Opowieść o rozpadającym się związku Juliena i Reginy irytuje ze względu na nieudolny dowcip, obyczajowe klisze i nachalnie eksponowaną ekscentryczność bohaterów. O oryginalności młodych ludzi zaświadczać mają już wyrażone w tytule zainteresowania. Julien i Regina utrzymują się ze sprzedawania grzybów nowojorskim restauracjom. Dwójka outsiderów nie zarabia w ten sposób wielkich pieniędzy, ale od materialnych wygód woli świadomość życia zgodnie z naturą. Odzywająca się w Reginie potrzeba stabilizacji każe jednak zastanowić się bohaterom nad charakterem wzajemnej relacji. Zmuszenie zakochanych do wyboru pomiędzy młodzieńczym entuzjazmem a dojrzałym pragmatyzmem zapowiadało się na najciekawszy element filmu.

Wynikająca z owego dylematu groźba rozpadu związku nie wzbudza jednak pożądanych emocji. Między Julienem a Reginą od samego początku trudno doszukać się wielkiej namiętności. Relacja tych dwojga opiera się bardziej na wspólnym stylu życia niż na głębokiej więzi uczuciowej. W swoim buncie przeciw konsumpcjonizmowi Julien i Regina pozostają zresztą niezbyt przekonujący. Filmowi Cortlunda i Halperin brakuje zarówno żarliwości „Wszystko za życie”Seana Penna, jak i ożywczej ironii „Szczęśliwego poety”Paula Gordona. Inaczej niż w przypadku tamtych tytułów jednostkowa historia bohaterów nie stanowi żadnego inspirującego komentarza do rzeczywistości. „Tam, gdzie rosną grzyby”okazuje się po prostu filmem błahym i zawstydzająco lekkostrawnym.

Tam, gdzie rosną grzyby | Polska,USA2012 | reżyseria: Jason Cortlund, Julia Halperin | dystrybucja: Alter Ego Pictures | czas: 93 min | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 2 / 6