I wojna światowa zaczęła się w roku 1908. Nie dosłownie oczywiście, bo pierwsze strzały padły cztery lata później i wtedy też rozpoczęły się typowe działania wojenne. Niemniej to właśnie w 1908 r. na skutek konfliktu bałkańskiego (aneksja Bośni i Hercegowiny do Austro-Węgier i ostry zatarg mocarstwa z Rosją) układ sił w Europie prowadził już wprost do globalnego konfliktu. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że jego wybuch to tylko kwestia czasu.
Walka bez ideologii
Sytuacja ta zastała Józefa Piłsudskiego w skomplikowanej sytuacji. Impet rewolucji 1905–1907 powoli, bo powoli, ale wygasał. Akcje prowadzonej przez niego Organizacji Bojowej PPS coraz częściej były nastawione na cele ekspropriacyjne (rekwizycje państwowych pieniędzy – w żargonie były to tzw. eksy), nie zaś polityczne czy jakiekolwiek inne; liczebność członków drastycznie malała na skutek aresztowań, stawało się też jasne, że samym terrorem niczego konkretnego poza zemstą się nie osiągnie.
W tym właśnie okresie w liście do Witolda Jodko-Narkiewicza pisał: „Pracuję teraz nad dwiema rzeczami: a) zrobieniem monety, jako kapitału zakładowego na przyszłość, i b) agitacją, jak ją nazywam, militarną, czyli agitacją za uczeniem się i przygotowywaniem do bojowych zadań rewolucji przyszłej. Bałem się, że to będzie śmieszne, tymczasem, ku mojemu wielkiemu zdumieniu, znajduję ludzi, którzy chętnie o tych rzeczach słuchają. Gdyby mi te dwie rzeczy się udały chociaż w części, byłbym zupełnie zadowolony. Mógłbym wówczas spokojnie popracować nad stworzeniem czegoś bardziej odpowiedniego do osiągnięcia celów niż obecna Bojówka”.
Piłsudski był systematyczny, zaczął więc od „monety”. 19 września 1908 r. przeprowadził tzw. akcję pod Bezdanami, czyli efektowny napad na pociąg wiozący rządowe pieniądze. Przeszedł on do historii głównie dlatego, że była to jedyna taka akcja zbrojna, w której brał osobisty udział. Ale też dlatego, że wzięło w nim łącznie udział kilku późniejszych premierów RP – Walery Sławek, Tomasz Arciszewski i Aleksander Prystor, przy czym ten ostatni z małżonką. W szczegółach akcja nie była przeprowadzona zbyt sprawnie, zwłaszcza w kontekście innych dokonywanych przez OB, ale efekt był satysfakcjonujący – strat nie poniesiono, a gotówki udało się zabrać tyle, że wystarczyło na rozruch nowej organizacji: formującego się właśnie w Galicji Związku Walki Czynnej.
Nigdy nie ustalono w stu procentach, jaki był rzeczywisty udział Piłsudskiego w powołaniu ZWC. Formalnie jego założycielem był Kazimierz Sosnkowski. On sam twierdził, że rozmawiał wcześniej z Piłsudskim, i jest to bardzo prawdopodobne, bo w tym okresie był od kilku miesięcy szefem lwowskiej OB, a więc musieli być z sobą w stałym kontakcie. Jednak w tym czasie był też Piłsudski zajęty przygotowywaniem akcji w Bezdanach, jest więc możliwe, że ZWC powstał niejako za jego plecami, choć z pewnością nie wbrew niemu. Taką opcję potwierdzałaby nieco późniejsza sytuacja z Polską Organizacją Wojskową, która powstała spontanicznie, jako inicjatywa oddolna, dopiero później poddana kierownictwu Piłsudskiego. Jakikolwiek byłby jednak jego udział w samym założeniu związku, nie ma wątpliwości, że w prace nad nim włączył się z entuzjazmem i natychmiast, co nawiasem mówiąc, skonfliktowało go z kierownictwem Polskiej Partii Socjalistycznej, która była przeciwna tworzeniu jakichkolwiek dalszych struktur militarnych. Jak wspominała Aleksandra Piłsudska obserwująca wydarzenia z perspektywy wspólnego mieszkania z przyszłym Komendantem:
„Na pierwszym zebraniu uchwalono, że nowa organizacja obejmie swoim zasięgiem zabór austriacki, jako najbardziej nadający się dla jej celów, a głównym z nich będzie praca przygotowawcza nad stworzeniem w przyszłości wojska. Wielki odłam partii przeciwstawił się jak najgwałtowniej tym projektom, a Piłsudski, który go poparł ze zwykłą dla siebie energią, stracił dużo sympatyków u starych członków partii. Pamiętam, jak mówiąc mi o tych sprawach, chodził szybko po pokoju, paląc papierosa za papierosem, i przeklinał ich starczą ostrożność”.
Przeklinał czy nie, faktem jest, że postawa PPS była mu ostatecznie bardzo na rękę. Nigdy nie był socjalistą ideowym – idea służyła w jego przypadku celom niepodległościowym. PPS była po prostu jedyną konspiracyjną siłą, zdolną do podjęcia jakiejkolwiek realnej walki z zaborcą. W nowej sytuacji mógł wreszcie się odciąć od tego kontekstu. Związek Walki Czynnej był bowiem dokładnie tym samym, czym Organizacja Bojowa, tyle że bez socjalistycznego podtekstu. Był bojówką ponadpolityczną.
Nieliczna i kadrowa
Podobieństwa były uderzające. Podstawową jednostką organizacyjną była „szóstka” (w OB „piątka”), którą kierował „starszy”. Z trzech szóstek formował się oddział, z dwóch oddziałów zaś – dzielnica. Dzielnice z kolei łączyły się w Okręgi. Najwyższą władzą ZWC był Zjazd ZWC, ale realne kierownictwo należało do Wydziału, w którego składzie znaleźli się Kazimierz Sosnkowski, Władysław Rożen, Mieczysław Dąbkowski oraz Zygmunt Bohuszewicz – wszyscy oni byli jednocześnie członkami Organizacji Bojowej. Nie do końca określona była zależność obu organizacji. Teoretycznie były niezależne, ale podczas Zjazdu była wymagana obecność Delegata OB PPS. Założono też, że ZWC ograniczy się do obszaru Galicji, ale z drugiej strony OB w Galicji działała również.
Podczas gdy aktywność Organizacji Bojowej zamierała, Związek Walki Czynnej ewoluował. Początkowo był po prostu bardzo skromną, liczącą kilkudziesięciu członków szkołą wojskową. Jego działalność skupiała się na organizacji wykładów i ćwiczeń praktycznych w terenie, przy czym – co charakterystyczne – uczono na nich, nie jak wcześniej na kursach terrorystycznych OB zasad dywersji, lecz klasycznej, wojskowej walki w polu. Wśród przedmiotów znajdowały się musztra, historia wojskowości, geografia, nauka o broni i materiałach wybuchowych. Wśród wykładowców znaleźli się m.in. Marian Kukiel, Władysław Sikorski i znany z brawurowej akcji uwolnienia dziesięciu więźniów z Pawiaka – Jan Gorzechowski. Koncepcja wydawała się jasna – jak pisała Piłsudska, przyszły marszałek tworzył sobie kadry do przyszłej armii. Choć formalnie jego nazwisko nie pojawiało się wśród najwyższych władz związku, jego przywództwo było dla wszystkich oczywiste. Oficjalnie Komendantem Głównym został mianowany w 1912 r., kiedy też zrezygnowano z formuły kolektywnego kierownictwa.
Związek Walki Czynnej był organizacją stosunkowo nieliczną i kadrową – tuż przed wybuchem I wojny światowej liczył 7239 członków. Chociaż jednocześnie jego zasięg był szeroki. Komórki organizacji znajdowały się w kilkudziesięciu miastach europejskich – także w Rosji. Austriacy doskonale zdawali sobie sprawę z istnienia Związku. Już wcześniej tolerowali na swoim terenie działalność Organizacji Bojowej, widząc w niej potencjalną siłę dywersyjną na tyłach wroga, w przypadku wybuchu konfliktu zbrojnego. Piłsudski zresztą już w 1907 r. zaoferował im usługi wywiadowcze, z których jednak wówczas nie skorzystano.
Mimo to ZWC nie był organizacją do końca legalną – jej status prawny był niejasny. Z tego m.in. powodu w 1910 r. powstały już jawne organizacje paramilitarne: Towarzystwo „Strzelec” i Związek Strzelecki, które również znalazły się w strukturach ZWC. Członkowie Związku Walki Czynnej weszli następnie automatycznie w szeregi Legionów Polskich, większość z nich stanowiła kadrę oficerską II Rzeczypospolitej.
Wojciech Lada (PAP)