Panahi nie ma wątpliwości: problemy toczące życiem mieszkańców Teheranu niewiele różnią się od tych, z którymi muszą radzić sobie warszawiacy, paryżanie czy londyńczycy
Panahi nie ma wątpliwości: problemy toczące życiem mieszkańców Teheranu niewiele różnią się od tych, z którymi muszą radzić sobie warszawiacy, paryżanie czy londyńczycy
"Taxi Teheran” to trzeci film Jafara Panahiego, nakręcony przez reżysera po tym, jak władza skazała go na areszt domowy i 20 lat zakazu wykonywania zawodu. Panahi jest dziś jedną z najważniejszych figur w światowym kinie. Jego obrazy inspirowały rzesze naśladowców – epigonów, jak i twórców zauroczonych bezbłędnym łączeniem poetyk dokumentu i filmu fabularnego. Płynący z filmów reżysera obraz irańskiej rzeczywistości znacząco różni się od tego, jaki dostajemy z mediów. W filmach Panahiego, choć te są w stosunku do ojczyzny mocno krytyczne, Iran przestaje być krajem egzotycznym.
Panahi nie ma wątpliwości: problemy toczące życiem mieszkańców Teheranu niewiele różnią się od tych, z którymi muszą radzić sobie warszawiacy, paryżanie czy londyńczycy. Chociaż stolicę Iranu od stolic krajów Zachodu różni krąg kulturowy i uwikłanie religii w prawo, to jednak z filmów twórcy „Taxi Teheran” jasno wynika, że nie mają one decydującego wpływu na postępowanie i życie bohaterów. Ten i wiele innych stereotypów zostaje w jego twórczości wielokrotnie obalonych.
Nie inaczej jest i w najnowszym filmie, w którym reżyser ustawia kamerę na desce rozdzielczej taksówki, a sam udaje kierowcę samochodu. Do jego auta wsiadają teherańczycy młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni, przedstawiciele klasy średniej i klasy robotniczej. Każdy ma coś do powiedzenia. Jedni mówią z sensem, inni bez. Jedni chwalą, drudzy ganią. Jedni snują marzenia, drudzy litanię narzekań.
Panahi znów stworzył film stojący na pograniczu fabuły i dokumentu, ale nie jest to stanie w rozkroku. Profesjonalni aktorzy grają tu obok naturszczyków, sam reżyser zostaje wielokrotnie zdemaskowany przez swoich pasażerów, komedia miesza się z dramatami, a film kradnie Panahiemu jego siostrzenica Hana Saeidi, która pakuje się do taksówki, by podyskutować z wujkiem o cenzurze.
Przebywający w areszcie domowym twórca pozostaje dla Irańczyków personifikacją niezłomności i symbolem oporu. Podejrzenia wobec niego zaczął mieć jednak Zachód, który nie mógł uwierzyć w to, że pomimo zakazu wykonywania zawodu i aresztu domowego Panahi kręci kolejne filmy. Kiedy twórcy udało się przeszmuglować na Berlinale „Closed Curtains”, poprzedni film, zaczęły pojawiać się sugestie, że może tak naprawdę współpracuje on z władzą, a sprawa z aresztem to tylko jedna wielka hucpa. Ci, którym takie myśli przychodziły do głowy, w czasie seansu „Taxi” powinni wrócić na ziemię. Panahi pokazuje w nim bowiem, w jak doskonałej jest formie: skończył z użalaniem się nad sobą i państwem, powrócił zaś do wiary w kino jako narzędzie, dzięki któremu może zmienić jeśli nie swoje losy, to chociaż wizerunek swojego kraju. Wyszło znakomicie. ©?
Taxi Teheran | Iran 2015 | reżyseria: Jafar Panahi | dystrybucja: Solopan | czas: 82 min
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama