Na początku lat 90. Paradise Lost zachwycili fanów ciężkiego doommetalowego grania potężnym brzmieniem gitar i bębnów, świetnymi melodiami i rykiem wokalu Nicka Holmesa. Po wydaniu swoich ikonicznych albumów „Icon” czy „Draconian Times” jednak zmienili kierunek. Na wydanej w 1999 roku „Host” skręcili w stronę mrocznej odsłony Depeche Mode, za co wielu fanów chętnie by ich zlinczowało. Później kombinowali jeszcze z symfonicznymi wstawkami, aż wreszcie postanowili powrócić do swojego klasycznego metalowego grania. Próbki spojrzenia wstecz pojawiły się już na poprzednim albumie „Faith Divides Us – Death Unites Us” z 2009 roku. Na najnowszym, trzynastym, „Tragic Idol” powrócili do korzeni już w pełni. Co prawda otwierający album „Solitary One” zawiera jeszcze partie klawiszy, ale dalej rządzą już wyłącznie ostre i ciężkie jak riposty Jana Tomaszewskiego gitarowe riffy.
Paradise Lost pokazują, że są mistrzami zmieniania tempa utworu. Drugi kawałek „Crucify” zaczyna się, jakby muzycy grali w ograniczającym ruchy kisielu, by po kilkudziesięciu sekundach pomknąć ostro do przodu. Jest w nim, tak jak w wielu innych numerach, kilka znakomitych gitarowych solówek. Holmes śpiewa przy tym z drapieżnością i pewnością siebie godną najlepszego jastrzębia w stadzie. Wrozmowie z Maciejem Rodkiewiczem zamieszczonej na stronie www.paradiselost.pl wokalista trafnie powiedział: „Nowy album jest bardziej melodyjny niż poprzedni. Wydaje mi się, że kompozycje są bardziej spójne, każdy utwór jest dobry jako oddzielny byt, ale wszystkie razem stanowią spójne dzieło i fantastycznie ze sobą współgrają. Wydaje mi się, że nie nagraliśmy żadnego słabego kawałka. (...) Na „Tragic Idol” jest dużo odniesień do naszych korzeni, do klasycznego metalu, zespołów, których słuchaliśmy jako dzieciaki. Świadomie się ku temu skłanialiśmy”. Starzy fani klasycznego grania będą na pewno „Tragic Idol” zachwyceni. Metalowa młodzież z tej płyty może się uczyć historii metalu. Ważne przy tym jednak, że album absolutnie nie brzmi staroświecko, ale energetycznie i mocno, jakby Paradise Lost nagrywali debiut.