„Niech pan pozwoli, że będę się trzymał przede wszystkim reżyserii. Do tego trzeba mieć tylko jaja, serce i łeb” – mówi Janusz Zaorski w rozmowie ze Stanisławem Zawiślińskim

Janusz Zaorski ma opinię nie tylko jednego z najlepszych, ale i najsympatyczniejszych rodzimych filmowców. „Jaja, serce, łeb” to potwierdzenie tej tezy: Zaorski – wspaniały adaptator literatury, fachman sięgający po niemal wszystkie gatunki, laureat niezliczonej ilości nagród, promotor młodego pokolenia krytyków filmowych, sąsiaduje w książce Zawiślińskiego z Zaorskim – bywalcem, anegdociarzem, byłym szefem telewizji, wreszcie przysięgłym kibicem futbolu. Każda z osobowościowych odsłon reżysera jest równie pouczająca i ciekawa.

„Wiem, jak smakuje sukces komercyjny, jak festiwalowy, jak artystyczny i prywatny. To są różne sukcesy. Znam też smak porażki. Summa summarum powiodło mi się” – opowiada. Zaorski to rzadki w polskim kinie przykład zawodowca. Na filmografię reżysera składają się zarówno wyrafinowane adaptacje polskiej literatury, jak „Jezioro Bodeńskie” zrealizowane na podstawie prozy Stanisława Dygata, „Partita na instrument drewniany” według Grochowiaka czy kultowa „Matka Królów” według Brandysa, jak i filmy współczesne („Uciec jak najbliżej”, „Dziecinne pytania”), młodzieżowe („Haker”) czy historyczne eposy („Syberiada polska”). Zaorski reżyserował również Teatry Telewizji, seriale, dokumenty, nieobce są mu fabuły o proweniencji zdecydowanie komediowej, jak „Szczęśliwego Nowego Jorku” albo „Awans”. Wyrozumiały uśmiech Zaorskiego, osoby prywatnej, nicuje się z charakterystycznym grymasem artysty. Janusza Zaorskiego kino bawi i cieszy. Dzięki tej postawie jego najlepsze filmy mają zadziwiającą narracyjną lekkość, nawet jeżeli opowiadają o skomplikowanych problemach egzystencjalnych.

„Jaja, serce, łeb” to literacka podróż przez dzieciństwo, lata studiów, wreszcie kolejne etapy kariery reżysera. Bohater mówi o domu rodzinnym, ze szczególnym poczuciem humoru przywołuje tytuły pierwszych obejrzanych filmów – żaden Erich von Stroheim czy choćby Eisenstein, tylko „Załoga” Jana Fethkego oraz dokument „Zaczarowany rower” o wyścigu kolarskim dookoła Polski. Dowcip nie opuszcza Zaorskiego podczas barwnych opowieści o latach studiów w Szkole Filmowej w Łodzi, niemal każda kolejna strona książki przynosi ciekawe anegdoty, chociażby zabawną opowieść o studencie Cendzie, krewnym sekretarza Mongolskiej Partii Komunistycznej, który podjadając stale suszone mongolskie mięso o wybitnie nieprzyjemnym zapachu, przywoził reszcie grupy z Ułan Bator wyroby skórzane, z których cały rocznik szył sobie szpanerskie kurtki. Zaorski opowiada również o fascynacji kinem Viscontiego, Felliniego, angielskich „młodych gniewnych” oraz „Obywatelem Kane’em” Orsona Wellesa. Wzruszająco mówi o jednym ze swoich mistrzów, Stanisławie Różewiczu: „Jego interesował człowiek. Skromny człowiek przeżywający w ukryciu problemy”. Różewicz umawiał się z Zaorskim w hotelowych lobby na obserwowanie ludzi. Z tych przypadkowych obserwacji wywodziły się potem scenariusze jego kameralnych filmów. Opowiada również o przyjaźni ze Zdzisławem Maklakiewiczem i Janem Himilsbachem oraz głębokiej relacji z krytykiem filmowym Krzysztofem Mętrakiem („wprowadzał mnie do środowiska młodoliterackiego i piłkarskiego”). Od osiemnastu lat Janusz Zaorski razem z żoną, Anną Osmólską-Mętrak, italianistką, znakomitą tłumaczką z języka włoskiego, wdową po Krzysztofie Mętraku, organizuje konkurs im. Mętraka dla najlepiej zapowiadających się młodych krytyków filmowych. Lista laureatów tego konkursu to esencja najciekawszych zjawisk w polskiej krytyce ostatnich lat.

Pomiędzy portretami osobistymi pojawiają się tytuły kolejnych filmów oraz zapis literackiej i towarzyskiej codzienności PRL-u, która miała w sobie coś z surrealistycznej maligny tak celnie opisanej w książkach Tadeusza Konwickiego – tony gorzkie, gorzka żołądkowa, spleen, papierosy i gin. Ale w tym wszystkim także mnóstwo śmiechu, szalone romanse, magia futbolu, miłość do sztuki i fantastyczny ludzki esprit, kwestia niemal nieznana w dzisiejszych modnych klubach na Powiślu. Na dołączonych do tomu zdjęciach oglądamy młodziutkiego Janusza Zaorskiego w otoczeniu kolegów z roku, z żoną Anną, bratem, aktorem Andrzejem Zaorskim, ucharakteryzowanego na wampira w filmie „Na dobranoc”, wreszcie w serii romantycznych portretów z ulubionymi aktorkami: Bożeną Dykiel, Haliną Golanko, Magdą Teresą Wójcik. Na każdym zdjęciu zawsze ten sam lekko tajemniczy uśmiech. Charakterystyczny grymas Janusza Z.

Jaja, serce, łeb | Janusz Zaorski, Stanisław Zawiśliński | Wydawnictwo Klin 2014 | Recenzja: Łukasz Maciejewski | Ocena: 5 / 6