Polskie kino odkryło, że można opowiadać o raku w melodramatycznej konwencji, na dodatek sięgając po autentyczne historie. Parę lat temu oglądaliśmy „Nad życie” o siatkarce Agacie Mróz, wkrótce na ekrany wejdzie „Chemia” inspirowana wydarzeniami z życia Magdy Prokopowicz, założycielki fundacji Rak’n’Roll.
Polskie kino odkryło, że można opowiadać o raku w melodramatycznej konwencji, na dodatek sięgając po autentyczne historie. Parę lat temu oglądaliśmy „Nad życie” o siatkarce Agacie Mróz, wkrótce na ekrany wejdzie „Chemia” inspirowana wydarzeniami z życia Magdy Prokopowicz, założycielki fundacji Rak’n’Roll.
Pierwowzorem bohatera „Żyć nie umierać” był natomiast aktor Tadeusz Szymków, znany m.in. z obrazów Władysława Pasikowskiego, ale twórcy podkreślają, że nie jest to biografia. Na koniec dają nawet planszę, tłumacząc, co zostało wymyślone na potrzeby filmu. Nie potrafią jednak dać w zamian przekonującej opowieści. Owszem, udaje im się z reguły unikać taniego emocjonalnego szantażu, ale scenariusz budują ze schematów i klisz, a nieodzowny w przypadku takiej historii patos zbyt rzadko przełamują humorem.
Bartek zmarnował swoje życie przez alkohol. Zrujnował aktorską karierę, opuściła go żona, córka od lat się nie odzywa. Mężczyzna wychodzi na prostą, ale dowiaduje się, że ma raka płuc. Zostały mu trzy, może cztery miesiące na uporządkowanie swoich spraw.
„Żyć nie umierać” to film zrealizowany z dobrymi intencjami, ale zbyt fałszywy, by mógł się jednocześnie stać filmem ważnym. I nie chodzi mi wcale o optymizm głównego bohatera – fantastyczny, nominowany do Oscara dokument „Joanna” pokazał, jak walkę z rakiem zamienić w doświadczenie cementujące rodzinę. W filmie Macieja Migasa umieranie jest niczym dekoracja: estetyczne, czyste, niemal całkowicie pozbawione zarówno fizycznych dolegliwości, jak i lęku przed tym, co nieuniknione. Bartek cierpi w czasie chemioterapii, ale chwilę potem jest gotowy wyruszyć samochodem do Budapesztu, by pogodzić się z córką. W ogóle jest szlachetny do bólu: porządkując swoje sprawy, odwiedzi dziewczynę, z którą zerwał 20 lat wcześniej, zainspiruje sąsiada pijaka, by ten spróbował zmienić swoje życie, przebaczy koledze, który kiedyś pozbawił go życiowej roli. Wielka w tym zasługa Tomasza Kota, że Bartek jest pełnokrwistą postacią, a nie jednowymiarową marionetką. Budzi emocje i współczucie, nawet gdy musi wygłaszać komunały, ani na chwilę nie wpada w banał. Ze wsparciem świetnych aktorów z drugiego planu (ze wskazaniem na terapeutę granego przez Janusza Chabiora) wynosi film na wyższy poziom.
Żyć nie umierać | Polska 2015 | reżyseria: Maciej Migas | dystrybucja: Kino Świat | czas: 85 min
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama