najpierw w języku angielskim w 1951 r., a dopiero później po polsku, odegrała bardzo istotną rolę w przekazaniu wiedzy o istocie systemu i komunistycznego zniewolenia na Zachód, czyli tam, dokąd nie dotarły Armia Czerwona i NKWD.

Herling-Grudziński był więźniem obozu w Jercewie pod Archangielskiem – na pewno nie najsroższego z obozów w całym systemie Gułagu. Niektórzy z jego późniejszych kolegów żołnierzy, którym udało się wyjść ze Związku Sowieckiego razem z armią gen. Władysława Andersa, mieli przecież przecież znacznie gorzej – chociażby Anatol Krakowiecki, który trafił do najniższego kręgu gułagowego piekła, czyli nad Kołymę.

A jednak na podstawie doświadczeń z obozu w Jercewie i dzięki swojemu wielkiemu talentowi literackiemu Gustaw Herling-Grudziński potrafił wydobyć to, co jest najważniejsze w tym nieludzkim systemie – metafizyczne zło, które upadla ludzi i czyni z nich niewolników. To połączenie osobistego doświadczenia z literackim talentem sprawiło, że „Inny świat” od początku zrobił bardzo duże wrażenie na tych wszystkich, którzy chcieli wziąć tę książkę do ręki.

PAP: To znaczy, że nie wszyscy chcieli ją przeczytać?

Prof. Andrzej Nowak: Nie wszyscy chcieli brać takie książki do ręki. Duża część kół opiniotwórczych na Zachodzie odrzucała z góry tego rodzaju wiedzę. Uważali, że nie może być nic złego w Związku Sowieckim, a ten system, postrzegany jako model z pewnymi niedoskonałościami, ale budujący „nowy wspaniały świat”, nie może być traktowany jako podejrzany, zło wcielone.

W zachodnich kołach akademickich, literackich, intelektualnych czy dziennikarskich już w latach pięćdziesiątych odrzucano i dezawuowano te świadectwa, których jednym z najwybitniejszych przykładów był „Inny świat”, jako niewiarygodne, kłamliwe, jako wyraz, jak w przypadku Herlinga-Grudzińskiego, „polskiej rusofobii” i „chorego antykomunizmu”.

W związku z tym ludzie, którzy takie świadectwa składali, byli często narażeni na swoiste, co najmniej środowiskowe, represje. Dotknęło to również Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, który był konsekwentnie zwalczany we Włoszech, gdzie osiadł, przez bardzo potężne tam środowiska komunistyczne, szerzej mówiąc lewicowe, jako „zimnowojenny kłamca”, „propagandysta”, jako ktoś, kto nie powinien być w ogóle wpuszczany na literackie salony wielkiego świata kulturalnego Zachodu czy Włoch w szczególności. My dzisiaj nie zdajemy sobie z tego sprawy, jak potężna była siła partii komunistycznej we Włoszech w latach pięćdziesiątych–osiemdziesiątych.

PAP: Jak Herling-Grudziński reagował na te krytyczne głosy wobec „Innego świata”?

Prof. Andrzej Nowak: Nie jest tak, że człowiek jest zbudowany z żelazobetonu i potrafi całkowicie odizolować się od krytyk nieuczciwych, niesprawiedliwych i uderzających nie tylko w niego osobiście, ale także w jego najbliższych.

Tylko trzy razy miałem okazję rozmawiać z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, więc w ogóle nie mogę powiedzieć, że go bliżej poznałem. Jednak z tego, co zostawił w swojej ogromnej spuściźnie i co można przeczytać w jego tekstach i relacjach z własnego życia, a także czego można dowiedzieć się od innych osób, które znały go bliżej, jak choćby od prof. Włodzimierza Boleckiego, najznakomitszego znawcy twórczości Herlinga, który wielokrotnie rozmawiał z pisarzem, można zobaczyć, że jednak bardzo dotykały autora „Innego świata” te autentyczne prześladowania ze strony dominującego w środowisku literacko-kulturalnym we Włoszech, a szerzej w zachodniej Europie establishmentu lewicowego i prosowieckiego.

Gustaw Herling-Grudziński był jednak człowiekiem nie tylko osobiście bardzo dzielnym, ale również z temperamentu gotowym do publicystycznych starć i wchodzenia w spór, kiedy nie miał wątpliwości, że broni prawdy.

PAP: Powiedział pan profesor o krytykach prawdy zawartej w „Innym świecie”, ale przecież ta książka zdobyła również duże uznanie czytelników…

Prof. Andrzej Nowak: Sukces czytelniczy jest niezaprzeczalny i był widoczny od początku. Drogę Herlingowi-Grudzińskiemu torowało wsparcie tej części, choć niewielkiej, środowisk lewicowych i liberalnych, których przedstawicielem był Bertrand Russell, autor wstępu do I wydania książki Herlinga, wybitny filozof i matematyk brytyjski. Jeszcze w latach dwudziestych i trzydziestych Russell był zauroczony nadzieją, jak wierzył on i jemu podobni, płynącą z eksperymentu sowieckiego. Przekonał się jednak, że w istocie jest to system radykalnie zmniejszający i niszczący ludzką wolność, a nie poszerzający jej wymiary.

Pomagał istotnie odbiorowi tej książki właśnie głos poparcia dla Herlinga-Grudzińskiego takich ludzi jak Russell – chociaż było ich niewielu, mieli jednak „nienaganne” referencje ludzi reprezentujących raczej lewicę niż prawicę. Trudniej było już ich, w końcu przedstawicieli kół lewicowych i liberalnych, oskarżyć o „chorobliwy antykomunizm” czy prawicowe fobie, bo to najczęściej tymi określeniami zbywano świadectwa prawdy o Gułagu i stalinowskim terrorze.

PAP: Czy Moskwa reagowała na te świadectwa?

Prof. Andrzej Nowak: Stosunkowo niedawno ukazał się drugi tom monumentalnej biografii Stalina autorstwa amerykańskiego historyka Stephena Kotkina, pierwszej napisanej na podstawie tak bogatego zestawu źródeł z archiwum Stalina w Moskwie. Wspominam o tym, dlatego że dzięki drobiazgowej analizie tego archiwum dokonanej przez autora biografii można zobaczyć, jak sam dyktator reagował na tego rodzaju krytyki.

Stalina przede wszystkim interesowało to, co dotyczyło jego własnej osoby, czyli relacje, w których pojawiał się on sam. To oczywiście było możliwe tylko wtedy, gdy te relacje pochodziły z kręgu osób mających do niego jakiś dostęp, z których kilku zbiegło na Zachód. Najbardziej znanym przykładem były teksty Lwa Trockiego i to, co z nim samym się stało.

Trocki, który sam oczywiście był współodpowiedzialny za budowę systemu totalitarnego zniewolenia (to on był pomysłodawcą systemu obozów dla przeciwników władzy), kiedy został wyrzucony ze Związku Sowieckiego po przegranej rywalizacji o władzę ze Stalinem, zaczął piętnować i krytykować stalinowską dyktaturę. Ponieważ znał bardzo dużo szczegółów osobowości dyktatora i udoskonalonego przez niego systemu kontroli nad ludźmi i ich umysłami, to Stalina najbardziej to właśnie wyprowadzało z równowagi. Korzystając ze swoich możliwości, był w stanie doprowadzić do fizycznej likwidacji kogoś, kogo uważał za niebezpiecznego denuncjatora jego osobistych słabości, czy też tych, którzy odsłaniali tajemnice zbyt cenne dla jego władzy. Trocki zginął zamordowany przez nasłanego przez Stalina Ramona Mercadera, a w zamachach zginęli również niemal wszyscy jego bliscy – krewni i przyjaciele.

Było także wiele innych wypadków zamordowania przez sowieckich agentów wywiadu zagranicznego ludzi, którzy pisali krytyczne wobec systemu stalinowskiego książki. Przypadek Trockiego nie był odizolowany, ale najsłynniejszy, najbardziej drastyczny.

Po śmierci Stalina rzadziej już mordowano ludzi, którzy oskarżali system na Zachodzie, zdarzało się to wyłącznie incydentalnie. Jednak cały departament KGB, przeformowanej w 1954 r. instytucji centralnej dla systemu policyjnej kontroli, zajmował się osłabianiem tego rodzaju świadectw poprzez kompromitowanie ich autorów, przeprowadzanie rozmaitych prowokacji, inspirowanie polemik, próbę pokazania autorów nie tylko jako ludzi niewiarygodnych, ale do szpiku kości złych.

Ostatni przykład tego zjawiska, które nie skończyło się razem ze Związkiem Sowieckim, dotyczy Władimira Bukowskiego, który zresztą bardzo dobrze znał Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, i wzajemnie bardzo się szanowali i podziwiali. Bukowski jest jednym z najsłynniejszy dysydentów z lat sześćdziesiątych, który za swój opór przeciwko władzy przez wiele lat był więziony w szpitalach psychiatrycznych oraz w rozmaitych obozach i więzieniach. Był autorem kilku niezwykle ważnych świadectw o tym systemie. FSB, następczyni KGB, zmontowała przeciwko niemu prowokację, która miała przedstawić Bukowskiego, mieszkającego już od wielu lat w Oksfordzie, jako niebezpiecznego pedofila.

PAP: Czym wyróżnia się relacja Gustawa Herlinga-Grudzińskiego na tle innych świadectw o sowieckich łagrach?

Prof. Andrzej Nowak: Świadectwa o sowieckich łagrach powstawały zarówno w latach trzydziestych, choć nie zrobiły one większej kariery w opinii publicznej na Zachodzie, jak i po relacji Herlinga-Grudzińskiego, z tym najważniejszym, jakim jest „Archipelag GUŁag” Aleksandra Sołżenicyna.

Jednak to, co od razu rzuca się w oczy w przypadku relacji Herlinga-Grudzińskiego, to niezwykła jakość literacka tego świadectwa – umiejętność symbolicznej kondensacji tego, co najważniejsze w doświadczeniu gułagowym.

Autor ma talent Fiodora Dostojewskiego, świadomie zresztą nawiązuje do jego „Wspomnień z domu umarłych”, czyli relacji z sytemu zła, chociaż na pewno łagodniejszego, jakim była w połowie XIX wieku carska Rosja. Pewne elementy obu tych systemów zła były jednak podobne: zniewolenie i upodlenie człowieka, pobudzanie najgorszych instynktów, odwołanie do podłości.

Herling-Grudziński potrafił pokazać zmaganie się natury ludzkiej z systemem upodlenia w sposób doskonały literacko. Zachwycamy się nie tylko stylem, ale również tym, że jako czytelnicy od razu jesteśmy wciągani w ten świat i jego dylematy. To właśnie sprawia, że dzieło Herlinga-Grudzińskiego jedno z pierwszych wywarło takie wrażenie. Co prawda po nim jeszcze większe wrażenie wywarło dzieło Sołżenicyna, ale w tym przypadku nałożyły się dwa czynniki – również wielka jakość literacka, lecz także skala świadectw zbieranych przez lata od setek więźniów z różnych punktów i miejsc. „Archipelag GUŁag” to relacja dokumentalna, mająca jeszcze dodatkowo walor wielkiej syntezy systemu zła, w dodatku stworzonej przez Rosjanina, a więc nieobarczonego rozpowszechnionym na Zachodzie podejrzeniem, które wysuwano przeciw Herlingowi: o „polskie skrzywienie” antyrosyjskie/antysowieckie.

Herling-Grudziński jednak pierwszy, jakby w jednej kropli, jaką stanowiło jego doświadczenie z obozu pod Archangielskiem, ukazał cały ocean zła, którym był system sowiecki.