Igor Gorzkowski otwiera stołeczny Teatr Ochoty po remoncie projektem „33 powieści, które każdy powinien znać”. Banalny dość koncept ratuje sześcioro młodych aktorów. Mają taką energię, że aż nie chce się z nimi rozstawać.
Pomysł jest prosty – oto szóstka młodych ludzi (trzy dziewczyny i trzech chłopaków) trafia na intensywny kurs literacki do oddalonego od świata budynku. Nie ma tu internetu, komórki tracą zasięg. Instrukcje dla uczestników w formie lakonicznych komunikatów wyświetlane są na specjalnych monitorach. Tylko owa wybrana lub przeklęta grupa oraz literatura. Mają omawiać wybrane lektury – od „Kroniki ptaka nakręcacza” Murakamiego poprzez „Nieznośną lekkość bytu” Kundery i „Niebezpieczne związki” de Laclosa aż do „Braci Karamazow” Dostojewskiego – analizować postawy bohaterów i szukać analogii z własnym życiem. Z czasem znajdują ich coraz więcej, książki traktują jako klucz do otwierania siebie. Wychodzą na jaw skrywane tajemnice, dochodzą do głosu emocje.
Gorzkowski pokazuje sytuację trochę jak z reality show. Nie prowadzi też spektaklu ku szczególnie odkrywczym wnioskom. Powstał on na bazie wspólnych improwizacji całego zespołu. Niewykluczone więc, że proces prób był ciekawszy od końcowego efektu. Chcąc dowiedzieć się, że literatura jest nauczycielką życia, nie trzeba koniecznie wybierać się do teatru. Widowisku zabrakło też reżyserskich cięć. Scenom przykuwającym uwagę towarzyszą momenty puszczone, zdaje się wtedy, jakby nie było przy ich tworzeniu inscenizatora. Igor Gorzkowski nie najlepiej czuje się chyba też przywiązany do własnego konceptu widowiska. „33 powieści, które każdy powinien znać” nie dają mu szans na popuszczenie wodzy wyobraźni ani na lot ku bardziej pojemnej metaforze.
Jeżeli warto więc spędzić dwie i pół godziny w świeżo odremontowanym Teatrze Ochoty, to tylko dla aktorów. Zostali wyłonieni w castingu pod hasłem „Polowanie na motyle” i robią wszystko, by dać się zapamiętać. Jednych widziałem wcześniej – Aleksandrę Pisulę w dyplomowej „Pływalni” Krystiana Lupy w krakowskiej PWST, Krzysztofa Wacha w łódzkim Teatrze Jaracza, świetny był jako Filip w „Iwonie, księżniczce Burgunda” Agaty Dudy-Gracz, Marię Pawłowską w „Mieście 44” i jeszcze jednym filmie „Karuzela” – innych (Paulinę Komendę, Marcina Korcza, Sebastiana Perdka) albo nie widziałem, albo nie zapamiętałem. W „33 powieściach…” grają tak, jakby walczyli o życie. Mają siłę, spontaniczność młodości, odwagę, czasem zdaje się, że rozsadzą niewielką scenę. Cóż z tego, że przedstawienie przypomina szkolny dyplom, ćwiczenia dla aktorów, skoro nie można od nich oderwać wzroku. Trzymam za nich kciuki.