Dolina to królestwo nerdów, okularników w wyciągniętych swetrach, wycofanych i społecznie nieprzystosowanych absolwentów prestiżowych uczelni, którzy nie umieją poderwać dziewczyny, ale wiedzą, jak zarabiać miliony. W świecie geniuszy nowych technologii nawet gwiazdy rocka uchodzą za nędzarzy.
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
CD Nie jest tak przejmująca jak Tori Amos, nie atakuje fanów przerośniętymi aranżacjami w stylu Florence Welch i nie ma potężnego głosu jak Florence Welch. Brytyjska wokalistka Lucy Rose czaruje za to bezpretensjonalnością i nienachalnym, ambitnym popem z naleciałościami folkowymi. Zaczęła karierę od współpracy z indiepopowym zespołem Bombay Bicycle Club. Potem kolaborowała m.in. z Manic Street Preachers. W 2012 roku zadebiutowała płytą „Like I Used To”, która zyskała dobre recenzje i spore grono odbiorców, choć trudno mówić o podbiciu list przebojów. Sama pisze piosenki, gra na pianinie i gitarze. Po trzech latach od debiutu postanowiła o sobie przypomnieć kolejną płytą „Work It Out”. Sporo jest na niej folkowych klimatów, ale Lucy dała też dużo miejsca elektronice. Jest tu też kilka sennych ballad, ogółem aż 13 piosenek i to można wziąć za wadę płyty. Gdyby Lucy wyrzuciła trzy najsłabsze numery (głównie przesłodzone wyciskacze łez), byłby to album więcej niż dobry. Warto jednak dać tej płycie więcej niż jedną szansę, bo z każdą minutą zyskuje.
Lucy Rose | Work It Out | Sony Music
CD „Historia o przełamywaniu własnych słabości” – tak w skrócie pomysł na ten koncept album przedstawiają członkowie formacji Abstrakt. Wydany już jakiś czas temu debiut poznańskiej formacji „Limbosis” to opowieść w duchu progresywnego rocka. Słychać tu echa zarówno Toola, jak i polskich składów Riverside czy Blindead. Długie, nawet ponad dziesięciominutowe kompozycje, ze zmieniającym się klimatem skutecznie zabiorą w podróż fanów mrocznego, ciężkiego gitarowego grania. Momentami oprócz ostrych gitar, połamanych perkusji i basu słychać klawisze czy didgeridoo. „Limbosis” to muzyczny thriller z fragmentami grozy, niepewności, nielicznymi chwilami wytchnienia. Nie sprawdzi się o poranku, podczas wesołego wyjazdu nad morze, ale już nocna, deszczowa pogoda będzie dla niego idealna. Na pewno warto ten przestrzenny materiał przesłuchać na żywo (wyszukując informacji o Abstrakt, nie pomylcie ich z hiphopowym składem o tej samej nazwie), bo do każdej piosenki z „Limbosis” muzycy stworzyli wizualną opowieść, którą wyświetlają na scenie.
Abstrakt | Limbosis | Wydanie własne
DVD Jest ich pięciu: jeden niski i niepozorny, drugi chudy o wyglądzie prymusa, trzeci przy kości z włosami związanymi w kitkę, czwarty ma dziwną brodę, a piąty jest Hindusem. Młodzi programiści w Dolinie Krzemowej podobno łączą się w identyczne grupy, wszyscy zaś za wszelką cenę próbują się upodobnić do Steve’a Jobsa i Steve’a Wozniaka. Dolina to królestwo nerdów, okularników w wyciągniętych swetrach, wycofanych i społecznie nieprzystosowanych absolwentów prestiżowych uczelni, którzy nie umieją poderwać dziewczyny, ale wiedzą, jak zarabiać miliony. W świecie geniuszy nowych technologii nawet gwiazdy rocka uchodzą za nędzarzy. W gronie bohaterów serialu rolę Wozniaka ma odgrywać rudowłosy Richard (Thomas Middleditch), który rozwija autorską aplikację Pied Piper. Reszta liczy, że ktoś zainwestuje ciężkie miliony w rozwój projektu. Gwarantem ciętego i niewybrednego humoru jest scenarzysta serialu Mike Judge, niegdysiejszy twórca kultowej serii o Beavisie i Butt-Headzie.
Dolina Krzemowa, sezon 1 | dystrybucja: Galapagos
DVD Prawdziwa historia zapaśników z olimpijskimi medalami, braci Schultz, i ich samozwańczego mentora, miliardera Johna du Ponta, wywołuje u widza tzw. efekt Wikipedii, bo faktycznie po seansie filmu Bennetta Millera ma się ochotę pogrzebać w sieci i sprawdzić, co na ekranie wzięto prosto z policyjnej kartoteki i wspomnień świadków, a co wymyślono od nowa. Ale to i tak kwestia drugorzędna – choć z faktami reżyser mija się stosunkowo rzadko – gdyż udało się oddać prawdę emocjonalną o morderstwie dokonanym przez socjopatycznego, zakompleksionego du Ponta. Uosabia on upadły etos amerykańskiego snu wyśnionego na wypchanej banknotami poduszce. Miller potyka się jednak raz po raz, uparcie akcentując chwilę zbliżającej się tragedii poprzez zamykanie w kadrze ogołoconych przez jesień pejzaży czy wyobcowanych postaci otoczonych wyłącznie martwymi rekwizytami, co jedynie nieznośnie przeciąga nadejście nieuchronnego. Środek ciężkości filmu przenosi na obsadę, która jednak nie jest w stanie wypełnić ekranowej pustki.
Foxcatcher | reżyseria: Bennett Miller | dystrybucja: Imperial Cinepix
DVD Całkiem sprawny niskobudżetowy horror Davida Gelba z doborową obsadą – między innymi Mark Duplass, Olivia Wilde i Evan Peters – to kolejna wariacja na temat wiecznie atrakcyjnego dla kina mitu frankensteinowskiego. Ekipa młodych zdolnych opracowuje serum zdolne przywrócić do życia martwy organizm. I choć specyfik udaje się przetestować na zwierzęciu, przerażające skutki obcowania z drugą stroną nie przeszkadzają szefowi grupy badawczej zaaplikować lekarstwa na śmierć swojej ukochanej. Jak na film grozy przystało, efekty tego działania będą opłakane. Mimo że schematyczny i przewidywalny, „Projekt Lazarus” (drugi człon tytułu to biblijne imię „Łazarz”, co sugeruje oczywisty trop fabularny) potrafi zaciekawić, choć trochę szkoda scenariuszowego lenistwa i niewykorzystania utalentowanego grona aktorskiego, jakie udało się zgromadzić. Film jest kolejnym dziełem płodnego studia Blumhouse Productions specjalizującego się w tanich, ale przynoszących zyski horrorach, jak „Naznaczony”, „Sinister” czy „Paranormal Activity”.
Projekt Lazarus | reżyseria: David Gelb | dystrybucja: Monolith