Przewidziana dla dzieciaków „Amazonia” cały czas próbuje podkreślić swój dokumentalny charakter. Zdradzają ją jednak nieznośne fabularne klisze

Amazonia. Przygody małpki Sai” to film pełen sprzeczności, które apogeum osiągają w przesłaniu. Z jednej strony to pean na cześć wolności, z drugiej – pochwała konserwatywnych wartości, według których jednostka przynależy jedynie do świata, z którego wywodzą się jej przodkowie.

Reżyser Thierry ragobert korzysta z klasycznej formuły robinsonady, z tym że zamiast człowieka porzuconego na bezludnej ziemi główną bohaterką jest tu strachliwa kapucynka. Przemierzając niebezpieczne zaułki amazońskiej dżungli, gdzie trafiła w wyniku wypadku awionetki, konfrontuje się z lądem nieopanowanym przez ludzi, wśród których się wychowała.

Twórca umiejętnie odsłania piękno i grozę tego świata. Ujmuje zwłaszcza jego wrażliwość na obrazy i dźwięki. Przez cały film nie usłyszymy nawet słowa wypowiedzianego językiem człowieka. Wysłuchamy za to półtoragodzinnego koncertu, jaki daje permanentnie amazońska fauna i flora, i obejrzymy ilustrujący go przyrodniczy teledysk. W swojej kategorii jest „amazonia” czymś na kształt disnejowskiej „Fantazji”, tyle że grającej w niej muzyki nie da się zapisać na pięciolinii. ale już przygody tytułowej bohaterki można opowiedzieć.

I właśnie wpisana w ten film narracja jest jego najsłabszą stroną. Przewidziany dla dzieciaków film robi, co może, aby podkreślić swój dokumentalny charakter. Zdradzają go jednak nieznośne fabularne klisze, żywcem wyjęte czy to z powieści Daniela Defoe (płynąc nurtem rzeki, bohaterka natrafia na wodospad; gdy spotyka bandę dzikich stworzeń, ratuje ją bratnia dusza), czy to z komediowych animacji o zwierzętach (jedzenie trujących jagód Saja musi przypłacić halucynacjami). Wprowadzają one do filmu humor, ale kosztem wiarygodności.

Tym sposobem ragobert sam skraca termin przydatności swojego filmu. „amazonia” traci szansę, by stać się lekturą obowiązkową na lekcjach biologii w podstawówce, a staje się jedynie chwilową ciekawostką. Twórca nie może się zdecydować, czy chce, żeby jego Saja naśladowała Krystynę Czubównę z poważnych przyrodniczych dokumentów, czy Katy Perry, która ze swadą wzięła dżunglę w popkulturowy nawias w teledysku do piosenki „roar”. Próbując pogodzić sprzeczne konwencje, ponosi porażkę.

Jednak gwoździem do trumny okazuje się niewydarzone przesłanie, według którego ostatecznie małpka musi się poczuć w amazonii jak w domu. Wszak to stąd wywodzą się jej przodkowie. a więc Saja nie jest obywatelką świata. Odzyskuje wolność pozornie, ogranicza ją bowiem obszar jej nowego domu

Amazonia. Przygody małki Sai | Recenzja: Artur Zaborski | Ocena: 3 /6