PAP: Co naprawdę wydarzyło się 12 maja 1926 r.?
Prof. Tomasz Nałęcz: 12 maja kilka pułków wojska wypowiedziało posłuszeństwo władzy i pod dowództwem marszałka Józefa Piłsudskiego wyruszyło na Warszawę, by marszałek mógł zbrojnie przejąć władzę.
Piłsudski nie zgadzał się na to, co się w Polsce dzieje. Uważał, że rządząca Polską większość źle prowadzi polskie sprawy.
PAP: Czy miała to być demonstracja polityczna z użyciem wojska, czy od początku był to zaplanowany zamach stanu?
Prof. Tomasz Nałęcz: Część historyków, broniąc Piłsudskiego, twierdzi, że nie zamierzał on dokonać zamachu stanu tylko „zbrojnej demonstracji”. Jednak „zbrojna demonstracja” mająca zmusić wybrane prawomocnie władze państwa do ustąpienia nie jest niczym innym, jak właśnie zamachem stanu. Różnica jest tylko w nazwie.
To nieprawda, że Piłsudski chciał ograniczyć się do politycznej demonstracji, bo gdy napotkał opór, jego żołnierze zaczęli strzelać. Za tym, że nie chodziło tylko o demonstrację, przemawia też fakt, że oddziały były wyposażone w ostrą amunicję. Gdyby konstytucyjne władze Rzeczypospolitej skapitulowały, to moglibyśmy się zastanawiać, czy marszałkowi nie chodziło tylko o demonstrację. Ale kiedy rząd stawił opór, zaczęto strzelać. Od samego początku miało to być zatem coś więcej niż zwykła demonstracja.
PAP: Czy Piłsudski nie obawiał się wybuchu wojny domowej?
Prof. Tomasz Nałęcz: Jeśli chce się zbrojnie obalić rząd, to zawsze jest ryzyko, że walka może być długotrwała. To, że trwała tylko trzy dni, wynikało z obaw strony rządowej.
Władze Rzeczypospolitej miały za sobą poparcie większości wojska, zatem wojna mogła być długa i bardzo krwawa. Skończyła się jednak po trzech dniach, gdyż w obawie przed takim scenariuszem prezydent i rząd podali się do dymisji. Należy pamiętać, że władze mogły dalej walczyć, mogły jeszcze zwyciężyć. Przestraszono się jednak perspektywy wojny domowej, która mogłaby zostać wykorzystana przez kraje sąsiedzkie do działań wymierzonych przeciwko Polsce.
PAP: Jaka była ówczesna sytuacja międzynarodowa i czy miała wpływ na decyzję Piłsudskiego?
Prof. Tomasz Nałęcz: Przyczyn zamachu należy szukać wewnątrz kraju, choć sytuacja Polski zmieniała się wraz z pogarszającą się sytuacją międzynarodową, wzrostem sił dwóch krajów wrogich Polsce – Niemiec i Związku Sowieckiego. Przejęcie władzy przez Piłsudskiego nie zmniejszyło wcale zagrożenia. Mimo to, chcąc zyskać poparcie społeczeństwa, piłsudczycy głosili, że marszałek kierował się chęcią wzmocnienia bezpieczeństwa państwa.
PAP: Co udało się osiągnąć Piłsudskiemu?
Prof. Tomasz Nałęcz: Zdobyć władzę.
PAP: Jaki jest bilans rządów pomajowych?
Prof. Tomasz Nałęcz: Ogólny bilans jest zły. Mimo obietnic reform państwo zmieniło się na gorsze. Pierwsze lata pomajowe, 1926-29, były pomyślne. Jednak wraz z kryzysem gospodarczym z 1929 roku załamała się polska gospodarka. W obawie przed wybuchem protestów społecznych Piłsudski zaostrzył swój reżim. Dyktatura obozu, który w maju 1926 roku przejął władzę, była coraz bardziej bezwzględna. Do roku 1930 Piłsudski prowadził walkę z opozycją różnymi metodami, nie zawsze praworządnymi, ale potem to już była oczywista dyktatura.
PAP: Jak społeczeństwo oceniało Piłsudskiego po zamachu majowym?
Prof. Tomasz Nałęcz: Polacy byli w swoich poglądach podzieleni. Piłsudskiego popierały przede wszystkim ugrupowania lewicowe i liberalne, przeciwne nacjonalizmowi, które miały mniej zwolenników niż najsilniejsza partia prawicy, Narodowa Demokracja, wraz z ugrupowaniem centrowym, Polskim Stronnictwem Ludowym „Piast”. Większość społeczeństwa oceniała zamach negatywnie.
Jedno z najważniejszych haseł wypisanych na sztandarach uczestników zamachu głosiło, że należy rozwiązać „zły parlament”, przeprowadzić wybory i wybrać „lepszy parlament”. Mimo to Piłsudski na taki ruch się nie zdecydował. Wybory do sejmu przeprowadzono dopiero w dwa lata po zamachu. Piłsudski nie zdecydował się na wcześniejsze wybory, bo wiedział, że je przegra.
PAP: W jakim stanie Piłsudski zostawiał Polskę, umierając w 1935 r?
Prof. Tomasz Nałęcz: W bardzo złym. Należy jednak pamiętać, że wielkość Piłsudskiego w historii nie wynika z organizacji zamachu majowego ani z rządów pomajowych; bierze się z jego wcześniejszych zasług dla narodu – z determinacji, ofiarności, skuteczności, z jaką stworzył niepodległe państwo i w obronie którego walczył z Rosją sowiecką.
To są te złote zgłoski, którymi Piłsudski zapisał się w polskiej historii, za co spoczywa na Wawelu. Cenimy w nim niezłomnego wojownika o wolność Polski, rewolucjonistę, lidera PPS, szefa organizacji bojowej tej partii, organizatora czynu strzeleckiego, duchowego wodza Legionów Polskich czy Naczelnego Wodza polskiej armii z pierwszych lat niepodległości.
W 1926 roku podeptał zasady, które sam po 1918 r. ustanowił. Nie był w stanie wygrać wolnych wyborów, dlatego zdecydował się na zamach. To już zupełnie inny Piłsudski, który zbacza z wcześniej obranej ścieżki. Ze względu na swoje wcześniejsze zasługi jest jednak przedstawiany pozytywnie.
PAP: Jaki wpływ na myślenie współczesnych Polaków o sposobie uprawiania polityki ma postać Piłsudskiego?
Prof. Tomasz Nałęcz: Jak długo Polacy będą cenić sobie wolność, będą cenić Piłsudskiego za to, że niósł sztandar polskiej wolności, a tak było mniej więcej do roku 1926. Można powiedzieć, że w tym okresie był autorem polskiej demokracji, zasad funkcjonowania państwa polskiego w pierwszej połowie lat 20. XX wieku.
Jak długo będziemy cenili w Polsce wolność i poszanowanie konstytucji, tak długo Piłsudski z lat 1926-35 nie będzie naszym bohaterem. Gdyby Piłsudski zaistniał w historii Polski dopiero w maju 1926 roku, byłby jedną z czarniejszych postaci w naszej historii.
Rozmawiała Aleksandra Beczek (PAP)