Grupa Primus nagrała na nowo ścieżkę dźwiękową do filmu „Willy Wonka i fabryka czekolady”. Dziwaczny eksperyment zaowocował fenomenalną płytą

Lesa Claypoola, lidera i basistę Primusa, łączy z Willym Wonką coś więcej niż zamiłowanie do ekstrawaganckich kapeluszy. Tak samo stara się kontrolować świat wokół siebie, jednocześnie puszczając wodze wyobraźni. Na płytach Primusa – niczym w ekscentrycznej manufakturze Willy’ego Wonki – może wydarzyć się wszystko.

„Willy Wonka i fabryka czekolady” – nakręcona w 1971 roku adaptacja książeczki Roalda Dahla z niezapomnianą rolą Gene’a Wildera – to dla amerykańskich widzów rzecz kultowa. Les Claypool obejrzał ją po raz pierwszy jako ośmiolatek i jak wielu jego rówieśników niemal zwariował na punkcie filmu. „Do czasu, gdy obejrzałem »Szczęki« i zacząłem rysować rekiny we wszystkich zeszytach, wszystko kojarzyło mi się z Wonką”, wspominał w rozmowie z „Rolling Stone’em”. Nagranie albumu z własną wersją muzyki z filmu musiało więc być dla niego spełnieniem dziecięcych marzeń.

Ścieżka dźwiękowa – w oryginale napisana przez Lesliego Bricusse’a i Anthony’ego Newleya (i nominowana do Oscara) – okazała się dla Primusa materiałem idealnym. Przefiltrowana przez wyobraźnię Lesa Claypoola zamieniła się w zestaw upiornych, dziwacznych piosenek, brzmiących, jakby zostały nagrane w zakładzie dla obłąkanych. Na albumie „Primus and the Chocolate Factory with the Fungi Ensemble” musicalowe przeboje zyskały nowe życie, pełne psychodelicznych zgrzytów i niepokojących dysharmonii. A bohaterowie numerów z „Willy’ego Wonki” dołączyli do galerii dziwaków i wyrzutków, którzy zaludniali teksty piosenek na wcześniejszych płytach formacji. „Candy Man” – w oryginale niewinny kuplet o sprzedawcy słodyczy – brzmi jak zgrzytliwa opowieść psychopaty (a tekst pozostał przecież niezmieniony). „Cheer Up, Charlie” przypomina balladę nagraną przez mupety na haju, z głosem Claypoola bliskim wokalnym popisom Kermita Żaby. „I Want It Now”, zaśpiewany przez gitarzystę Larry’ego LaLonde’a, nie jest już piosenką rozkapryszonej dziewczynki, a hymnem szalonego dyktatora: pod słowami „I want today /I want tomorrow” mogliby spokojnie podpisać się Putin albo Kim Dzong Un.

Claypool ma dla swojego albumu także pozamuzyczne uzasadnienie. „Musimy być pewni, że w przyszłości dzieciaki będą oglądać oryginalnego »Willy’ego Wonkę« a nie ten niewydarzony, okropny remake” – mówił „Rolling Stone’owi”. „Jest wielu bardzo utalentowanych ludzi na tej planecie i Tim Burton oraz Johnny Depp (twórcy remake’u z 2005 roku – red.) do nich należą. Ale jak wszystkie istoty ludzkie – kiedyś i dziś – czasami po prostu zesramy się w gacie”.

Wszystko zaczęło się w sylwestrową noc 2013 roku w Oakland. Na specjalnym koncercie – już w składzie z perkusistą Timem Alexandrem, który powrócił do zespołu po dwudziestoletniej przerwie – Primus zagrał własne wersje piosenek z „Willy’ego Wonki”. Entuzjastyczne przyjęcie występu przypieczętowało decyzję o nagraniu albumu. I nie opóźniła jej nawet operacja serca, którą Alexander musiał przejść w lipcu tego roku. Primus szykował grunt pod nową płytę na koncertach, sprzedając własne batoniki (np. „Professor Nutbutter Bars” oraz „Mr. Krinkle Bars”). „Trasa i płyta to narzędzie marketingowe do sprzedawania słodyczy. O to chodzi w tym całym projekcie. Pieprzony rynek muzyczny nas wyrolował i wypuścił na nas całe to internetowe gówno. Więc musieliśmy wymyślić nowe źródło dochodu: czekoladowych batoników nie da się zdigitalizować. Jeszcze” – mówił Claypool.

Żeby wygrać wycieczkę do fabryki czekoladek Willy’ego Wonki, trzeba było znaleźć ukryty w opakowaniu złoty bilet. Nie zdziwcie się więc, jeśli kupicie nową płytę Primusa na winylu i zamiast czekoladowego krążka – bo w takim kolorze wytłoczony jest nakład – znajdziecie jeden z pięciu złotych. Nie wiem, czy można w ten sposób wygrać wycieczkę do Rancho Relaxo – nagraniowego studia Claypoola (nazwę zaczerpnął z jednego z odcinków „Simpsonów”). Ale z pewnością można wybrać się na niesamowitą wyprawę w głąb umysłów szalonego basisty i jego wiernej kompanii.

Primus | Primus and the Chocolate Factory with the Fungi Ensemble | Mystic | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 5 / 6