Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
PROZA Dawno już chyba żadna polska powieść nie wywołała takiego ożywienia, nie tylko wśród publicystów, ale i blogerów, internautów, komentatorów na Facebooku. Wszyscy wystawili Małgorzacie Halber wysoką notę. Ale chodziło o coś jeszcze: lawinowo posypały się komentarze, których autorzy przekonywali, że autorka „Najgorszego człowieka na świecie” napisała książkę o nich samych, książkę boleśnie prawdziwą. Jakub Żulczyk w felietonie na łamach „Gazety Wyborczej” wyznał, że jest alkoholikiem. Zapewniał, że nie zdobyłby się na napisanie tak szczerego tekstu, gdyby nie lektura debiutu Halber. Blogerka Sylwia Kubryńska zadeklarowała, że po przeczytaniu „Najgorszego człowieka...” w ogóle przestała pić alkohol. Tomasz Stawiszyński w „Krytyce Politycznej”, recenzując powieść, pisał o „człowieku takim, jak my”.
Słusznie zauważa się, że Małgorzata Halber proponuje model literatury alkoholowej, alternatywny wobec męskiej tradycji pisania o piciu spod znaku Bukowskiego, Lowry’ego czy Pilcha. Bohaterka Halber, Krystyna, pogrąża się w uzależnieniu, zachowując wszelkie pozory udanego i satysfakcjonującego życia. Jest wykształconą trzydziestolatką, znaną prezenterką młodzieżowej stacji telewizyjnej, prowadzi bujne życie towarzyskie, nosi markowe ciuchy, ma chłopaka i mieszkanie w dobrej dzielnicy Warszawy. Upija się kilka razy w tygodniu, bo tak robią wszyscy dookoła niej – artyści i ludzie mediów, czujący nieustanną potrzebę bycia na luzie i sprawiania dobrego wrażenia. „Najgorszy człowiek...” został napisany jako powieść, ale autorka nie ukrywa wcale, że książka powstała w oparciu o jej osobiste doświadczenia. Mimo ram fikcji literackiej rzecz sprawia wrażenie szczerej spowiedzi lub wręcz ekshibicjonistycznej autowiwisekcji. Oczywiście publikacja nie odbiłaby się tak szerokim echem, gdyby Halber nie była postacią rozpoznawalną. Pokolenie współczesnych trzydziestolatków doskonale pamięta ją z dzieciństwa jako dziewczynkę opowiadającą o Bitelsach w programie „5-10-15”, w czasie triumfu muzycznych stacji telewizyjnych była prezenterką Vivy, dziś prezentuje inne, dojrzałe oblicze. Są w „Najgorszym człowieku...” fragmenty irytujące, zdające się nazbyt egzaltowanymi. Lepiej jednak mówić o wielkich zaletach powieści. I nie chodzi tylko o przełamanie stereotypu alkoholika, które, jak się okazuje, było społecznie bardzo potrzebne. Książka Halber to piękna opowieść o autoterapii, próbie dotarcia do źródeł lęków i napięć, pchających ku uzależnieniu. Bohaterce zdaje się, że tylko ona czuje się w świecie obco i boi się konfrontacji z ludźmi. Tymczasem tłumy czytelników czują to samo.
Najgorszy człowiek na świecie | Małgorzata Halber | Znak 2015
PROZA Tę historię miało napisać samo życie. Susan Harrison, autorka kilku książek non fiction, w tym skandalizującego „Orgazmu” (z tamtej epoki pochodził jej literacki pseudonim A.S.A.) i odrzuconych przez wydawcę opowiadań kryminalnych, przeżyła załamanie nerwowe po rozstaniu z mężem. Dowiedziawszy się o zdradzie wieloletniego partnera, trafiła na kozetkę psychoterapeuty, ten zaś zaproponował jej, by napisała powieść – nie dla publikacji, ale do celów terapeutycznych. Tak też się stało. We „W cieniu” (tytuł oryginału, „The Silent Wife”, czyli „Cicha żona”, niesie nieporównanie większy potencjał emocji) pisarka dopuściła do głosu najmroczniejsze fantazje dotyczące jej minionego związku – w świecie powieściowym możliwą zemstą za wiarołomstwo jest zabójstwo.
Historia Harrison prawie okazała się historią z happy endem. Powieść nie tylko przyniosła pisarce terapeutyczne ukojenie, ale okazała się wielkim sukcesem. „W cieniu” sprzedało się w ponadmilionowym nakładzie, przynosząc autorce nagrodę „Guardiana”. Łatwo byłoby to wszystko wpisać w hollywoodzką narrację o podnoszeniu się z upadku, gdyby nie gorzka (choć efektowna dla wykreowania medialnej legendy) nuta – Harrison nie doczekała publikacji swojej debiutanckiej powieści. Zmarła na raka, nie zdążywszy się dowiedzieć, jak wielki zachwyt wzbudziło „W cieniu”.
Opowieść o Jodi i Todzie, małżeństwie z dwudziestoletnim stażem, opiera się na znanym motywie, realizowanym w literaturze i filmie w najrozmaitszych wariantach. Długotrwały związek trwa jako fasada efektownych dekoracji. Piękny dom, dostatnie życie, perfekcyjna gra pozorów. Ona obsesyjnie dba o detale: o róże w wazonie, ostrygi na kolację i kieliszek schłodzonego wina czekający na powrót małżonka. On nie potrafi i nie chce wytrwać w wierności, skwapliwie korzystając z tego, że żonie zauważać zdrady jest nie na rękę. Gdy w końcu decyduje się odejść do młodszej kochanki, świat Jodi wali się w gruzy, czyni ją bezużyteczną i niepotrzebną, pozbawia luksusu i pozycji społecznej.
Pięknie o podobnych losach porzuconej opowiada Woody Allen w „Blue Jasmine”. A.S.A. Harrison czyni to inaczej, choć i jej udaje się uniknąć pułapki banału. „W cieniu” jest thrillerem, ale przecież nie przelew krwi jest tu najważniejszy. Powieść Harrison to studium rozpadu związku, metodyczna analiza mechanizmów zaprzeczania i wyparcia, na których bohaterowie budują kruche poczucie ładu. Ta proza wprawia w hipnotyczny trans.
W cieniu | A.S.A Harrison | przeł. Dorota Malina | Znak 2015