Pewnie dzisiejsi wyrafinowani dwudziestolatkowie chwalący się w hipsterskich klubach znajomością nowej płyty The Black Keys czy Jacka White’a nie założą koszulki z nadrukiem T.Love. Po przesłuchaniu najnowszej płyty kapeli Muńka Staszczyka „Old Is Gold” nie mieliby się jednak czego wstydzić. T.Love dawno nie brzmieli tak prawdziwie i przy tym nowocześnie. To drugie określenie może wydawać się absurdalne, bo na „Old Is Gold” wracają do bluesowo-countrowo-folkowych korzeni, materiał nagrywając w starym stylu na analogową taśmę. Ale dokładnie tak robią teraz wielkie gwiazdy surowego, rockowego grania jak chociażby wspomniany Jack White. To samo zresztą robią gwiazdy z kilkudziesięcioletnim stażem jak Joe Cocker (dowód w postaci płyty już za niecały miesiąc) czy młodzi jazzmani z naszego podwórka jak Wojtek Mazolewski.

Właśnie tym nowoczesnym, analogowym sposobem myślenia wykazali się muzycy T.Love. Dzięki temu stali się jednym z niewielu polskich zespołów z rockowymi korzeniami, który wciąż ma na siebie pomysł. Nie mówię tu o graniu swoich przebojów na festynach, ale szukaniu miejsca, które nie uwłaczałoby godności 50-letniego muzyka. Oczywiście T.Love grali już wcześniej w podobnie surowy sposób, chociażby na wydanym w 1996 roku „Al Capone”. Ale do tej pory robili to raczej w prześmiewczy sposób. Na „Old Is Gold” zabawy już nie ma. W świetnie wyprodukowanych, pełnych trąbek i klawiszy numerach widać to szczególnie w tekstach Muńka. Ostrych i prawdziwych jak w czasach „King” i „Wychowania”. W „Skomplikowany (Nowy świat)” nie unikając wulgaryzmów, śpiewa: „25 milionów wejść zupełnie wali mnie/nie jestem nigdzie z wami też/cybernetyczna dupa/pierdolę fejsa, pierdolę mocno go (...) twoja iluzja jebie mnie”. Z kolei w finałowej balladzie: „Jeśli Boga nie ma tu/pogubiony jestem znów/jeśli Boga nie ma wcale (...) tak samotny jestem tu”.

Pewnie gdyby śpiewał to 19- -latek nudzący się na co dzień w Starbucksie, brzmiałoby to śmiesznie, ale z perspektywy tęskniącego za zapachem winylowych płyt (o czym też śpiewa na „Old Is Gold”) 50-latka teksty już śmieszne nie są. Równie dojrzale i szczerze brzmi tu muzyka. Jak mówią sami członkowie kapeli, w duchu cashowsko- -dylanowskim i nie ma w tym wiele przesady. Otwierające album „Black & blue” i „Frontline” to bez wątpienia jedne z najlepszych polskich retro bluesrockowych numerów ostatnich lat. Z drugiej strony przy tak rozbudowanym, 22-częściowym albumie nie obyło się bez kilku muzycznych wpadek. „Old Is Gold” to jednak materiał ponadprzeciętnie dobry.

T.LOVE | Old Is Gold | EMI