Dziennik Gazeta Prawna
W świetnej „Starości aksolotla” Jacek Dukaj rozbraja bombę technologicznego postępu – ta książka to osobliwe miłosne wyznanie pod adresem człowieka z krwi i kości. „Starość aksolotla” ukazuje się wyłącznie w formie elektronicznej, w paru e-bookowych formatach, a zatem bez czytnika, od biedy tabletu albo komputera nie sposób się z nią zapoznać. Oczywiście, można w ramach luddystycznej demonstracji zakupić ją w formie pliku pdf, a potem wydrukować sobie na papierze, niemniej jednak nowa powieść Jacka Dukaja wyjściowo jest rozpowszechnianym przez internet ciągiem zer i jedynek. Chodzi tu zresztą nie tylko o marketing nowych sposobów dystrybucji i lektury książek – w tym sensie z dużej chmury spadł raczej mały deszcz, bo dokument, który otrzymujemy, nie odbiega zanadto kształtem i rozwiązaniami od zwykłego e-booka. Idzie przede wszystkim o pewien rodzaj performance’u ściśle powiązanego z treścią „Starości aksolotla”.
A jest to rzecz zaskakująca. Jeśli przyłożyć do tej powieści miarę utworzoną na bazie dotychczasowych, monumentalnych dokonań Dukaja, należy ją uznać ledwie za nowelę: zwartą, w zasadzie jednowątkową, z rozmysłem skromną i kameralną, choć traktującą przecież o końcu świata. Wyobrażamy go sobie rozmaicie, w ostatnich latach przeważnie już nie jako atomową zagładę, lecz moment, gdy technologia, którą stworzyliśmy dla własnej wygody i zysku, zwróci się przeciwko nam, samoistnie zyskując inteligencję eliminującą konieczność istnienia ludzkiej rasy. Z historii próbujących ekstrapolować przyszłość startującą z punktu „technologicznej osobliwości”, projektującą wszelakie odmiany postludzkiej egzystencji, dałoby się ułożyć całą bibliotekę. Sam Dukaj dołożył parę frapujących cegiełek do tej budowli.
Tymczasem w „Starości...” wszystko idzie na opak. Ziemia dostaje się w pole rażenia promieniowania neutronowego, które niszczy białkowe formy życia. Pospieszną drogą ucieczki staje się uzyskanie cyfrowej kopii umysłu i załadowanie jej do sieci – zaś jedynym narzędziem, które potrafi to uczynić, jest zhakowana konsola do gier. Udaje się to kilkunastu tysiącom ludzi, przeważnie graczom mającym akurat pod ręką odpowiedni interfejs. Ponieważ promieniowanie pozostawiło elektronikę nietkniętą, ocaleńcy – a właściwie ich cyfrowe duplikaty – mogą zacząć wreszcie wszystko od nowa jako sieciowe duchy, zstępujące od czasu do czasu na umarłą Ziemię dzięki przejmowaniu kontroli nad maszynami: robotami medycznymi, budowlanymi, sekslalkami. Do tego wystarczą procesor i Wi-Fi.
Dukaj nie zwykł chadzać na łatwiznę – w sposobie, w jaki rozwija swój początkowy, oryginalny koncept, ujawnia się cały jego literacki kunszt. Ta książka nie jest więc historią o nowym, wspaniałym albo strasznym, świecie, lecz nostalgiczną elegią. Wszystko, co udaje się podnieść z gruzów, to ledwie blade odbicie przeszłości, jej jałowa imitacja sztukowana z chaotycznych zasobów komercyjnego internetowego śmietniska. Wizyjna wyobraźnia autora zbliża tę smutną balladę o osieroconych robotach do poezji. A Dukaj potwierdza, że jest po prostu znakomitym pisarzem.
Starość aksolotla | Jacek Dukaj | Allegro 2015