Staram się, żeby moje komiksy przypominały kino przygodowe – opowiada Stan Sakai, twórca komiksów o Usagim Yojimbo
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
W najnowszym albumie „Senso” Usagi Yojimbo walczy z kosmitami...
Uwierzysz, że dwadzieścia lat czekałem z tym pomysłem na odpowiedni moment? Po skończeniu prac nad komiksem „47 roninów” uznałem, że nareszcie nadeszła i mogę sobie pozwolić, aby na chwilę odlecieć.
Usagi łączy kulturę japońską i zachodnią. Od dziecka byłeś pomiędzy nimi rozdarty?
Dorastałem, oglądając stare filmy samurajskie z pojedynkami na katany, dzieła Kurosawy i słynna trylogia o Musashim Miyamoto z Toshiro Mifune ukształtowały mnie jako artystę. Zresztą to bezpośrednio z tych historii narodził się Usagi, bo pierwotnie komiks ten miał traktować o Musashim, ale któregoś dnia narysowałem królika z uszami związanymi w charakterystyczny samurajski kok i... polubiłem go. Ale, jak powiedziałeś, zachodnia kultura nie pozostawała bez znaczenia. Bo o ile tematyka mojego komiksu jest iście japońska, o tyle sposób narracji jest zachodni, choć opowiadam o kulturze i historii kraju moich przodków.
Twoje komiksy zaludniają antropomorficzne zwierzęta. Czy jest to decyzja czysto estetyczna, czy każda z tych postaci ma jakieś znaczenie symboliczne?
Zależy od zwierzaka, ale akurat Usagi nie jest przypadkiem, bo biały królik przewija się przez mnóstwo ludowych opowieści i odgrywa niebagatelną rolę w japońskim folklorze. Ba, niektóre mówią nawet, że mieszka na księżycu! No i królik zawsze jest dobrym gościem, nigdy czarnym charakterem.
Czy po tylu latach Stan Sakai opracował przepis na komiks idealny?
Zawsze uważałem, że sama fabuła jest podrzędna wobec postaci. Jeśli masz fajnego bohatera, będzie on mógł pociągnąć każdą historię, uniesie na swoich barkach dosłownie wszystko. Ale musisz go czuć i mieć pewność, że czytelnik będzie współodczuwał to, co mu się przytrafia. Sporo zależy już od pierwszego kadru, jaki narysujesz. „Goblin z Adachigahary”, czyli debiut Usagiego, tak naprawdę ustawił klimat całej serii.
Zawsze lubiłem w twoich komiksach sceny pojedynków na miecze i zastanawia mnie, czy są to twoje autorskie wyobrażenia, czy przenosisz na papier filmowe kadry?
Przeważnie podpatruję filmy, i to nie tylko rysując sceny pojedynków, ale także opracowując samą narrację. Próbuję rozplanowywać kadry niczym ujęcia, naśladuję również specyficzne filmowe tempo, staram się, żeby moje komiksy przypomniały rozmachem kino przygodowe.
Myślałeś kiedyś, żeby rozbudować swój świat i stworzyć jakąś autorską serię poboczną?
Zdecydowanie nie! Starczy mi jeden cyklicznie wydawany komiks, choć kiedyś rozważałem pomysł, aby seriami pobocznymi zajęli się inni twórcy, przynajmniej na poziomie scenariusza. Planowałem też projekt „Usagi Yojimbo: Kagemusha”, czyli Wojownicy cienia, gdzie zbieralibyśmy krótkie historie pióra rozmaitych autorów, ale nie wypalił. Szkoda, bo lubię patrzeć, jak utalentowani artyści postrzegają Usagiego.
Niedawno zrobiłeś sobie przerwę od Usagiego i narysowałeś „47 roninów”, adaptację legendarnego już kawałka japońskiej historii.
Mike Richardson, który napisał scenariusz, pracował nad nim od długiego czasu, ale był to projekt jego marzeń, dlatego mu trochę zeszło, poza tym usilnie poszukiwał odpowiedniego rysownika. I kiedy zgłosił się do mnie, nie zgodziłem się od razu, bo musiałbym odłożyć Usagiego na prawie rok; tyle trwałoby przygotowanie merytoryczne i rysowanie. Od dawna nawet nie szkicowałem ludzkich postaci, a musiałem się upewnić, że potrafię to zrobić. Przemyślałem przez noc sprawę i zadzwoniłem do niego na drugi dzień. Przyznam, że musiałem też go trochę przetestować, podpytałem go chociażby o słynny czterdziestu ósmy grób. Mike powiedział, że pochowano tam narratora jego historii. Doskonały pomysł! Tego jeszcze nie było. Cieszę się, że się na to zgodziłem.
Kolejne tomy Usagiego wychodzą w formie zbiorków opowiadań lub pojedynczych dłuższych historii. Które wolisz rysować?
Krótkie opowiadania są idealne dla czytelnika, który dopiero w ten świat wkracza. Starzy wyjadacze wolą te dłuższe, a i ja wtedy mogę rozwinąć postacie i snuć opowieść ciągnącą się przez kilkadziesiąt stron.
Zdradzisz, co czeka Usagiego w następnych latach?
Pozna nareszcie kogoś z Europy. A potem chcę popchnąć akcję w kierunku powstania na półwyspie Shimabara, które zakończyło się masakrą. Ale jeszcze trochę mi zejdzie, szykuje się przecież ślub Tomoe i inne rzeczy... I to jest fajne, kiedy robi się autorski komiks – można sobie zaplanować coś na pięć lat z góry.
Czyli nie narzekasz na współpracę z Dark Horse Comics, twoim wydawcą?
Mam święty spokój! Przesyłam im gotowy komiks, nikt się nie wtrąca. Znakomicie mi się z nimi pracuje, ale zdaję sobie sprawę, że amerykański rynek komiksowy potrafi autorowi dokopać. Mam sporo szczęścia, bo sprawuję całkowitą kontrolę nad Usagim.
Usagi Yojimbo: Senso | Stan Sakai | przeł. Jarosław Grzędowicz | Egmont Polska 2015