"Pisarz rodzinny" jest ironiczną i cierpką familijną komedią o nieuniknionej serii katastrof, na jaką składa się historia każdej rodziny.

Życie jest pasmem katastrof, ale można o tym opowiedzieć z francuską lekkością –wydaje się mówić Grégoire Delacourt w „Pisarzu rodzinnym”. Istnieje pytanie, które gnębi wszystkich początkujących pisarzy – kiedy debiutować? Jak najszybciej zaznaczyć swoją obecność wświecie literatury czy może poczekać namoment, kiedy będzie się miało coś do powiedzenia? Grégoire Delacourt wybrał ten drugi wariant, zadebiutował po pięćdziesiątce i dobrze na tym wyszedł: na „Pisarza rodzinnego”spadł deszcz nagród, a czytelnicy skutecznie zagłosowali na niego za pomocą portfeli.

Powieść Delacourta ma charakter autotematyczny i w dużej mierze autobiograficzny: traktuje o długiej i wyboistej drodze, jaką niejaki Edouard, alter ego twórcy, przebył od recytowania dziecięcych wierszyków swojego autorstwa do momentu, w którym napisał słowo „Fin”na końcu własnej książki. Ale przy okazji (a w istocie przede wszystkim) „Pisarz rodzinny” jest ironiczną i cierpką familijną komedią o nieuniknionej serii katastrof, na jaką składa się historia każdej rodziny. Delacourt znalazł język, owszem, dość sentymentalny, ale i ostry, by opowiedzieć o samotności, alienacji, absurdalnych zbiegach okoliczności, rozpadzie małżeństwa, utracie złudzeń, fatalnych życiowych wyborach, obietnicach bez pokrycia, a wszystko to umiał osadzić w trafnie odmalowanych pejzażach następujących po sobie epok. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby francuskie kino niebawem sięgnęło po „Pisarza rodzinnego” – ta książka zostawia pod powiekami sugestywne obrazy.

PISARZ RODZINNY | Grégoire Delacourt | przeł. Krzysztof Umiński | Drzewo Babel 2012