PAP: W poniedziałek wieczorem podczas festiwalu "Chopin i jego Europa" w Warszawie odbędzie się prawykonanie pani utworu pt. "Fireworks", zamówionego przez Instytut Adama Mickiewicza z okazji stulecia odzyskania niepodległości. W tym tygodniu utwór zabrzmi także w Konzerthaus w Berlinie i w londyńskim Royal Albert Hall w ramach festiwalu BBC Proms. Jakie emocje wiąże pani z tymi koncertami?
Agata Zubel: Jestem bardzo szczęśliwa, to wielki splendor dla kompozytora, gdy nowy utwór może zostać zaprezentowany w tak renomowanych salach koncertowych i przy okazji tak wspaniałych festiwali. Przede wszystkim jednak jestem zadowolona ze współpracy z młodzieżową orkiestrą European Union Youth Orchestra, która jest po prostu wspaniała. Tryska młodzieńczym wigorem, jest pełna zapału do pracy. To gwarantuje niezwykłe rezultaty.
Chciałam, aby utwór przygotowany z okazji wielkiego jubileuszu Polski był muzycznym fajerwerkiem. Trudno opisuje się dźwięki słowami, ale wydaje mi się, że "Fireworks" to prawdziwa eksplozja energii i radości. Bardzo zależało mi, by świętowanie stulecia odzyskania niepodległości było przepełnione radością, nie miało charakteru nostalgicznego. Zależało mi, aby ten utwór pobudzał odbiorców do działania, dodawał sił.
PAP: Jesienią odbędzie się premiera opery "Bildbeschreibung", skomponowanej przez panią do tekstu niemieckiego dramatopisarza Heinera Muellera. Co zaciekawiło panią w jego utworze?
A.Z.: Tekst Heinera Muellera otwiera niesamowite przestrzenie literackie i pozaliterackie. Wydaje mi się, że to przede wszystkim pobudziło w mojej wyobraźni różne inne obszary, dzięki którym mogłam do niego dodać coś od siebie. Na jesień zaplanowaliśmy trzy przedstawienia "Bildbeschreibung". Premiera odbędzie się 6 września w Bolzano, następnie opera zostanie zaprezentowana podczas festiwalu Warszawska Jesień, a później w wiedeńskim Konzerthaus. Każde z tych przedstawień będzie wersją koncertową. Nie będzie to pełna inscenizacja, ale i sam utwór – pod względem muzycznym – nie jest typową operą. Znajduje się raczej na pograniczu teatru instrumentalnego i muzycznego.
PAP: W swoich kompozycjach sięga pani także po teksty Wisławy Szymborskiej, Czesława Miłosza i Samuela Becketta. Twórczość którego z tych autorów jest pani najbliższa?
A.Z.: Bardzo lubię pisać utwory z tekstem. Zwłaszcza jeśli są to słowa poetów, którzy mnie inspirują – a tak jest w przypadku wszystkich wymienionych twórców. Połączenie poezji i muzyki zapewnia nową jakość, której nieustannie poszukuję. Jeśli jednak miałabym wybrać tylko jednego twórcę z tego grona, byłby to Beckett, który jest mi najbliższy pod względem estetycznym. Muszę jednak przyznać, że wcale nie łatwo znaleźć tekst, który chciałoby się połączyć z muzyką. Nie wystarczy, że przeczytam utwór. On musi mnie jako kompozytora i muzyka naprawdę poruszyć.
PAP: Działalność kompozytorską łączy pani z karierą wokalną. To ułatwia czy utrudnia pracę?
A.Z.: Z muzycznego punktu widzenia to wymarzona sytuacja, ponieważ mam dostęp do muzyki z obu stron, zarówno twórczej, jak i odtwórczej. Jednak w codziennym życiu te dwie dziedziny są zupełnie różne i wymagają innej organizacji swych zajęć. Śpiewanie koncertów wiąże się z ciągłymi podróżami, życiem na walizkach i godzinami ćwiczeń. Z kolei życie kompozytora powinno być spokojniejsze, trochę oderwane od rzeczywistości. Niestety, nie zawsze udaje mi się ten spokój osiągnąć. Często muszę o niego walczyć, ale staram się każdą wolną chwilę poświęcać na rozmyślania o nowych utworach.
PAP: Pierwszym krokiem w pani międzynarodowej karierze był występ na Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień w 2004 r. Jakie inne koncerty wspomina pani szczególnie dobrze?
A.Z.: Wiele było występów, do których lubię wracać myślami. Trudno mi powiedzieć, które okazały się najbardziej przełomowe, bo nigdy nie wiemy, kto dokładnie nas słucha i jak mogą potoczyć się nasze losy dzięki temu, że ktoś był na koncercie. Dlatego uważam, że w życiu każdego muzyka najważniejszy jest profesjonalizm, który umożliwia nam zagranie każdego koncertu na tak wysokim poziomie, na jaki nas stać. To znaczy, że nie ma występów, które są lepsze i gorsze, bo na każdym jest publiczność. Bez względu na to, czy jest to koncert w filharmonii w Los Angeles czy na małym letnim festiwalu, gramy dla ludzi. Chcemy sprawić im przyjemność i powinniśmy zrobić wszystko, by wraz z nami mogli cieszyć się obcowaniem z dobrą muzyką.
PAP: Jest pani laureatką wielu prestiżowych wyróżnień, m.in. Koryfeusza Muzyki Polskiej, Fryderyka i Paszportu "Polityki". Nagrody mają dla pani znaczenie?
A.Z.: Nagrody są miłym potwierdzeniem, że to, co robię, jest zauważane i doceniane. Nie mogłabym powiedzieć, że jest inaczej, ale nawet gdyby ich nie było, nadal robiłabym to, co robię. Muzyka to po prostu moja pasja, która sprawia mi mnóstwo radości i satysfakcji. Wyróżnienia są na dalszym planie. Najbardziej cieszy mnie samo przebywanie w towarzystwie dźwięków i innych osób, którzy także je kochają.
PAP: Wróćmy na chwilę do początków tej pasji. Pochodzi pani z domu, w którym nie było tradycji muzycznych. Kto wprowadził panią w świat muzyki?
A.Z.: Odkryłam go trochę przypadkowo. Zaczęło się od tego, że w przedszkolu mieliśmy pianino. Moi rodzice szybko zauważyli, że interesuję się tym instrumentem i zaprowadzili mnie do szkoły muzycznej. Później okazało się, że jest to wielka miłość i wszystko samo się potoczyło. Nagle stało się dla mnie oczywiste, że to muzyka będzie moim sposobem na życie. Przez wszystkie lata edukacji było mi tak dobrze w jej towarzystwie, że idąc na studia, nie miałam już właściwie żadnego dylematu, czy jest to właściwa droga. Dla moich rodziców była to zupełnie abstrakcyjna dziedzina. Nie mieli wykształcenia muzycznego, więc nie bardzo byli w stanie pomóc mi czy doradzić. Zawsze jednak akceptowali moje wybory, bardzo mnie wspierali.
PAP: Wspiera panią także mąż Michał Moc, który razem z panią wykłada na Wydziale Kompozycji Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Co szczególnie chce pani przekazać młodym muzykom?
A.Z.: Prowadzę zajęcia z kompozycji. To dość trudna droga pedagogiczna, bo o ile w przypadku gry na instrumentach czy nawet śpiewu mamy w dydaktyce do czynienia z czymś na kształt naśladownictwa, tak w przypadku kompozycji uczenie nie powinno na nim polegać. Powinno to być poszukiwanie siebie, własnego głosu, świata brzmieniowego, który dla każdego młodego człowieka jest inny. Najtrudniejsze w uczeniu jest odnalezienie takiego obszaru muzycznego, w którym ktoś jako kompozytor czuję się dobrze. Zajęcia polegają więc przede wszystkim na otwieraniu studenta na wszystkie możliwe inspiracje i na siebie samego, żeby był w stanie znaleźć świat brzmieniowy, którego szuka.
PAP: Ma pani po brzegi zapełniony kalendarz koncertowy, występuje w Europie, Azji i Stanach Zjednoczonych. Gdzie czuje się pani u siebie?
A.Z.: Pewnie powinnam odpowiedzieć, że takim miejscem jest nasz dom we Wrocławiu. Niestety, nie bywam w nim tak często, jak bym chciała. Wolę więc żyć się w przeświadczeniu, że dom jest tam, gdzie jesteśmy my i ludzie, których kochamy. Wtedy owa tułaczka nie staje się tak bardzo uciążliwa.
Agata Zubel (ur. 1978 r.) jest śpiewaczką, kompozytorką i wykładowcą. Ukończyła studia kompozytorskie oraz wokalne w Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Studiowała także w Conservatorium Hogeschool Enschede w Holandii. W latach 2000-2002 była stypendystką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a w latach 2001-2002 – Zarządu Miasta Wrocławia. W 2004 r. otrzymała tytuł doktora sztuki muzycznej, zaś w 2014 r. – doktora habilitowanego sztuki muzycznej. Obecnie prowadzi zajęcia z kompozycji we wrocławskiej Akademii Muzycznej.
Artystka ma na swoim koncie kilkanaście publikacji kompozytorskich, wśród nich monograficzny album "Not I" oraz płyta "Cascando", a także wokalnych, m.in. album "Dream Lake" zawierający interpretacje pieśni Witolda Lutosławskiego i Andrzeja Czajkowskiego oraz "Poems" z pieśniami Lutosławskiego, Coplanda i Berga. Uczestniczyła w prestiżowych wydarzeniach muzycznych, współpracowała m.in. z Klangforum Wien, London Sinfonietta, Seattle Chamber Players oraz musikFabrik.
Agata Zubel jest laureatką wielu konkursów i nagród, m.in. Paszportu "Polityki" (2004 r.) i Fryderyka (2010 r.). W 2014 r. za kompozycję pt. "Not I", zarejestrowaną z Klangforum Wien, otrzymała nagrodę Polonica Nova, a w 2016 r. została laureatką nagrody Koryfeusz Muzyki Polskiej w kategorii osobowości roku.
Rozmawiała Daria Porycka (PAP)