Listy Zbigniewa Brzezińskiego i Jana Nowaka-Jeziorańskiego, czyli fascynujący rzut oka na zimnowojenną kuchnię polityczną

Do obszernego korpusu korespondencji słynnych Polaków dołącza właśnie tom zawierający blisko 400 listów, jakie wymienili między sobą wybitny sowietolog Zbigniew Brzeziński oraz Jan Nowak-Jeziorański, "Kurier z Warszawy", szef polskiej sekcji legendarnego Radia Wolna Europa. Dla wszystkich chcących zajrzeć za kulisy zimnej wojny to fascynujący dokument. To również zapis dziejów przyjaźni dwóch ludzi, którzy mieli znaczący wpływ na bieg historii.

Te listy są szalenie konkretne i pragmatyczne. Służyły, zwłaszcza w epoce, gdy Europę dzieliła żelazna kurtyna, wymianie istotnych informacji, załatwianiu ważnych spraw, były częścią politycznego warsztatu. Oczywiście półwiecze – a niemal tyle trwała wymiana owej korespondencji – to ogromny szmat czasu, przez dekady zmieniała się zarówno pozycja Brzezińskiego (od błyskotliwego, młodego analityka po etatowego superdoradcę kolejnych amerykańskich prezydentów), jak i sytuacja Nowaka-Jeziorańskiego (w styczniu 1976 roku zrezygnował z kierowania RWE, w istocie po to, by rozgłośnię ratować), nie wspominając nawet o globalnych przemianach politycznych. Dość powiedzieć, że Brzeziński i Nowak-Jeziorański zaczynają korespondować na dwa lata przed kryzysem kubańskim i wzniesieniem muru berlińskiego, a tom kończy się wieloma uwagami na temat obaw i nadziei związanych z wejściem Polski do Unii Europejskiej.

Z takiego ogromu dat, nazwisk i faktów czytelnik musi wybrać coś dla siebie. Osobiście z największą uwagą śledziłem dwa wątki: pierwszy – związany z karierą koncepcji lansowanej przez Brzezińskiego już od wczesnych lat 50., czyli tzw. pokojowego zaangażowania; drugi – odnoszący się do nieustających kłopotów RWE z amerykańską biurokracją, intrygami polskiego wywiadu, rozmaitymi środowiskami emigracyjnymi oraz polityką odprężenia (detente) w stosunkach między Zachodem a blokiem sowieckim.

Brzeziński twierdził, że pozorna jednolitość komunistycznego imperium i jego przyległości to wygodna dla Moskwy fikcja – w rzeczywistości świat sowiecki jest różnorodny, rozrywany rozmaitymi nacjonalizmami i partykularnymi interesami takich czy innych grup wpływu. W związku z tym celem Zachodu nie powinno być wyłącznie militarne stroszenie piórek, lecz także, a może przede wszystkim, podejmowanie nieustannych, miękkich prób podsycania tych sprzeczności poprzez pomoc gospodarczą, programy stypendialne, kontakty dyplomatyczne, rozgrywanie kwestii drażliwych, choćby sprawy granicy na Odrze i Nysie (i rzeczywiście – jej uznanie przez USA i RFN odebrało Związkowi Sowieckiemu możliwość prezentowania się w roli jedynego gwaranta rzekomej polskiej suwerenności). Nowak-Jeziorański entuzjastycznie popierał ten pomysł, bo podobnie postrzegał rolę swojej rozgłośni. Obaj, jak się okazało, mieli rację – a Brzeziński miał jeszcze właściwą sobie genialną intuicję.

Z polską sekcją RWE wiąże się cała opisana w listach epopeja – radio kierowane przez Nowaka-Jeziorańskiego przeszkadzało nie tylko komunistom, stanowiło też konkurencję choćby dla paryskiej "Kultury", zaś amerykańscy politycy postrzegali je często jako przeszkodę w negocjacjach z Moskwą. Z kolei akcja dywersyjna polskiego wywiadu wymierzona w połowie lat 70. w Nowaka-Jeziorańskiego (spreparowano dokumenty oskarżające go o antysemityzm i kolaborację z nazistami – niektóre prawicowe portale, w ramach przewrotnego dziedzictwa po komunizmie, do dziś rozpowszechniają te pomówienia) mogłaby spokojnie stać się kanwą powieści Johna le Carré albo Roberta Littella.

Zbigniew Brzeziński, Jan Nowak-Jeziorański. Listy 1959–2003 | Dobrosława Platt (red.) | PWN 2014 | Recenzja: Piotr Kofta | Ocena: 5 / 6