„Miara człowieka” to studium jednostkowej uległości hamującej potencjalną niezgodę na niesprawiedliwość społeczną
„Miara człowieka” to studium jednostkowej uległości hamującej potencjalną niezgodę na niesprawiedliwość społeczną
/>
Po festiwalu w Cannes „Miarę człowieka” chwalono głównie za nagrodzoną przez jury kreację Vincenta Lindona. Rzeczywiście, francuski aktor jest znakomity w roli coraz bardziej sfrustrowanego, poniewieranego przez potencjalnych pracodawców bezrobotnego. Niemniej, film Stephane’a Brize’a ma także kilka innych zalet. Przede wszystkim doskonale sprawdza się jako gorzki, acz boleśnie wiarygodny portret współczesnego kapitalizmu.
Na pierwszy rzut oka świat „Miary człowieka” przypomina wizję rodem z przygnębiającej antyutopii. Zaludniające ekranową rzeczywistość postacie wydają się wyzute z poczucia solidarności i empatii. Zamiast tego okazują patologiczne przywiązanie do społecznych hierarchii i budują swoją pozycję kosztem mniej zaradnych jednostek. Na całe szczęście Brize nie uderza jednak w swoim filmie w apokaliptyczne tony. Groza jest tu dyskretna, tragizm powściągliwy, a na niwie stylistycznej dominuje paradokumentalna oszczędność.
Bezlitosny charakter panujących w otoczeniu reguł odczuwa grany przez Lindona Thierry. Mężczyzna bez powodzenia bierze udział w serii upokarzających rozmów kwalifikacyjnych. Równie bezowocne okazują się w jego przypadku kolejne kursy doszkalające. Po miesiącach bezskutecznych poszukiwań bohater otrzymuje jednak zatrudnienie – zostaje ochroniarzem w hipermarkecie. Brize z wyczuciem portretuje proces, w trakcie którego Thierry przemienia się w strażnika porządku odpowiedzialnego za jego dotychczasowe upokorzenia. Zgodnie z naturą zajmowanego stanowiska mężczyzna represjonuje nie tylko niegodziwych złodziei, lecz także pozbawionych środków do życia desperatów. W swoich staraniach nie kieruje się arogancją ani poczuciem zemsty. Motywację bohatera stanowi chęć utrzymania zdobytej z trudem z pracy, a także zapewnienia bytu rodzinie. Zresztą nawet jeśli Thierry zostałby oskarżony o niewrażliwość na los biedniejszych, na swoją obronę mógłby przywołać złowieszczą mantrę o tym, że „tylko wykonuje swoje obowiązki”.
„Miara człowieka” doskonale sprawdza się jako studium jednostkowej uległości hamującej potencjalną niezgodę na niesprawiedliwość społeczną. Aby Thierry zdobył się na autorefleksję i wykroczył poza perspektywę troski o własne dobro, w jego otoczeniu musi wydarzyć się tragedia. Przynajmniej wtedy mężczyzna dojrzewa jednak do tego, by kumulujący się w nim gniew i poczucie poniżenia zaowocowały sprzeciwem wobec rzeczywistości. Dopiero z tą chwilą w mocno pesymistycznym filmie pojawia się odrobina nadziei. Już Vaclav Havel w „Sile bezsilnych” dowodził przecież, że niepozorny, jednostkowy bunt może okazać się zwiastunem potężnej zmiany.
Miara człowieka | Francja 2015 | reżyseria: Stephane Brize | dystrybucja: Against Gravity | czas: 95 min
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama