Książka „Przesiedlenie ludności ukraińskiej z Polski do USRR w latach 1944–1947”, którą w tym roku opublikowało wydawnictwo Libra , jest pierwszą naukową monografią tych przesiedleń. Jak mówił prof. Pisuliński podczas środowej dyskusji wokół książki, która odbyła się w Warszawie, przesiedlenia z lat 1944-47 na Ukrainę i późniejsza akcja „Wisła” zlały się w pamięci historycznej w jedną akcję przeciwko Ukraińcom, choć były to dwie różne inicjatywy.
„Jedną z pierwszych ważnych decyzji narzuconego Polakom przez Józefa Stalina Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego było podpisanie 9 września 1944 r. z rządem Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej umowy o wymianie ludności. Przewidywała ona możliwość dobrowolnego wyjazdu z Polski wszystkich osób narodowości ukraińskiej. Zdecydowana większość nie chciała jednak dobrowolnie opuszczać rodzinnych domostw i ruszać w nieznane, do czego terrorem zniechęcało też podziemie UPA” – mówił Pisuliński.
Jak przypomniał, od września 1945 r. trzy dywizje Wojska Polskiego zaczęły więc pod przymusem wysiedlać ludność ukraińską z południowo-wschodnich powiatów Polski. Akcję tę przeprowadzono w brutalny sposób, strzelając do uciekających, bijąc opierających się i siłą zmuszając do podpisania deklaracji przesiedleńczych. Ogółem z 22 powiatów południowo-wschodniej Polski wyjechało prawie pół miliona osób narodowości ukraińskiej, z tego ćwierć miliona deportowano siłą.
Przesiedleńcy mogli zabrać ze sobą do dwóch ton mienia. Reszta ich majątku, w tym nieruchomości, przechodziły na własność polskiego Skarbu Państwa. W zamian mieli otrzymać na Ukrainie ziemię (od 7 do 15 ha), a także pożyczki na zagospodarowanie się.
„Niektórzy z historyków sugerują, że przesiedlenia zaplanowały władze sowieckie, które w tym czasie powszechnie stosowały tę praktykę wobec całych narodów, żeby wspomnieć choćby Tatarów krymskich czy Czeczenów. Nie mamy na to bezpośrednich dowodów. Władze w Warszawie z kolei dążyły do utrwalenia państwa jednolitego narodowo. Akcja przesiedleńcza uderzała w UPA, którą wioski ukraińskie zaopatrywały w żywność i, często zresztą zabieranego siłą, rekruta” – tłumaczył Pisuliński.
Akcja wywołała przerażenie społeczności ukraińskiej. Starano się na wszelkie sposoby przekonać władze o swojej lojalności, na przykład przez dostarczanie obowiązkowych kontyngentów w większym stopniu niż wioski polskie, czy przenoszenie metryk do Kościoła rzymskokatolickiego, w czym niejednokrotnie pomagali miejscowi polscy księża. Nierzadkie były przypadki pomocy czy też ukrywania rodzin ukraińskich przez ich polskich sąsiadów. Całe wsie ukrywały się w lasach, nawet tygodniami, do czasu opuszczenia terenu przez oddziały WP.
W trakcie akcji dochodziło często do rabunków, gwałtów, a nawet morderstw. Część żołnierzy, zwłaszcza pochodzących z Wołynia czy Galicji Wschodniej, traktowała to jako zemstę za prześladowania tamtejszej ludności polskiej przez Ukraińców.
Jak mówił Pisuliński, los wysiedlanych był często tragiczny. Ograbiani z dobytku, nieraz całymi tygodniami czekali na transport, zwykle bez jedzenia i w fatalnych warunkach sanitarnych. Śmiertelność wśród dzieci i osób starszych była bardzo wysoka. Podróż na Ukrainę trwała całymi tygodniami. Na miejscu przesiedleńcy musieli nieraz miesiącami spać w stodołach, nie dawano im oczekiwanej ziemi, tylko wcielano do kołchozów. W czasie trwania całej akcji wysiedlono ostatecznie, według oficjalnych danych, 122 tys. 450 rodzin (480 tys. 305 osób). W granicach państwa polskiego pozostało około 200 tys. osób narodowości ukraińskiej. Większość została później wysiedlona w ramach akcji "Wisła" na Ziemie Odzyskane.
„Przesiedlenia to dramat tysięcy ukraińskich rodzin, wyrzucanych brutalnie ze swoich domów. Do dziś kładą się cieniem na stosunkach polsko-ukraińskich. Z dzisiejszej perspektywy można je ocenić jako przykład stosowania przez ówczesne polskie władze zasady odpowiedzialności zbiorowej. Większość wysiedlonych dopiero w ostatnich latach, po prawie pół wieku, mogła znowu odwiedzić rodzinne strony” – przypomniał prof. Pisuliński.