PAP: Jaki jest sens powołania Instytutu Solidarności i Męstwa?
Magdalena Gawin: Instytut ma być narzędziem popularyzowania wiedzy na temat polskiej historii, ma budować dobre relacje z sąsiadami. Jego podstawowym zadaniem jest uhonorowanie osób, które pomagały polskim obywatelom w XX wieku. Totalitaryzm sowiecki i niemiecki, czy zbrodnie z pobudek nacjonalistycznych stwarzały ekstremalne warunki. Na Wołyniu byli ludzie, którzy pomagali. W przypadku relacji z Ukrainą, nie wystarczy potępienie skrajnych przejawów nacjonalizmu, musimy zaproponować drugiej stronie jakiś pozytywny wzorzec i przekaz. Byli ukraińscy patrioci, którzy wybrali inną drogę niż UPA. Narażali życie żeby pomagać prześladowanym i zabijanym masowo Polakom. To wszystko zawiera się w nazwie instytucji - Solidarność i Męstwo - męstwo to inaczej virtus, po angielsku virtue, po łacinie virtus. W tym jednym terminie zawierają się inne pojęcia, takie jak: odwaga, cnota i wartości.
Osoby ratujące innych mogły być lewicowe, prawicowe, postępowe albo bardziej tradycyjne, ale łączyło je głębokie zakorzenienie w wartościach, w poczuciu, że pewne działania musza zostać podjęte bez względu na skalę ryzyka. Że coś zrobić należy, a czegoś robić nie wolno. To bardzo ważne żeby edukować młodzież w duchu pozytywnych wartości i w przekonaniu, że te wartości są nieprzemijające. Nietrudno zauważyć, że, na co dzień głównie poruszamy tematykę zbrodni. Zło jest wyraziste, narzucające się; wywołuje szok, niedowierzanie, traumę, natomiast dobro jest wtopione w tło, niewidoczne. Trzeba je odnaleźć, wyróżnić, wydobyć na światło dzienne. I tym się zajmie - ISiM.
PAP: Dlaczego dopiero teraz poświęcamy temu taką uwagę?
Magdalena Gawin: Polska tego nie zrobiła w przeszłości, ponieważ nie była demokratycznym krajem. Żyliśmy za żelazną kurtyną, z kneblem w ustach. Większość Polaków na własne życzenie wykasowało sobie dużo wspomnień. Temat zbrodni na Wołyniu poddany był cenzurze, zbrodnie sowieckie również. Bardzo dużo osób, które mogłyby przekazać swoje świadectwa, już nie żyje. Ale żyją ich bliscy, którzy nigdy nie usłyszeli od Państwa Polskiego słowa – dziękujemy. Te rodziny tego potrzebują. Ważne, żeby Ukraińcy nie mieli poczucia, że byli, jak w tytule jednej z książek „sprawiedliwymi zdrajcami” . Byli bohaterami co najmniej dwóch narodów. Jako państwo, powinniśmy znać okoliczności tej pomocy, warunki w jakich była udzielana, jakie czynniki oddziaływały na jej rzecz. Poznać otoczenie kulturowe. Nie mamy w ogóle tego rodzaju wiedzy. Chciałabym też podkreślić, że nagradzanie tych ludzi, będzie finalnym efektem działalności badawczej. Nie można nagradzać na podstawie opracowań czy artykułów, ponieważ liczą się źródła, potem ich weryfikacja. Słowem – cała siermięga historycznego badania.
PAP: Jakie będą kryteria nagradzania?
Magdalena Gawin: Mamy opracowane kryteria, ale musimy je dopracować w konfrontacji z materiałem archiwalnym. Dlatego ważnym zadaniem jest gromadzenie archiwów, w tym zagranicznych. Mamy obecnie bardzo "dziurawe" zbiory archiwalne. PRL i III RP wyzbywała się beztrosko zbiorów archiwalnych łącznie ze zdjęciami i oryginałami akt. Mamy dużo do nadrobienia.
PAP: Instytut będzie zbierać i opracowywać świadectwa historyczne?
Magdalena Gawin: Tym zajmuje się Ośrodek badań nad Totalitaryzmami im Witolda Pileckiego, który odszukał, wydobył, opracował ponad 4 tysiące świadectw - ponad połowę przełożył na język angielski. Szacunki mówią o 130 tysiącach świadectw z okupacji sowieckiej i niemieckiej. Jest to naprawdę duży zbiór. Muzeum Holokaustu ma około 50 tysięcy świadectw. Dlatego chcemy powiązać działalność ISiM z OBnT. Funkcjonowanie dwóch wzajemnie uzupełniających się instytucji jest dobrą praktyką. Przykładem jest Muzeum Powstania Warszawskiego i Instytut im. Stefana Starzyńskiego. Ośrodek Pileckiego poza tym współpracuje z Instytutem Pamięci Narodowej i Instytutem Hoovera. Innowacyjność anglojęzycznego repozytorium wynika z synergii, dobrej współpracy kilku ważnych ośrodków.
PAP: Jaką powinniśmy prowadzić politykę historyczną?
Magdalena Gawin: Cierpliwą, konsekwentną i długofalową.